Rano pisaliśmy, że w Niecieczy skończyło się rumakowanie. Teraz oficjalnie wiadomo już, że schedę po poprzednim szkoleniowcu w Bruk-Becie przejmie Maciej Bartoszek. Człowiek, który po ostatnim sezonie w Kielcach zasłużenie cieszy się u nas opinią niezwykle skutecznego strażaka.
To że Bartoszek prędzej czy później powróci do ekstraklasy, było więcej niż pewne. Dużo bardziej zaskakujące było to, że jakieś półtora roku temu reaktywował na dobre swoją trenerską karierę. Po odejściu z Bełchatowa – gdzie dał się zapamiętać jako człowiek mocno oderwany od rzeczywistości – bardziej pochłaniało go przecież kandydowanie na burmistrza czy zasiadanie na stołku prezesa w firmie, która m.in. zarządzała wysypiskiem śmieci. W zawodzie zaliczył trzy nieudane epizody w Pelikanie Łowicz, Legionovii i Zawiszy Bydgoszcz. I mogło się wydawać, że jako trener został negatywnie zweryfikowany na amen.
Przełom nastąpił dopiero w poprzednim sezonie, który Bartoszek rozpoczął w I-ligowej Chojniczance. I nie tylko pod względem wyników, bo także sam szkoleniowiec – jako człowiek – wydawał się zupełnie odmieniony. Z faceta, którego ciężko było lubić przemienił się w faceta, którego ciężko nie lubić. A ze średniego trenera bez wyników w niezłego trenera z wynikami. Chojniczankę zostawił na premiowanym awansem drugim miejscu w tabeli I ligi, z tylko jedną porażką w szesnastu meczach. Natomiast Koronę nie dość, że utrzymał, to jeszcze wprowadził do grupy mistrzowskiej i finalnie zajął z nią piąte miejsce. A na koniec zgarnął indywidualne wyróżnienie dla najlepszego trenera sezonu 2016/17.
Przy Bartoszku w Kielcach rozkwitło wielu piłkarzy. Począwszy od stojącego w bramce Borjana, po zupełnie odmienionego Rymaniaka, Grzelaka (który zapracował sobie na transfer do Hearts), przeżywającego kolejną młodość Kiełba, czy Żubrowskiego, którego właśnie ten szkoleniowiec wprowadził do ekstraklasy. A przede wszystkim rozkwitł zespół, który ze zbitki przypadkowych piłkarzy przemienił się jeden zdrowy organizm. W ekipę wybieganych, agresywnych i walczących do końca piłkarzy. W grupie mistrzowskiej poprzedniego sezonu już wszyscy musieli czuć przed kielczanami respekt. Żołnierze Bartoszka zabrali punkty Jagiellonii i Lechii, a także minimalnie przegrali z Lechem i Legią, za każdym razem po wielkich kontrowersjach sędziowskich.
Po poprzednim sezonie, w którym Rumak zostawił Śląsk dwa punkty nad strefą spadkową a Bartoszek wykręcił w Koronie wynik wyraźnie ponad stan, tego typu wymiana na stołku trenerskim Bruk-Betu nie może być traktowana inaczej niż jako wzmocnienie. Tym bardziej, że Słoniki – po tym jak w zeszłym sezonie cieszyły się mianem rewelacji rozgrywek i skończyły w grupie mistrzowskiej – obecnie z pięcioma punktami po dziewięciu meczach zamykają ligową tabelę.
Ale też z całą pewnością niecieczanie za Rumaka nie grali na miarę swojego potencjału. Jasne, wielkich gwiazd w szeregach nie mieli i nie mają, ale już kilku piłkarzy z potencjałem na urośnięcie przy Bartoszku z pewnością się znajdzie. Gutkovskis, Śpiączka, Pawłowski, Piątek, Jovanović, Putiwcew, Mucha – każdy z nich niejednokrotnie już udowodnił, że ma potencjał na bardzo solidne ligowe granie. Jeżeli nowemu trenerowi uda się dotrzeć do całej siódemki, uformuje się naprawdę porządny trzon zespołu, a sezon w Niecieczy wcale nie musi zakończyć się smutno.
Tym bardziej, że Bartoszek pokazał już Kielcach, że umie momentalnie zakasać rękawy i osiągnąć szybkie rezultaty. I właściwie możemy mu tylko życzyć, by za jakiś czas – kiedy już będzie odchodzić z Bruk-Betu – został pożegnany w podobny sposób jak w Koronie. Chociaż nie mamy do końca pewności, czy przy niecieczańskich zwyczajach jest to w ogóle możliwe…
Fot. FotoPyK