Katarzynów to metropolia tak niepozorna, że jej sołtys mieszka w Zygmuntowie. W Katarzynowie nie uświadczysz ani sklepu spożywczego, ani OSP. Ale to właśnie tutaj odbywają się prawdopodobnie najmniej prestiżowe rozgrywki na północ od Zwrotnika Koziorożca – Puchar Knura, Wiejska Ligi Piłki Nożnej i Jeszcze Niższa Liga.
To właśnie tutaj pasjonaci pokazują, że jeszcze piłka nożna na wsiach nie zginęła.
***
Nie wiem ile dokładnie klubów działa aktualnie na najniższym szczeblu piłkarskiej piramidy rozgrywkowej. Nie wiem czy więcej, czy mniej niż dawniej. Wydaje mi się jednak, że mniej i nie jest to przypadek, a tendencja.
LZS Chrząstawa przez lata w swojej gminie był piątym kołem u wozu, drużyną-żartem, która nie miała szans w derbach z Chociwiem, a koło Widavii nawet nie stała. W tym roku derbów nie będzie. Chrząstawa to ostatni piłkarski reprezentant gminy.
Sokół Skromnica, wyjadacz B-klasowych muraw, którego planowałem od dawna odwiedzić. Okazji mieć nie będę – rok założenia 1975, rok śmierci 2017.
Gdy robiłem reportaż o Iskrze Stolec, jeden z graczy w szatni zwrócił uwagę, że im nie grozi spadek. Im grozi, że przestaną istnieć. Tak samo jak futbol w moim rodzinnym mieście, Kolumnie (5 tysięcy mieszkańców), gdzie gdy zmarł sponsor, skończyła się piłka.
Ile boisk, na których zagrywaliście się od rana do wieczora, teraz stoi pustych? Względnie zostały zagospodarowane w inny sposób, ale alternatywa nie powstała?
W Katarzynowie mogło być podobnie. Ten sam los spotkał wiele okolicznych wiosek. Ale choć pustynia pochłonęła innych, tu powstała oaza.
***
– Zapał to jedyne co mam.
Mieszkający obok katarzynowskiego boiska Kamil Freliga – rocznik 1996 – twierdzi, że te słowa najlepiej oddają jego charakter. Nie wiem jak z innymi cechami, ale szybko przekonuję się, że jego zapał jest z gatunku tych, po których stawiasz sobie pytanie:
Czy jego doba ma czterdzieści godzin?
Być może bierzecie udział w jakiejś lidze halowej. Frelidze tak się spodobała jego “halówka”, że założył o niej portal, opisywał każdy mecz, robił szóstki kolejki, krótkie wywiady z zawodnikami, ligę typerów.
Idźmy dalej: Kamil lubi polski punkrockowy zespół Warsaw Dolls. Słuchanie ich kawałków, wyjazd na koncert? Mało. Zrobił bootleg ich koncertu, potem okładkę, wypalił kilkanaście płyt i je rozdał, m.in wokaliście zespołu.
Studiuje bohemistykę. Nie wiem jak trafia się na bohemistykę, więc pytam.
– Bo obejrzałem “Czeski film” Łukasza Jedynastego. Zostaw to jak możesz, zawsze chciałem tak komuś odpowiedzieć.
Uważam, że na filmach się znam, ale tego filmu nie znam. Drążę więc temat.
– Prawdziwego poważnego powodu nie ma. Chciałem iść na filologię, więc złożyłem papiery na polską, czeską i rosyjską. Dostałem się na każdą, ale mówienie po czesku zawsze wydawało mi się czymś fajnym.
Licencjat będzie pisał z fenomenu coverów, sam coveruje The Ramones. Kino? Wystarczy spojrzeć na zajawiające ligę plakaty. Kamil jest grafikiem samoukiem:
– Lubię Szczęki, zrobiłem więc plakat w stylu Szczęk. Lubię też Godzillę, więc zrobiłem na Godzillę. Dwa lata temu zrobiłem nawiązujące do Batmana i Supermana. W pierwszym roku do tryptyku Marylin Monroe Andy’ego Warhola. Ale nie rób sensacji, każdy ogląda filmy i słucha muzyki.
Ale nie każdy analizuje stroje klubów piłkarskich, a potem przygotowuje o tym fachowe artykuły na Serieapolonia.pl. Nie każdy wskaże ci, że nieprzypadkowo na strojach Sampdorii jest napis po włosku “najpiękniejsze koszulki na świecie”, albo jak świetnie dba o branding MLS i La Liga.
Nie każdy założył Stowarzyszenie Miłośników Kultury Fizycznej i Nie Tylko ale Przede Wszystkim. Na razie stowarzyszenie zajmuje się organizacją rozgrywek piłkarskich, ale pomysłem jest np. zorganizowanie w pobliskich Koluszkach koncertu z okazji pięćdziesięciolecia Ramones, względnie… dnia Batmana.
– Można by zaprosić Bartka Biedrzyckiego, który mocno siedzi w tematyce Batmana, przeprowadziłby prelekcje o ekranizacjach komiksów.
Dobre, ambitne pomysły, są domeną nas wszystkich. To, co wyróżnia nielicznych, to śmiałość wdrażania ich w życie – ta ulotna, a kluczowa granica między gdybaniem, a działaniem. Dlatego pomysł wiejskiej ligi nie zakończył się na licealnym korytarzu i dyskusji z kolegą Konradem Dąbrowskim.
Boisko w Katarzynowie stało wówczas odłogiem, co wiem z relacji Jarosława Kłosińskiego, mieszkającego w Zygmuntowie sołtysa sołectwa Katarzynów-Zygmuntów.
– To boisko zrobiliśmy własnymi siłami dwadzieścia lat temu. Klepisko pełne gór, pagórów, ale własne. Rzut rożny wykonywałeś ze środka piaszczystej drogi, takie duże drzewo tam jeszcze rosło. Na boso się grało, bez linii, tylko bramki zbiliśmy z drewna. Graliśmy po szkole i w weekendy, a później kupiliśmy sobie jednakowe koszulki i jeździliśmy grać z okolicznymi wioskami. Pograło się, a potem pośmiało, pogadało. Z czasem jednak zmieniły się priorytety życiowe. Gdy założyłem rodzinę, inne sprawy wzięły górę.
Nastąpiła wymiana pokoleniowa i teraz to młodzi, w tym Kamil Freliga, co niedzielę grali derbowe starcia z Redzenią czy Słotwinami. Pomysł rozgrywek ligowych miał być rozwinięciem międzywioskowego kopania. Sęk w tym, że Kamil podchwycił w swoim stylu: zrobił stronę internetową, przez którą można się było zapisywać. Stworzył logo, założył fejsa, grafiki, zaczął to wszystko rozkręcać. Wkrótce zgłaszały się drużyny z całej okolicy, z Brzezin, Rogowa, Koluszek.
– W B klasie niby każdy dziś może grać, ale jednak nie każdy ma na to czas. U nas kadry są szerokie, a gra się po siedmiu plus bramkarz, więc zawsze zbierzesz skład. Możesz grać tak sobie, dla żartu, ale jednak w lidze jest po prostu ciekawiej.
Dlatego grają tu nawet okoliczne B-klasowe gwiazdy, których kunszt widoczny jest gołym okiem. Dziś Wiejska Liga Piłki Nożnej to dwie klasy rozgrywkowe, a także Puchar Knura, w którym szanse na triumf mają wszyscy uczestnicy. Rozgrywki trwają od kwietnia do września. Podział lig powstał, by nie było drastycznych dysproporcji w poziomach drużyn. Dawniej zanotowano np wynik 58:5, a przecież to mecze 2×35 minut.
– Jan Karliński tam grał, a że grał, to musiał strzelać z dystansu. A że ma strzał z dystansu, to strzelał. I wyszło 58:5. W tym roku sensacją są Wikingowie. Zgłosili się w dziewięciu, myślałem, że będą wszystko przegrywać. A przyszło paru zawodników i wygrali drugą ligę. Generalnie jednak mistrza wyłoniliśmy dwie kolejki przed końcem, mistrza drugiej ligi dopiero tydzień temu, więc jest dosyć wyrównanie.
Gdy kończy się sezon WLPN, zaczyna się Jeszcze Niższa Liga.
– Wymyślił to jeden z kapitanów, ja wymyśliłem nazwę w oparciu o 90minut.pl – wchodzę tam często w zakładkę Niższe Ligi i wpadło mi do głowy, że to co robimy, jest jeszcze niżej. To jakby jesienna edycja wiejskiej, która zaczyna się w październiku. Poziom jest słabszy, nie ma najmocniejszych drużyn, za to zgłasza się sporo młodszych, choćby złożonych z gimnazjalistów. Mniejszy prestiż, mniejsze wydarzenie, ale w tamtym sezonie np. mecze zarówno o trzecie miejsce jak i finał kończyły się w superemocjonujących karnych.
Jan Karliński swoją drogą, ale prawdziwą legendą jest Mati Kobus. Raz w miejscowym Coco Jumbo, raz w Orłach, raz w Rawce Wierzchy. Nie zmienia się tylko jedno: zawsze jego drużyny są najsłabsze, a on jest liderem i ostoją puszczającej najwięcej bramek defensywy.
– Ja się tym wszystkim jaram bardziej niż ci wszyscy zawodnicy. Na początku był na to szał. Mówiło “idziemy na Wiejską” nawet w Koluszkach. Kiedyś cztery mecze jednego dnia były o różnych porach. Pojechałem na każdy i na każdym byli kibice. Sam jeździłem z zeszytem i notowałem strzelców.
Jak merchandising, to merchandising. Siostra Kamila prezentuje koszulkę Pucharu Knura
***
Stadion Olimpijski w Katarzynowie to tylko jedna z aren Wiejskiej Ligi Piłki Nożnej (mecze gra się systemem dom-wyjazd), ale zdecydowanie najważniejsza. To tu wszystko się zaczęło. To tutaj też miał miejsce kolejny dobitny dowód tego, jaką siłą potrafi być oddolna inicjatywa.
Po drugim sezonie WLPN boisko zmierzało w kierunku ugoru. Sołtys Jarosław Kłosiński:
– Młodzi, pełni optymizmu podchodzili do tematu z humorem – zaoramy, nawieziemy ziemi, wyrównamy, zasiejemy nową trawę, ubijemy i na wiosnę gramy. Osoby z zewnątrz, z którymi również rozmawiałem proponowały różne rozwiązania, które w większości były trafne, ale ze względu na nasze ograniczone możliwości finansowe pozostały tylko w sferze marzeń. Nie mieliśmy pieniędzy, nie dysponowaliśmy odpowiednim sprzętem mechanicznym, nie wiedzieliśmy skąd wziąć czarną ziemię, ale mieliśmy świadomość tego, że jak zaczniemy, to drobnymi krokami dopniemy swego. Mieliśmy przecież silne ręce i sporo zapału. I z takim zapleczem przystąpiliśmy do działania.
Na zebraniu wiejskim ludzie zgodzili się z inicjatywą. Mieszkaniec Katarzynowa, Sławek Krupinski, “talerzował” teren dzięki własnemu sprzętowi. W grudniu otrzymaliśmy nieodpłatnie dwie wywrotki czarnej ziemi z firmy SETJA z Długiego, następnie cztery od firmy wykonującej niwelację pobocza drogi na Zygmuntowie. Kolejne pochodziły z niwelacji terenu pod budowę obiektu produkcyjnego dla norweskiego koncernu motoryzacyjnego Kongsberg Automotive. Następnie znowu talerzowanie własnym sprzętem. Potem ciężkie brony, Ursus z napędem na cztery koła i rozgarnięta ziemia. Brony jak to brony, ładnie bronują i przy okazji wyciągają wszystko to, co jest na ich drodze – kamienie, korzenie chwasty. Nie ma rady, trzeba było to wszystko wyzbierać i wstępnie rozgrabić. Zaczęła się ciężka fizyczna praca, którą wykonali mieszkańcy mieszkańcy i młodzież z sołectwa.
Co potem? Wszystko opisała “Witryna Wiejska”: Przydałoby się cały teren profesjonalnie zniwelować i wyrównać. Sołtys kilkukrotnie rozmawia z lokalną firmą drogową. Mają duży nawał prac, ale jest nadzieja, że dadzą radę znaleźć wolny termin. 25 marca Jarosław Kłosiński dostaje informację, że jedzie ciężki sprzęt. Po czterech godzinach boisko jest perfekcyjnie wyrównane. Jest gładkie jak stół, ale są ślady po sprzęcie. Operator Heniek Jóźwik i jego Ursus C330 z lekkimi bronami ostatecznie likwidują nierówności. Ponownie pojawiły się jeszcze drobne kamienie i korzenie. Mieszkańcy zwarci i gotowi. Znów akcja „grabie”, ale już dokładniej pod sianie trawy. 85 kg. trawy rozsiewane jest ręcznie i dokładnie po całej płycie pod okiem naszego fachowca od zieleni, Tomka Woźniaka. Uprzednio jeszcze raz grabienie i zraszanie ziemi, żeby się lepiej trawa przyjęła. Po czterech godzinach wszystko gotowe. Pozostało tylko wałowanie, wstępnie robią to koledzy przy pomocy quada.
Z końcem kwietnia, szary plac powoli zmienia swoje oblicze i pojawia się piękna zielona trawa. Nawadniania przez Jana Woźniaka, który użycza węża ogrodowego i przydomowego kranu. Pracy nie odmawiają strażacy z OSP Długie, którzy wozem zraszają murawę. O stan murawy dbają mieszkańcy, koszona jest sołecką kosiarką. Szatnie? Jeden z kolegów nieodpłatnie odstąpił barak, z funduszu sołeckiego załatało się dach i odmalowało elewację. Wiaty boiskowe dla piłkarzy wykonali ślusarze z Zygmuntowa. Trybunami są rzędy krzeseł ściągniętych z dworca.
Nawet maszyna do robienia linii jest tutaj dziełem własnym, wykonał ją ojciec Kamila.
Trochę to trwało, ale powstało cacko, które mogłoby zakasować niejeden nawet A klasowy stadionik. W okolicy są inne boiska, ale według Kamila są coraz rzadziej używane – przykładem Wągry, Słotwiny, Stamirowice. Piłkarze ze Słotwin dawno grają tutaj.
– Gdyby nie liga, nie wiem ile osób by tu grało. Może dalibyśmy radę rozegrać parę meczów przez całe wakacje.
***
Trwa impreza kończąca sezon, jest więc zarówno kiełbasa z grilla, jak i muzyka, od Myslovitz po Zenka. Piłkarze grają więc choćby pod typowo piłkarski przebój “Los chce ze mną grać w pokera”, który napędza niejedną akcję.
Oglądam mecz Katarzynów Legends – SLU. Stawka niebagatelna: SLU gra o wygranie drugiej ligi, porażka to raptem baraż. Katarzynów Legends gra o drugie miejsce i uniknięcie barażu.
Katarzynów Legends to nazwa bardzo trafna: średnia wieku stanowi 38 lat, czyli trzon drużyny stanowią ci, którzy lata temu wykonali tu pierwsze kopnięcie piłki. Do tego dochodzą młodzi, jak wchodzący z ławki Kamil.
Każda z drużyn ma własne oficjalne stroje, każda ma swój herb. Niektórzy, jak Kociaki Felicjanów, dorobili się własnych ultrasów, którzy przyjeżdżają na mecze i śpiewają wyszukane przyśpiewki w stylu “Kociaki K, Kociaki S, Kociaki to jest klub the best”. SLU powstało z rozłamu Turbo Team, lokalnego Manchesteru City, który podobno nawet płacił za grę. Czasami drużyny wypełniają miejscową lukę: Fenix Wągry grał w B-klasie, ale to jedyny feniks, który upadł. W WLPN w ich miejsce grali Dos Santos Wągros.
Przed meczem nowoczesna rozgrzewka bojem, czyli głównie strzałami. Uwagę zwraca też sołtys Kłosiński na bramce, który stara się nie łapać piłek, tylko od razu wybijać, uruchamiając kontrę. Freliga:
– Mój styl gry odwołuje się do lat siedemdziesiątych. Nie biegam, nie wracam, nie walczę, czasem zagram dobrą prostopadłą piłkę. Tu się dobrze z kolegą rozumiem, on też nie wraca.
– Ja jestem typową dziewiątką.
– Czyli stoi na sępa.
Katarzynów roznosi rywala 9:0, choć wcześniejsze starcie obu drużyn skończyło się remisem. Bohaterem jest sołtys Kłosiński, który choć został golkiperem tylko dlatego, że w zeszłym roku złamał nogę i nie może już biegać, tak dzisiaj zaczarował bramkę, zamykając ją jak sezam. Przywieziony przeze mnie ekspert, mający za sobą cztery treningi z B klasowym Powstańcem Dobra, komplementuje talent doświadczonego bramkarza.
Podsłuchane w szatni SLU:
– Co to jest to Weszło?
– Podobno duży portal piłkarski.
– A niech spróbóją nas źle opisać. Nie mieliśmy najlepszego składu i dlatego tak to wyglądało.
Zgodnie z prawdą piszę więc, że obejrzałem 9:0 fartowne, a SLU było drużyną lepszą, przeważającą.
Sołtys, a także Jacek Jankowski, bohater meczu kapitanów
***
Truskawką na torcie jest mecz kapitanów. Jacek Jankowski to MVP spotkania, nie tylko bowiem obiektywnie rzecz biorąc jest najlepszy na boisku, ale zarazem dorabia na drugim etacie jako miejscowy Tomasz Hajto. Jego komentarz prosto z boiska godny złotego mikrofonu, a także nagrody im. polskiej myśli szkoleniowej.
– Z bolca! Z bolca wal!
– Tuba! Tubaaa!!!
– Jebnij! Pałuj do przodu!
– Laga twoja mać!
– Zobacz jak idę!
– Nie ma faulu, z głodu padł!
Jankowski zna też sztukę wywierania presji na arbitrze. Gdy został sfaulowany na trzydziestym metrze, krzyknął “karny!”. Niestety problemem był brak arbitra, który dzisiaj nie dojechał. Nawet gwizdka brakło, więc przerwę wyznaczał ten, kto posiadał najdonośniejszy gwizd.
Jankowski wie kiedy ulec partnerowi z drużyny, dlatego nie protestuje gdy słyszy:
– Ja wywalczyłem rzut wolny, ja strzelam, wypierdalaj.
Jankowski wyznacza też taktykę przed karnymi.
– Panowie, ładować z bolca!
Przed decydującym karnym rozwiązuje buty strzelcowi rywali. Fortel nie zdaje egzaminu, mecz kończy się remisem, także w jedenastkach. Kto wie jak by się ten mecz zakończył, gdyby nie ryzykowna tuż po przerwie taktyka lotnego bramkarza. Mecz All Star, pełen sztuczek, trików, spełnił oczekiwania. Trybuny aktywnie komentują:
– Ten dobry, chyba z Huge Cocksów.
Po meczu mam przyjemność rozmawiać z bohaterem spotkania, Jackiem Jankowskim:
– Jak oceniasz spotkanie?
– Sympatyczny mecz pełen walki i alkoholu.
– Dużo gry z bolca.
– Oczywiście. Tak grają polscy piłkarze.
– Dlaczego nie grasz w Ekstraklasie?
– Właśnie też się dziwię. Mówią, że to przez nadwagę, ale tam też mają.
Na koniec karnego strzela pani Krystyna Lewandowska, zastępczyni burmistrza, która także odwiedza imprezę. Urząd miasta dorzuca się do organizacji WLPN, tak samo okoliczni sponsorzy. Czas na liczne puchary i trofea, a potem można rozpocząć nawadnianie zmęczonych organizmów.
Mistrzowie ze “Strefy Zrzutu”
Pani burmistrz wręcza Puchar Knura. Przewidziana jest okazała nagroda
***
Niby coraz mniej osób ma czas na piłkę, niby futbol szczególnie na wsiach grany jest coraz rzadziej, ale jak widać chęci wciąż są – czasem trzeba tylko stworzyć scenę. WLPN to przykład tego, że może trzeba tylko ruszyć kostki domina, a potem wszystko podlać solidnie “zapałem”. W Katarzynowie wokół tej inicjatywy jednoczą się ludzie, liga wyciąga ich z domów, daje wspólny cel, powód do spotkań. Wiąże społeczność. A te wszystkie szczegóły, jak losowania live, oprawa graficzna, herby, aplikacja mobilna, nawet dystans do siebie, czynią ją perełką wśród jej podobnych.
Dawno żaden mecz nie sprawił mi tyle frajdy, co choćby wyrównane starcie kapitanów WLPN. I wiem dlaczego:
Bo tutaj nikt mnie nie robi w konia. Jeśli mecz w Ekstraklasie jest marny, czuję niesmak, czuję się oszukany. Wiem, że przede mną są goście, którzy zarabiają dziesiątki tysięcy, a potem przekłada się to na pół celnego strzału w dziewięćdziesiąt minut.
Piłka nożna traktowana zupełnie poważnie musi być na naprawdę wysokim poziomie, by sprawiać satysfakcję. Tutaj natomiast – nie ukrywajmy – atutem są liczne komediowe akcje. Podanie do bramkarza. Asysta od drutów wysokiego napięcia. Sombrero założone sobie, bramkarze grający w nowoczesnych niewidzialnych rękawicach, zawodnik tłumaczący się ze swojego za długiego podania “ja nad tym nie panuję”. To się ogląda, to jest przyprawą.
Nie jest zarazem tak, że chłopaki robią sobie na boisku jaja – walczą, chcą wygrać, nawet pokazowy mecz kapitanów to duże zaangażowanie. Idzie się wciągnąć, jesteś ciekaw kto to wszystko wygra. I wierzcie mi, że czasem naprawdę błyśnie i ładna akcja. Asysty T. Woźniaka z Katarzynowa – palce lizać. Jacek Jankowski, trzykrotny mistrz ligi, też jak poszedł w rajd, to miło było popatrzeć.
Za każdym razem, gdy będziecie rozczarowani poziomem waszej drużyny, czy jest to Barca, czy Real, czy Legia czy Lech, polecam wam: idźcie na niższą ligę. Zobaczcie co słychać w B klasie. To może doświadczenie, z którego może nie zapamiętacie koronkowych akcji, ale może być nie mniej dające satysfakcję i radochę. To może był miła odtrutka na tzw. futbol na wysokościach. Ale może poczujecie do takich klimatów autentyczną miętę – jest do czego.
Leszek Milewski
Coś ciekawego dzieje się w twoim regionie? Napisz
Fanpage Wiejskiej Ligi Piłki Nożnej
PS od Kamila Freligi: jak komuś nudzi się granie na orlikach dla zabawy i chciałby zrobić ligę to może się zgłosić przez fanpage lub do mnie i my zrobimy stronę www, zapewnimy wsparcie dzięki sponsorom, udostępnimy logo i nazwę.