Reklama

Cel? Pójść drogą Pazdana. Nawałka buduje sobie kolejnego żołnierza

redakcja

Autor:redakcja

04 września 2017, 23:25 • 3 min czytania 18 komentarzy

Można już było zacząć się niepokoić. Mniej więcej od czasu, odkąd ostatni wynalazek Adama Nawałki zaczął gnić we Freiburgu – a uprzednio w Leicester – i odkąd selekcjoner zamknął się w dość wąskimi kręgu zawodników, a o takich graczach jak Olkowski czy Mila z orzełkiem na piersi pozostało już tylko wspomnienie. Wreszcie jednak do kadry dopłynęło trochę świeżej krwi, a Nawałka dokonał tego to w najbardziej typowym dla siebie stylu. Odważnie postawił na 28-letniego debiutanta, który dotychczas zasłynął głównie z tego, że – regularnie kopiąc co weekend – nie wygrał meczu przez osiem miesięcy. A dziś reprezentant Polski, Maciej Makuszewski był jednym z najlepszych na placu.

Cel? Pójść drogą Pazdana. Nawałka buduje sobie kolejnego żołnierza

Kiedy wybrzmiały hymny, a Narodowy zamienił się w jedną wielką biało-czerwoną flagę, lechita z pewnością poczuł, po co od 28 lat kopie piłkę. Mógł nie wytrzymać presji, nie udźwignąć ciężaru dziesiątek tysięcy kibiców i meczu, w którym trzeba zmazać plamę po blamażu w Danii – nikt nie mógłby mieć do niego większych pretensji. Tymczasem on go uniósł i wypadł zdecydowanie lepiej, niż chociażby grający po przeciwnej stronie boiska Kamil Grosicki.

Z początku trybuny Stadionu Narodowego obdarzały lechitę ograniczonym zaufaniem. Kiedy Grosicki dochodził do piłki, kibice reagowali wrzawą, a kiedy Makuszewski – patrzono z zaciekawieniem, ale w ciszy. Z każdą minutą meczu te proporcje się jednak odwracały. To lechita stwarzał zagrożenie i rozgrzewał trybuny, a Grosicki zawodził. Pięknie to było widać chociażby przy akcji bramkowej i jej wiernej kopii, która miała miejsce kilka chwil później. Kiedy lewy obrońca Rybus zagrał krosową piłkę na prawego pomocnika Makuszewskiego, ten kapitalnie poszukał Milika głową, któremu nie pozostało nic innego, jak umieścić piłkę w bramce. Kiedy natomiast prawy obrońca Piszczek poszukał krosem lewego pomocnika Grosickiego, ten nie dostrzegł idealnie ustawionego Milika i sieknął z głowy obok słupka.

Największe wrażenie u Makuszewskiego robiło jednak to, co było niewidoczne. Nie widać było, że jest to dla niego debiut w podstawowym składzie reprezentacji Polski i ogólnie sytuacja, o której jeszcze dwa tygodnie temu nie miał prawa nawet śnić. Pewnie czuł się w grze kombinacyjnej, był spokojny, podejmował dobre decyzje i – przede wszystkim – raz po raz siał popłoch w defensywie rywali. Momentalnie sprawił, że na stadionie nie tęskniono za Jakubem Błaszczykowskim. I momentalnie stał się bardzo ciekawą alternatywą na skrzydło reprezentacji Polski w kolejnych spotkaniach.

Zdziwienie – to uczucie mogło dominować tuż po ogłoszeniu nazwiska Makuszewskiego wśród powołań krajowych. Ale było to powołanie w stu procentach w stylu Nawałki. Kto wie, czy selekcjoner właśnie nie wyszukał sobie gościa w stylu – wypisz, wymaluj – Michała Pazdana, który przed dwoma laty, również w wieku niemal 28 lat, rozgrywał pierwszy w karierze mecz o punkty w drużynie narodowej. Jeżeli z perspektywy czasu ocenić, jakie wydarzenie było przełomowe w karierze środkowego obrońcy (który swoją drogą dziś znowu był lepszą wersją samego siebie), to był to właśnie mecz z Gruzją na Narodowym, w którym zastępował Kamila Glika. I Makuszewskiemu wypada tylko życzyć, by w najbliższych miesiącach podążył drogą legionisty.

Reklama

Dla skrzydłowego Lecha być może był to występ bez wielkich fajerwerków, ale już na pewno bez tremy. I w sumie każdemu początkującemu reprezentantowi życzylibyśmy, aby w swoim drugim meczu w kadrze zaprezentował taką klasę.

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...