Jako klub lecisz z ligi. W międzyczasie wychodzą na jaw kolejne brudy, kolejne zaległości, podwójne umowy, niespłacone długi. Zawodnicy uciekają z tonącego okrętu jeden po drugim, a jednocześnie mało który w miarę ogarnięty życiowo piłkarz przyjdzie do ciebie grać ze świadomością, że z kasą może być różnie. Sezon po spadku zaczynasz z minus pięcioma punktami, porażka goni porażkę. W zasadzie jedynym kapitałem, który ci pozostał – poza mocno już zakurzonymi trofeami sprzed lat – są kibice. Co więc w takiej sytuacji robisz? Doisz ich do cna. Tak w każdym razie wymyślili to sobie w Chorzowie.
Kilka dni po porażce 3:4 z Chojniczanką, piątej w szóstym meczu sezonu, ktoś w Ruchu wpadł bowiem na pomysł, by… podnieść ceny biletów. By wywindować je do poziomu, na jakim nie były nawet w ekstraklasie.
„Minimalnie wyższe ceny”. Piękne sformułowanie, by określić, że kibic, który w poprzednim sezonie na przykładowy mecz ekstraklasy z Wisłą Płock wszedł za 20 zł, teraz zapłaci 50% więcej za mecz z pierwszoligowym GKS-em Tychy. I to tylko pod warunkiem, że kupi wejściówkę odpowiednio wcześniej, bo w dniu meczu i dzień przed spotkaniem jej cena rośnie do 35 złotych. Czyli – za pieniądze, za które w poprzednim sezonie mógł oglądać grającą w Champions League Legię z Vadisem, Nikoliciem i Prijoviciem, teraz popatrzy sobie na wracającego na Cichą ze swoją tyską ekipą Pepe Ćwielonga.
Zastanawiamy się, co mogło zmotywować działaczy Ruchu do takiego właśnie posunięcia. Jakim cudem miał prawo zaistnieć w rzeczywistości, a później – o zgrozo – zostać przyklepany przez władze klubu podobny schemat:
Jedynym wyjaśnieniem byłoby ustalenie takich zmian z kibicami, będące swego rodzaju porozumieniem mającym na celu wsparcie klubowej kasy, z której zapewne nie wysypują się pieniądze. Tak też można było wnioskować z pierwszych zdań komunikatu o podwyżkach. „Minimalnie wyższe ceny biletów w przedsprzedaży i wprowadzenie stopniowania cen wejściówek wraz ze zbliżającym się terminem spotkania, to najważniejsze zmiany jakie zaproponowaliśmy kibicom, którzy będą kibicować „Niebieskim” podczas meczów na stadionie przy Cichej 6.”
Aż do dziś można się jeszcze było łudzić, że tak właśnie jest. Rano jednak grupy kibicowskie Niebieskich wydały następujący komunikat (za: niebiescy.pl):
Grupy Kibicowskie Ruchu Chorzów oraz Niebieskie Fan Cluby podjęły decyzję o zbojkotowaniu meczu z GKS-em Tychy, który odbędzie się w 14 września. Sympatycy 14-krotnych mistrzów Polski uważają, że ceny biletów na to spotkanie są stanowczo za wysokie.
Zgodnie z cennikiem, jaki został ogłoszony przez klub, za normalny bilet na sektory trzeba zapłacić 30 złotych, zaś po 10 września cena wzrasta do 35 złotych. To więcej niż chociażby na Wielkie Derby Śląska, które rozgrywaliśmy w Ekstraklasie! To także więcej niż na mecze drużyn występujących aktualnie w najwyższej klasie rozgrywkowej…
Dodatkowo pod uwagę trzeba wziąć sytuację, w jakiej od dłuższego czasu znajduje się Ruch Chorzów, pozycję w tabeli, grę zespołu, stadion oraz ogólną atmosferę panującą wokół klubu.
Grupy Kibicowskie namawiają fanów, aby przyłączyli się do bojkotu i nie kupowali biletów na mecz z GKS-em Tychy. Zaś ci, którzy już nabyli wejściówkę, mogą ją zwrócić w Strefie Kibica. Nie możemy się godzić na takie traktowanie przez działaczy klubu, którzy w ogóle nie wzięli pod uwagę zdania kibiców.
Grupy Kibicowskie Ruchu Chorzów
No i mleko się wylało. Okazało się, że Ruch nie zaproponował, tylko wcisnął kibicom swoje zmiany na chama. Licząc chyba na to, że uzgadnianie ich nie będzie konieczne, no bo w końcu kochający kibice zrobią wszystko, co tylko podsuną im ludzie rządzący Ruchem.
No to się grubo przeliczyli. Choć nie we wszystkim:
Innym, też istotnym argumentem wprowadzenia stopniowania cen biletów wraz z nadchodzącym terminem meczu, była chęć usprawnienia obsługi kibiców kupujących bilety bezpośrednio przed spotkaniem. W poprzednich sezonach pojawiały się narzekania na zbyt długie kolejki do kas. Wprowadzone rozwiązanie ma sprzyjać ich skróceniu.
Jak wnioskujemy po reakcji kibiców, zbyt długie kolejki do kas w najbliższym czasie nie będą w Chorzowie problemem.
Fot. FotoPyK