Futbol już niejednokrotnie pokazywał, że historie w nim pisane potrafią być nieprawdopodobne, ale gdyby Syria, kraj opanowany przez wojnę, dostał bilety na mundial… To byłaby kapitalna sprawa, gotowy scenariusz na film, tylko go wziąć, spakować w kopertę i słać do Hollywoodu. Ze znaczkiem pocztowym jeszcze można się wstrzymać, ale warto mieć taki w gotowości – Syria zremisowała z Iranem na wyjeździe i wystąpi w kolejnej rundzie eliminacji.
Gdyby wygrali z Iranem, a Uzbekistan zabrałby punkty Korei, zagraliby na mistrzostwach od razu, bez konieczności przedzierania się przez baraże. Jednak, cholera, kto w ogóle ich podejrzewał, że na kolejkę przed końcem będą się liczyć w walce o cokolwiek? Przez wojnę swoje mecze domowe muszą grać w Malezji, część piłkarzy odmówiła występów w kadrze, którą finansuje Bashar al-Assad, głowa państwa. Lecz zwyczajnie dawali radę, regularnie gromadzili punkty, a po ostatniej wygranej z Katarem, 3:1, było jasne, że mają wielką szansę. – Wierzę, że damy radość naszym rodakom, oni tej radości potrzebują – mówił Omar Al-Soma przed meczem z Iranem.
Nie rzucał słów na wiatr, choć to gospodarze prowadzili grę bliżej pola karnego Syrii, to właśnie goście otworzyli wynik. Rzut wolny ze znacznej odległości – może i 35 metrów – wykonywał go wspomniany Al-Soma, bramkarz interweniował nieporadnie, tak, że wypluł piłkę wprost pod nogi Tamera Haja, który już wpakował prezent do siatki.
Syria are a step closer to World Cup qualification thanks to Tamer Haj Mohamad’s goal. They lead Iran 1-0. pic.twitter.com/XVPjAuPT3k
— jason ilagan (@jasonilagan) 5 września 2017
Iran, choć miał pewny awans przed meczem, zareagował. Może nie były to jeszcze huraganowe ataki, ale z każdą minutą gospodarze chcieli bramki wyrównującej coraz mocniej. Jeszcze Azmoun zmarnował sam na sam, jeszcze Pouraliganji nie trafił z głowy po wrzutce z rożnego, ale Syryjczycy bardziej skupili się na dotarciu do przerwy niż grze w piłkę, co się na nich zemściło. Przyszedł kolejny korner – wrzutka znów okazała się dobra, pierwsze uderzenie głową Taremiego bramkarz zbił na poprzeczkę, ale futbolówka odbiła się tak niefortunnie, że zatańczyła na linii i z kilkudziesięciu centymetrów dobił ją do Azmoun. Właściwie to Syryjczycy powinni się cieszyć, bo po golu w 45. minucie Iran nie miał dość. Doliczony czas pierwszej połowy też chciał wykorzystać, ale choćby strzał z wolnego w dobrym stylu obronił Alma, a dobitka, choć kuriozalnie niecelna, poszła ze spalonego.
Druga część gry przebiegała spokojniej i może to, a może brak większego doświadczenia, uśpiło Syryjczyków. Dostali bowiem bramkę najgłupiej jak się da, po aucie. Wrzutka, zgranie i gol, znów Azmoun. Goście co prawda bardzo chcieli odrobić, naprawić prosty błąd, ale brakowało im argumentów z przodu – mimo wielkiej pracy Al-Somy – i szczerze mówiąc, w pewnej chwili można było już pomyśleć, że to koniec. Wzruszający, ale jednak zostawiający Syryjczyków z pustymi rękami. Jednak oni znów zaskoczyli – gospodarze stracili piłkę w środku pola, poszła kontra, Mardikian przytomnie zagrał do wspomnianego Al-Somy, a ten jakoś zmieścił strzał w bramce.
Late equalizer by Omar Al-Soma for #Syria 🇸🇾 to keep their #WorldCup hopes alive was his 1st int’l goal!! Forever a hero now. #IRNvSYR 👏👏 pic.twitter.com/ztp1ud11oS
— Jason Foster (@JogaBonitoUSA) 5 września 2017
Z „syryjskiej” grupy do mundialu bezpośrednio awansowały Iran i Korea Południowa, największym frajerem okazał się jak zwykle Uzbekistan. Pisaliśmy:
Podczas kampanii o brazylijski mundial wygrali pierwszą rundę w cuglach, lejąc nawet Japonię. W decydującej fazie zajęli trzecie miejsce za Iranem i Koreą, a o braku awansu zdecydował gorszy o JEDNEGO GOLA bilans bramek. Przeszli do baraży, gdzie przegrali z Jordanią po jedenastu seriach karnych.
I tak w 2006 miała miejsce większa tragedia. Baraże z Bahrajnem. Pierwszy mecz, Uzbekistan prowadzi 1:0, sędzia dyktuje dla Uzbeków karnego, którego wykorzystują. Jeden z Uzbeków wbiega zbyt wcześnie w pole karne, na co arbiter… anuluje gola. Każe grać Bahrajnowi rzut wolny pośredni. Kardynalny błąd, za który na B Klasie czekałby lincz – w takim wypadku sędzia ma obowiązek powtórzyć jedenastkę. Uzbekistan domaga się walkowera. Zamiast tego FIFA każe… powtórzyć mecz. W rewanżu tego piłkarskiego pokera Uzbekistan ledwie remisuje u siebie 1:1. Na wyjeździe 0:0 i do domu.
Teraz skończyli na czwarty miejscu w grupie, ustępując Syrii gorszym bilansem bramkowym. Klasyka. Natomiast z grupy B na mundial jedzie Japonia, ważą się losy Australii i Arabii Saudyjskiej. Jeśli ci drudzy ograją dziś Japonię, zepchną do walki z Syrią Australię. Jeśli nie, podejmą dzielnych rywali sami. To nie będzie koniec drogi – zwycięzca baraży zagra jeszcze jeden dwumecz, z przedstawicielem Ameryki Północnej.
*
Jeśli chcecie szerzej poczytać o syrijskim futbolu zapraszamy do naszych starszych tekstów: TU i TU