Jedna z najciekawszych sag transferowych tego lata właśnie dobiegła końca. Tak, tak, mamy wrzesień, okienko zamknięte, ale po prostu Diego Costa nie mógł już wytrzymać jako piłkarz Chelsea, więc Atletico wykupiło go z The Blues i do nowego roku przetrzyma już u siebie. Przetrzyma, bo Costa będzie zarejestrowany jako piłkarz Atletico dopiero 1 stycznia 2018 roku, dlatego Diego Simeone jeszcze trzy miesiące będzie musiał radzić sobie bez świeżego nabytku.
Trener Atletico będzie miał sporo czasu, żeby przemyśleć, jak zmieścić w swojej układance nowego-starego napastnika. Francusko-argentyński duet Antoine Griezmann – Angel Correa radzi sobie coraz lepiej. Do tego w kolejce do składu stoją Kevin Gameiro, Fernando Torres i Luciano Vietto. Jednak nikt nie ma wątpliwości, że Costa będzie regularnie grał w Atleti, dlatego nie zdziwimy się, jeśli któryś z obecnych napastników opuści Madryt. Może to być nawet Griezmann, który z klauzulą 100 milionów euro jest łakomym kąskiem.
Costa nie zagrał w obecnym sezonie ani minuty. Piłkarz męczył się z Antonio Conte, a włoski trener z nim. Najlepszym i jedynym rozsądnym rozwiązaniem było odejście Brazylijczyka z hiszpańskim obywatelstwem i wreszcie zostało ono sfinalizowane. „Rojiblancos” są stratni, ponieważ trzy lata temu sprzedali go do Chelsea za 38 milionów. Teraz, aby odzyskać napastnika, musieli wyłożyć już 55 baniek, a do tego kolejne miliony (nawet dziesięć) w bonusach.
Czyli tak: Atletico zadowolone, Chelsea zadowolona, Antonio Conte także, a najbardziej główny zainteresowany, czyli Diego Costa. Przepychanki tych dwóch były nie do zniesienia. Costa mówił: – Szanuję go jako trenera, ale nie jako człowieka. Piłkarzy trzyma na dystans. Nie ma charyzmy. Conte jego kolejne wypowiedzi kwitował śmiechem:
Teraz Costa wraca do swojego żywiołu. Madryt, słońce, Vicente Calderon, hiszpański futbol i wojenki z Ramosem. No i brak Conte w okolicy.