Wczoraj Słowenia spuściła nam manto na siatkarskim boisku, dziś – na koszykarskim parkiecie, także podczas mistrzostw Europy. Kiedy zaczęliśmy się zastanawiać, w jakiej dyscyplinie przedstawiciele tego sympatycznego, małego kraju zleją nas jutro, z Hiszpanii przyszła dobra wiadomość, która przerwała te smutne rozmyślania: Tomasz Marczyński ZNOWU wygrał etap wyścigu Vuelta a Espana!
Kiedy doszła do nas informacja o triumfie Polaka, od razu przypomniała sie kultowa scena z “Kilera”:
Nawet ksywa pasuje, bo umówmy się – Tomek, jak to kolarz, za szeroki w barach nie jest.
Dokładnie tydzień temu podniecaliśmy się w tym miejscu wyczynem Marczyńskiego, który po pasjonującym finiszu okazał się najszybszy na szóstym odcinku VaE. Wtedy wygrał minimalnie, wyprzedzając Pawła Poljańskiego i Enrica Masa. Teraz Marczyński nie pozostawił rywalom żadnych złudzeń: na metę dotarł samotnie, a nad czteroosobową grupą, pośród której był także “Poljan” (4. miejsce), miał 52 sekundy przewagi!
Enhorabuena @TMarczynski por la victoria! pic.twitter.com/95cZCX4ANs
— La Vuelta (@lavuelta) 31 sierpnia 2017
Polak wypracował ją sobie w połowie wspinaczki pod Puerto del Torcal, kiedy to odpalił fajerwerki i uciekł umordowanej podjazdem reszcie zawodników. Z jego szczytu do mety było nieco ponad 16 km zjazdów, Tomek zasuwał na nich aż miło, zapewne sił dodawała mu perspektywa drugiej wygranej w Vuelcie w karierze. Dzięki niej Marczyński przeszedł zresztą do historii polskiego kolarstwa – przed nim nie było kozaka, który dwukrotnie triumfowałby na etapach tej imprezy. I niech to najlepiej podkreśli, jaki sukces odniósł dziś nasz zawodnik! Po wszystkim Tomek był zjebany jak koń po westernie, ale w rozmowie z “Przeglądem Sportowym” nie krył entuzjazmu:
– To były niesamowite emocje! Startowaliśmy 40 kilometrów od miejsca, w którym mieszkam. Było więc mnóstwo moich znajomych, co mnie tylko dodatkowo zmotywowało. Nie ukrywam, nastawiałem się na ten odcinek od dawna i znowu wszystko wyszło perfekcyjnie. Jestem bardzo szczęśliwy.
Coś nam mówi, że to nie koniec popisów polskich mistrzów dwóch kółek w Hiszpanii. Rozochocony Marczyński na pewno spróbuje jeszcze coś ugrać, podobnie jak Poljański, któremu cały czas mało brakuje do tego, żeby wreszcie zatriumfować w jakimś górskim etapie.
– Noga mu podaje, jest w formie, może być pierwszy na jednym z odcinków. Mocno trzymam kciuki, żeby tak się stało, bo taka wygrana po prostu się “Poljanowi” należy – mówił nam wczoraj Adam Probosz, komentator Eurosportu. A pamiętajmy, że w wyścigu nadal jedzie przecież Rafał Majka, najsłynniejszy z tego tria polskich kolarzy, który na pewno chciałby o sobie przypomnieć polskim kibicom…