Stary, dobry znajomy. Wymieniany w pierwszej kolejności wśród przyczyn szybkiego zjazdu wicemistrzowskiego Piasta do poziomu drużyny bijącej się o utrzymanie, wcześniej stawiany w pierwszym szeregu tych, którzy byli odpowiedzialni za największy sukces w historii klubu z Gliwic. Teraz ma pomóc budowanemu latem praktycznie od nowa, bo wzmocnionemu dwunastoma nowymi piłkarzami, Śląskowi Jana Urbana.
Śląsk kontynuuje więc politykę sprowadzania piłkarzy dobrze w polskiej lidze znanych. W zasadzie jedynym kotem w worku, jakiego wzięto do Wrocławia, jest Serb Dragoljub Srnić, bo każdy z pozostałych piłkarzy co nieco w ekstraklasie zdążył już pograć. Vacek tylko przez rok, ale wystarczyło to, by przekonać się do jego wielkich umiejętności. By dostrzec, jak niezastąpionym ogniwem był Czech w maszynerii Radoslava Latala.
5 bramek, 7 asyst i 2 kluczowe podania zaliczone we wspomnianych rozgrywkach to tylko część historii. Bo Vacek był pomocnikiem, jakiego do teraz w Gliwicach nie znaleziono, nawet wbrew obiegowej opinii że następcą miał być wracający Konstantin Vassiljev, zawodnik o kompletnie innej charakterystyce. Był – a we Wrocławiu wierzą, że mimo marnego sezonu w Izraelu (26 meczów, 1 asysta) nadal jest – ósemką kompletną. Przydatną w defensywie, zdolną do regulowania w pojedynkę tempa gry, widzącą bardzo dużo na boisku i niemającą obaw przed posłaniem ryzykownego podania. W jego przypadku bardzo często zmieniającego się w sytuację bramkową dla któregoś z partnerów.
Jednocześnie Vacka posądzano o dość kruchą psychikę. Tomasz Smokowski mówił w jednym z programów “Liga+ Extra”, że dobrze zorientowana w realiach Sparty Praga osoba stwierdziła, że to ona stanęła na przeszkodzie Vacka w zrobieniu naprawdę dużej kariery. Uważano go za człowieka, o którego zadowolenie trzeba bardzo mocno dbać, skłonnego do zwieszania nosa na kwintę, gdy tylko cokolwiek nie szło po jego myśli. Jeden z jego klubowych kolegów z czasu gry w Piaście mówił nam swego czasu, że Czech był strasznym marudą. Że to uwierały go buty, to nie odpowiadała mu murawa, bo raz była za sucha, innym razem zbyt śliska, jeszcze innym – nierówno przycięta… Trudnym w obyciu, ale jednocześnie na boisku niezastąpionym. Pod warunkiem oczywiście, że piłka słuchała się go od pierwszego gwizdka. Jeżeli bowiem nie wychodziło mu kilka pierwszych zagrań, szybko się zniechęcał i gasnął.
Śląskowi ktoś o charakterystyce Vacka na pewno da znacznie szersze niż dotąd pole manewru w środku pola. Mamy na tyle dobrą pamięć, by przypominać sobie, że taki Michał Chrapek w Wiśle, mając z kim poklepać w drugiej linii, potrafił napędzać naprawdę ładne akcje na jeden kontakt. Że z lubiącym podobne kombinacje Gargułą nie raz i nie dwa efektownie rozmontowywali defensywy rywali. Teraz wreszcie ma do współpracy kogoś, kto nadaje się do tego idealnie.
Teraz wypada tylko zaczekać, czy w Śląsku Vacek po nieudanej izraelskiej przygodzie odbuduje pewność siebie tak, jak zrobił to w Piaście. Mówi się, że mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna, ale w jego przypadku i znając jego mentalność, zdecydowanie ważniejszy – także w kontekście finiszu – może mimo wszystko być początek.