Reklama

Górnik daje show i… prezenty. Robak ich nie marnuje

redakcja

Autor:redakcja

16 września 2017, 21:06 • 3 min czytania 15 komentarzy

W tej zmiennej jak humor kobiety w ciąży lidze mecze Górnika Zabrze stają się gwarancją emocji. Jeśli wasz znajomy, który kocha angielskie dreszczowce lub zachwyca się jakością w Hiszpanii, puka się w czoło, gdy mówicie o oglądaniu ekstraklasy, kupcie piwko, zamówcie pizzę i zaproście go na mecz z udziałem bandy Marcina Brosza. Powinien być zadowolony. Co prawda Kurzawa to nie Isco, co prawda Angulo nie ma startu do Aguero, ale panowie potrafią generować fajne chwile. 

Górnik daje show i… prezenty. Robak ich nie marnuje

A jeśli jeszcze trafi się zespół, który podejmuje rękawice, to już w ogóle mamy 90 minut bez nerwowego spoglądania na zegarek. A Śląsk po ograniu Cracovii i Legii musiał przyjechać do Zabrza z pewnością siebie wypisaną na twarzach – ten mecz najzwyczajniej w świecie zapowiadał się dobrze i nie zawiódł.

Już po jakichś sześciu minutach prowadzić powinien Górnik i to niekoniecznie tylko jednym golem. A to do dobrej piłki doszedł Wolsztyński, ale trochę się zagapił. A to Kurzawa sprawdził czujność Wrąbla. A to Suarez znalazł się w dwóch wyśmienitych sytuacjach – raz paradą popisał się bramkarz Śląska, raz piłka odbiła się od poprzeczki. Wejście tak mocne, że trzeba było zapiąć pasy, zabrakło jedynie wciśnięcia piłki do bramki. Na to musieliśmy poczekać do 24. minuty. Do głosu zaczęli dochodzić piłkarze Śląska, ale to Kurzawa kropnął z wolnego w słupek, a piłka wylądowała pod nogami Angulo. Hiszpan powrócił na ligowe boiska w dobrym stylu – dziesiąty gol w ósmym meczu – czapki z głów.

Pierwsza połowa rozpoczęła się od bombardowania bramki Śląska, na początku drugiej to goście poszukali gola wyrównującego. Na bramkę polował Cotra, dwa razy pomylił się minimalnie – najpierw strzelał głową obok bramki, później trafił w słupek. W drugiej sytuacji dobić mógł jeszcze Pich, ale wydawał się trochę zaskoczony takim obrotem spraw.  No ale to był dopiero początek dobrej zabawy, bo później…

Kądzior poszukał okienka bramki Wrąbla, ale bramkarz spisał się na szóstkę.

Reklama

Po wrzutce w pole karne Górnika Suarez pograł w siatkówkę, sędziemu pomógł VAR i mieliśmy jedenastkę. A jak karny, to Marcin Robak. A jak Marcin Robak, to z reguły gol.

Świetną centrę z wolnego zaliczył Kądzior, Wieteska strzelił tak, że dobrze dysponowany Wrąbel musiał skapitulować.

Dobrą kontrę zmarnował Urynowicz, który tak przejął się swoją okazją, że podarował piłkę kibicom.

Jeszcze raz huknął Kurzawa, tym razem poprzeczkę.

Cotra dośrodkował z wolnego, piłki nie utrzymał Loska i z kolejnego prezentu skorzystał Robak.

2-2! To tylko najważniejsze sytuacje, w skrócie – działo się! Jasne, było sporo indywidualnych błędów, z czego wynikały dobre okazje, ale w tym wypadku polecimy banałem – nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. No bo jednak wolimy, gdy piłkarze biorą sprawy w swoje ręce, chcąc wygrać, a nie czekają na rozwój wypadków i zadowalają się remisem.

Reklama

Śląsk znów pokazał się z niezłej strony – nie przeczymy, ale punkt z Zabrza wywozi głównie dzięki temu, że rywal był nieskuteczny, dobrze grał Wrąbel, no i otrzymał prezenty od Suareza i Loski. Z jednej strony, jak już zdążyliście zauważyć, podobają nam się mecze Górnika, z drugiej – trzeba też spojrzeć chłodniejszym okiem. Ta drużyna znów traci punkty dość frajersko, ma ich na koncie mniej niż powinna. Wiemy, że to młoda ekipa, ale jak długo można płacić frycowe? Panowie, pobudka – warto przed tą bardzo fajną publicznością pokazać też trochę wyrachowania.

[event_results 358434]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...