GKS Katowice bardzo chciałby wrócić do ekstraklasy – większe lub mniejsze nadzieje są właściwie co roku, ale zawsze brakuje zwycięstw i punktów, bilety do umownej elity dostało już wiele zespołów, natomiast GKS z kolejki jest regularny wypychany. Teraz ma mu pomóc Piotr Mandrysz, czyli specjalista od awansów, ale początek sezonu nie zapowiada przełomu. Dziś katowiczanom bliżej do spadku niż do awansu i spotkanie z Zagłębiem Sosnowcem nie okazało się świeżą dostawą optymizmu, bo GKS dostał po głowie 0:3.
Dopóki utrzymywał się bezbramkowy remis, nikt nie zmusiłby nas do postawienia wszystkich oszczędności na Zagłębie. To nie był mecz w tym stylu, gdzie jedna drużyna atakuje, druga rozpaczliwie się broni i dwa zera na tablicy wyników traktuje jak błogosławieństwo. Było to bowiem spotkanie stojące na dość przeciętnym poziomie, gdzie o wielu sytuacjach decydował przypadek. Przykład z jednej strony: GKS chciał elegancko wyprowadzić piłkę od bramki, ale zrobił to tak nieudolnie, że zamiast ataku pozycyjnego katowiczan był szybki strzał Łuczaka, minimalnie niecelny, w boczną siatkę. Przykład z drugiej strony: Makowski stracił piłkę w środku pola, Kalinkowski pognał na bramkę Kudły, ale w ostatnim momencie trochę za bardzo wypuścił sobie piłkę, skazując się na marny strzał, który bramkarz dość spokojnie odbił.
Może gdyby jedna z pierwszych akcji meczu przyniosła skutek – ta, gdy Mularczyk nie wykorzystał podania Nowaka, mając przed sobie tylko bramkarza – mecz ułożyłby się inaczej, byłoby w nim więcej jakości. A tak, trzeba było poczekać, co się z chaosu wyłoni.
Ostatecznie stanęło na bramce dla Zagłębia. Poszło dośrodkowanie z wolnego wykonywanego z boku boiska, piłka po przebitce powędrowała na długi słupek, tam stał Cichocki, który zgrał futbolówkę do środka, gdzie odnalazł się Makowski i otworzył wynik spotkania. Goście nie potrafili na ten cios odpowiedzieć, więc sami przyjęli drugi po blisko 30 minutach. Sędzia uznał, że Kamiński zatrzymał strzał ręką, a skoro stał w szesnastce, to wskazał na wapno. Można dyskutować – z jednej strony piłkarz GKS-u miał rękę ułożoną naturalnie, ale z drugiej obrócił się do uderzenia tak, że sędziujący Wajda mógł dostrzec zamiar. W każdym razie jedenastkę na gola zamienił Sanogo.
Jeśli jednak tutaj mamy wątpliwości, to nie mamy ich w drugą stronę – Cerimagić chwilę później był podcinany w polu karnym Zagłębia, a arbiter tej dość prostej sytuacji nie dostrzegł i nie dał szansy gościom na podjęcie walki o choćby punkt. Zamiast jedenastki była za to czerwona kartka i trzeci gol dla Zagłębia. Nerwy puściły Kamińskiemu, sfaulował rywala w środku pola i wyleciał za drugą żółtą, potem świetne podanie od Sanogo wykorzystał Milewski i po zabawie.
GKS ma osiem punktów po ośmiu meczach, Zagłębie 10. Oba te wyniki są mizerne, natomiast jeśli ktoś wysłał sygnał, że jeszcze chce powalczyć o awans, byli to oczywiście gospodarze.
Zagłębie Sosnowiec – GKS Katowice 3:0
Makowski 56′ Sanogo 83′ Milewski 90+3′
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Olimpia Grudziądz 3:0
Tomczyk 32′ Sierpina 67′ Sabala 84′
Stal Mielec – Puszcza Niepołomice 1:1
Cholewiak 90+1 – Orłowski 21′
Fot. FotoPyk