Reklama

Kryszałowicz na wagę złota

redakcja

Autor:redakcja

31 sierpnia 2017, 10:11 • 3 min czytania 0 komentarzy

Paweł Kryszałowicz nie strzelał bramek raboną. Paweł Kryszałowicz nie wiązał trzech obrońców dryblingiem. Ale Paweł Kryszałowicz harował jak wół, był prawdziwą mrówką w ofensywie, zawsze grał zespołowo. Zero much w nosie, tylko praca dla drużyny, skromność, dobry duch ekipy. Taki zawodnik jest na wagę złota w każdym zespole.

Kryszałowicz na wagę złota

Jego złoty okres to oczywiście kadra Engela. Co jak co, ale strzelać do siatki naprawdę umiał. Tutaj – od 2:58 – piękny wolej na wagę trzech punktów z Walią.

Nasz wywiad z Pawłem Kryszałowiczem TU:

– A pan nie żałuje, że tak dużą część kariery spędził na prowincji?

Reklama

– Wyjechałem do Wronek jako młody chłopak z II ligi. Byłem w wojsku na Zawiszy i zawsze zależało mi na Lechu, ale tamtejsi działacze mnie oszukali. Umówili się na spotkanie i nie przyjechali. Nawet nie zadzwonili. Amica skrzętnie to wykorzystała i podpisaliśmy kontrakt. A do Lecha chciałem trafić trzy razy, ale za każdym razem coś stawało na przeszkodzie.

– Za wcześnie się pan urodził, bo Rutkowscy pewnie chętnie by pana zabrali.

– Pewnie tak, ale w końcu trafiłem do Wisły, czego też nie żałuję, bo zagrałem przy wspaniałych kibicach i poznałem fajnego trenera. Petrescu wszyscy przeklinają tak, jak Magatha, ale chyba, kurczę, to ze mną coś jest nie tak, bo ja ich obu lubiłem (śmiech). Może dlatego, że inni chłopcy nie wyjechali na Zachód i nie widzieli pewnych rzeczy? Na pewno ocena z czasem się zmienia, a Wisła… Cóż. Jest, gdzie jest, Petrescu też. Niech pan Cupiał sam oceni, czy dobrze postąpił.

– Tomek Dawidowski twierdzi, że gdyby Petrescu dostał kilka lat pracy, to by się sprawdził, ale część odpadałaby z powodu kontuzji, a część Rumun musiałby sobie sam dobrać.

– Bo to ciężki trening, jak na Zachodzie. Albo wytrzymujesz, albo odpadasz – niektórzy nie mogli tego zrozumieć. Pan Cupiał – spójrzmy prawdzie w oczy – zainwestował cholernie dużo pieniędzy i nic nie osiągnął. Można było zbudować bardzo mocny zespół liczący się w Europie, a gdzie teraz jest Wisła? Widzicie, to takie rozważanie. Też mogę się zastanawiać, gdzie grałbym pod koniec kariery, gdyby ktoś mnie wcześniej wykupił z Amiki. Nie doszło do tego i nie ma czego żałować.

– Miał pan we Wronkach gwiazdorski kontrakt.

Reklama

– E tam, to takie plotki. Gdy wróciłem z Niemiec, chłopaki zarabiali dużo więcej. Kontrakty poszły do góry, umiejętności pozostały takie same, więc wróciłem i znów – jak sami mówicie – byłem królem własnego podwórka (śmiech). Żarty żartami, ale mówiąc serio, nie jestem zwolennikiem niskich wypłat. Jeśli ściągasz kogoś bardzo dobrego – płać bardzo dobrze. Ale średniemu średnio.

– Po karierze łatwo powiedzieć.

– Ty masz, a ja nie mogę sobie wywalczyć.

– Dobrze, tam jest gabinet prezesa. Czujesz się mocny, to idź sobie wywalcz.

Takie pretensje zawsze pojawiały się podczas biegania po lesie, a ja nigdy nie zaglądałem nikomu do kieszeni. W ogóle mnie to nie interesowało. Patrzyłem na siebie. Byłem piłkarzem takiego, a nie innego formatu, mogłem dyktować warunki i zawsze dochodziliśmy do porozumienia. Nigdy nie potrzebowałem też dużego miasta. Przyzwyczaiłem się we Frankfurcie i Krakowie do dużej publiki, ale Wronki były moim drugim domem. Spędziłem tam osiem lat. Prawie całe dorosłe piłkarstwo. Zależało mi na Lechu, ale to z Amiki awansowałem do młodzieżówki, a potem do pierwszej reprezentacji.

Najnowsze

Anglia

Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Michał Kołkowski
0
Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Komentarze

0 komentarzy

Loading...