Wielcy piłkarze oprócz tego, że posiadają fantastyczne umiejętności, są często także wielkimi cwaniakami. Przykładami można rzucać jak z rękawa. Pierwszy z brzegu to Diego Maradona i jego słynna ręka Boga. Byli jednak też tacy, którzy ustępowali umiejętnościami, ale w oszustwach uciekali się do bardziej wyszukanych sposobów. Taki ananas to z pewnością Kim Christensen, duński bramkarz, który… przesuwał słupki swojej bramki.
Christensen to w zestawieniu największych cwaniaków w historii futbolu z pewnością jeden z lepszych asów, może nawet trzeba uznać go za czołowego oszusta. Duńczyk możliwie jak najbardziej zmniejszał powierzchnię swojej bramki. Na skandynawskich boiskach ze sztucznymi murawami było to możliwe – tego typu nawierzchnie są idealne do takich oszustw ze względu na to, że słupki bramek nie były w nich przytwierdzone na stałe. Dopiero osiem lat temu wyszło na jaw, że bramkarz lubi sobie pomajstrować przy metalowym obiekcie, za który odpowiada. Po tym jak został przyłapany na gorącym uczynku zwierzył się, że już taki rodzaj sprytu praktykował kilkanaście razy.
– Dostałem kiedyś taką radę od bramkarza-przyjaciela i od tamtej pory od czasu do czasu przesuwałem bramkę o kilkadziesiąt centymetrów – zdradza swój niecny plan duński golkiper. Skuteczne? Na takim przesunięciu można było niby ukraść ledwie parę centymetrów, ale w dzisiejszym sporcie, gdzie znaczenie mają najmniejsze detale… Zresztą, we wspomnianym sezonie, w którym zdemaskowano oszusta, Christensen wraz ze swoim IFK Goteborg zaliczał bardzo udany czas – po 23. meczach zajmował pierwsze miejsce w Allsvenskan, a indywidualnie udało mu się zanotować w nich trzynaście czystych kont. Jak wiadomo, nie każde z nich było do końca uczciwe.
No, ale w 24. spotkaniu idealny plan bramkarza odszedł śmiercią naturalną. 0-0, 20 minuta spotkania i… sędzia połapał się, że coś jest nie tak. Słusznie zapaliła mu się w trakcie meczu lampka, że bramka nie stoi na wyznaczonych punktach. Jednak Christensen zamiast przejąć się całą sytuacją pokazał swojej trybunie triumfalny gest, coś jak bokser wygrywający walkę. Niby wiedział, że jego sposób jest już spalony, ale jednocześnie miał tę świadomość, że przez jakiś czas dał radę bezkarnie oszukiwać wszystkich dookoła.