Czy ze strzelania rzutów karnych można uczynić sztukę? Kiedy patrzy się na jedenastki wykonywane przez Roberta Lewandowskiego, odpowiedź twierdząca nasuwa się sama. Polski napastnik wypracował sobie swój unikalny styl, z charakterystycznym zatrzymaniem w przedostatnim korku. Co ważne, ta taktyka nigdy go jeszcze nie zawiodła.
Wczoraj w Warszawie Lewy podchodził do jedenastki w ostatnich minutach, kiedy losy meczu były już przesądzone. Ale uderzył tak, że ludzie zgromadzeni na stadionie zaczęli się zastanawiać, czy w ogóle da się pewniej wykorzystać jedenastkę. Po postawie naszego napastnika widać było, że on wie, iż za chwilę piłka zatrzepocze w siatce, a ryzyko nietrafienia w bramkę jest podobne, co ryzyko nietrafienia samochodem w pięciopasmową autostradę. I to naprawdę fajnie, że doczekaliśmy się zawodnika, przy którym zasada “rzut karny to jeszcze nie gol” nie do końca pozostaje aktualna.
Z dzisiejszej perspektywy to wręcz niewiarygodne, że jeszcze niedawno tak klasowy wykonawca jedenastek nie był ich etatowym strzelcem w klubie. Tak naprawdę dopiero w zeszłym sezonie Lewy zaczął pochodzić do wszystkich karnych w Bayernie i od tego czasu trafił dla Bawarczyków 10 na 10 prób (plus jedno trafienie w konkursie rzutów karnych). Co więcej, podobnie jak w przypadku rzutów wolnych, Robert pokazał, że nigdy nie jest za późno na naukę. Wcześniej także zdarzało mu się strzelać karne, ale ani nie był aż tak skuteczny, ani nie miał tak dopracowanego wykonania. Z pewnością pamiętacie jego genialny mecz z Realem jeszcze w barwach Borussii i cztery zdobyte gole. Ten czwarty, właśnie z rzutu karnego, to właściwie było zamknięcie oczu i huknięcie z całej siły w środek bramki. Mimo podobnego efektu, wykonanie było tak odmienne, że aż ciężko uwierzyć, iż był to ten sam Lewy.
Od ostatniej przestrzelonej jedenastki Lewandowskiego minęło już przeszło 3 lata. Im dłużej Robert szlifuje swój nowy system, tym lepiej się w nim czuje. Jeszcze przed rokiem w kluczowym momencie Euro 2016, czyli rzutach karnych ze Szwajcarią, zdecydował się strzelić bez zwodu…
Jednak już kilka dni później z Portugalią sięgnął po swoje sprawdzone rozwiązanie i – takie mamy wrażenie – obecnie już na tyle się wyrobił, że nawet w najbardziej kluczowych momentach nie odpuści zatrzymania w przedostatnim kroku. Prędzej już będziemy oglądać, jak kolejni piłkarze będą kopiować sposób strzelania od Lewandowskiego.
W trwających eliminacjach mundialu polski napastnik ma już 12 trafień, co daje mu drugie miejsce w klasyfikacji strzelców, jedynie za Cristiano Ronaldo z 14 golami. Aż połowę swoich goli Lewandowski zdobył z rzutów karnych. Ale z tak wykonanych rzutów karnych, że z tego tytułu właściwie nikt nie powinien umniejszać jego dorobku strzeleckiego.
Fot. FotoPyK