Reklama

Michał, załatw ich wszystkich!

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

23 września 2017, 18:31 • 4 min czytania 6 komentarzy

Po raz ostatni w historii plebiscytu Przeglądu Sportowego polski kolarz został wybrany sportowcem roku za swoje dokonania z sierpnia 1989. Był nim Joachim Halupczok, który wygrał mistrzostwa świata amatorów. Kto wie, może w styczniu 2018 w jego ślady pójdzie Michał Kwiatkowski? Zawodnik grupy Sky jest na dobrej drodze, żeby kibice oddali swoje głosy właśnie na niego. W 2017 jako pierwszy polski kolarz wygrał monument, czyli jeden z pięciu największych jednodniowych wyścigów świata. 18 marca „Kwiato” okazał się najlepszy na trasie kultowego Mediolan – San Remo, a kilka miesięcy później był najważniejszym pomocnikiem Chrisa Froome’a podczas zwycięskiego dla Brytyjczyka Tour de France. To wszystko spore wyczyny, ale żeby zyskać miano sportowca nr 1 w ojczyźnie, a tym samym pokonać Roberta Lewandowskiego, Michał musi zrobić coś więcej, mianowicie zdobyć tytuł kolarskiego mistrza świata. Znowu…

Michał, załatw ich wszystkich!

Droga do wymarzonego celu nie jest krótka – trasa wyścigu w Bergen liczy aż 267,5 kilometra. Zawodnicy muszą dojechać 39,5 km na rundę, a potem czeka ich dwanaście pętli o długości 19,5 km. Na każdej z nich startujący będą musieli mierzyć się z Salmon Hill, a więc podjazdem o długości 1,5 km i średnim nachyleniu 6,5 %. Michał nie ukrywa, że z jego perspektywy problemem może być… ładna pogoda w niedzielę. Polak wolałby jechać w deszczu, bo w takich warunkach czuje się dużo bardziej komfortowo od większości rywali. A co za tym idzie wówczas łatwiej byłoby mu pokazać się na trasie, której minusem według naszego mistrza jest jej… łatwość.

– Faworyzuje mimo wszystko peleton, a nie kolarzy, którzy będą szukać ucieczek. Na liście startowej wyścigu jest wielu sprinterów, którym będzie zależało na tym, żeby wszyscy dojechali razem, a następnie na zafiniszowaniu 200-300 m przed metą – opowiadał w wywiadach Kwiatkowski.

O takim scenariuszu marzą choćby gospodarze, mający w swoim składzie uznanego sprintera Alexandra Kristoffa. Polscy kibice liczą natomiast na coś innego: że w trakcie całego wyścigu tacy pracusie, jak Maciej Bodnar czy Michał Gołaś pomogą jechać „Kwiatkowi” jak najbardziej ekonomicznie, dzięki czemu w odpowiednim momencie Michał znajdzie w sobie siły, by zaatakować w tak spektakularny sposób, że peleton nie będzie w stanie go dogonić. Innymi słowy: powtórzy swój wyczyn z Ponferrady. To niewykluczone, bo pomocnicy Michała są w swoim fachu specjalistami najwyższej próby. Gołaś udowodnił to trzy lata temu, kiedy był mózgiem całej operacji pod hasłem “Złoto dla Kwiatkowskiego”. Teraz czuje się wyśmienicie i znów chce odpowiednio rozprowadzić naszego mistrza, oczywiście przy udziale czwórki kolegów.

– Posiadanie mocnego teamu jest absolutnie kluczowe w kontekście walki o tytuł. Gołaś wspaniale realizuje przedwyścigowe założenia taktyczne, ale umie też idealnie zareagować na to, co dzieje się w trakcie całej zabawy – mówi nam Adam Probosz z Eurosportu.

Reklama

21686966_1676598192353186_9107177164866233767_o

Do wspomnianej wcześniej ofensywy “Kwiatka” mogłoby dojść naturalnie na ostatniej pętli, kiedy to po podejdzie na Salmon Hill kolarzy czeka solidna porcja zjazdów. Wiemy, że w tym elemencie polski kolarz jest wybornym specjalistą, co udowodnił właśnie w 2014 roku w Hiszpanii, gdy sięgał po swoje pierwsze mistrzostwo świata. Wtedy Michał najpierw uciekł rywalom na podjeździe pod Mirador, a potem gnał jak szalony w dół, co pozwoliło mu zdobyć tęczową koszulkę. 

W kolejnych latach zdobywał ją Peter Sagan. Odwieczny rywal Michała wygrywał wyścigi w Richmond i Ad-Dausze, teraz chce pójść za ciosem, a jednocześnie przejść do historii – tylko czterech kolarzy zdobywało trzykrotnie mistrzostwo świata, ale żadnemu nie udało się tego dokonać rok po roku! Słowak będzie więc w niedzielę niesamowicie zmotywowany, tym bardziej, że ma z Michałem rachunki do wyrównania – przecież wspomniany wyścig Mediolan – San Remo przegrał z nim o grubość opony. Ta porażka siedzi w ambitnym Saganie do dziś i na pewno będzie dla niego dodatkowym paliwem, dającym siłę do jak najlepszej jazdy. Natomiast Polak ma do Petera respekt, ale o strachu nie może być mowy.

– Michał wie, że jest silny, że trwa chyba jego życiowy sezon. Otwarcie mówi o tym, że chce wygrać wyścig w Bergen i mam nadzieję, że mu się to uda – podsumowuje Probosz.

KG

Fot. PZKol/SzymonGruchalski

Reklama

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
7
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

6 komentarzy

Loading...