Reklama

Pięć lat temu byliśmy w takiej samej dupie jak dziś…

redakcja

Autor:redakcja

30 sierpnia 2017, 08:00 • 2 min czytania 7 komentarzy

Przed pięcioma latami końcówka sierpnia była bardzo podobna do tej obecnej. Przede wszystkim nasze zespoły błyskawicznie zaczęły wylatywać z eliminacji europejskich pucharów. Najpierw Lech przegrał w dwumeczu z AIK Solna 1:3, a Ruch z Viktorią Pilzno 0:7. Do play-off’ów przed Ligą Europy awansowały tylko Śląsk i Legia, ale wrocławianie przegrali swoje szanse już w pierwszym meczu – zebrali u siebie z Hannoverem 3:5. Podobnie jak i w tym roku do końca w grze zostali więc tylko warszawianie, którzy zremisowali pierwszy mecz u siebie z Rosenborgiem 1:1. I podobnie jak w tym roku legioniści rozczarowali swoich kibiców, kończąc pucharową przygodę jeszcze w sierpniu. Dziś mija piąta rocznica przegranego rewanżu w Trondheim.

Pięć lat temu byliśmy w takiej samej dupie jak dziś…

Wydawało się że te czasy długo już nie wrócą, zwłaszcza że sama Legia później przez cztery lata z rzędu grała w fazach grupowych europejskich pucharów. Bywały sezony, w których mieliśmy dwóch reprezentantów w Europie aż do grudnia, wreszcie był też sezon, w którym po 20 latach przerwy polski klub powrócił do Ligi Mistrzów. Dziś jednak powtarzamy fatalne rozgrywki 2012/13 i czasy. Czasy, w których w pierwszym składzie Legii grali tacy piłkarze jak Ljuboja, Saganowski czy Żewłakow. Ogólnie patrząc na piłkarzy, którzy przed pięciom laty zagrali w Trondheim, w Legii pozostało już tylko dwóch – Radović i Astiz. I obaj zdążyli w międzyczasie z Warszawy odejść i do niej powrócić.

Legia zaczęła tamto spotkanie źle. Rosenborg stworzył sobie wiele okazji, jednak żadnej z nich nie wykorzystał. Po tym, jak piłka musnęła rękę Inakiego Astiza, niektórzy domagali się nawet karnego, ale chyba nie kwalifikowało się to jednak do odgwizdania przewinienia. Skandynawowie rozgrywali, po prostu mieli przewagę. Aż w końcu, w 35. minucie, Janusz Gol powalił na ziemię Johna Hoilanda, zagrał do Daniela Ljuboi, który zamiast podawać do lepiej ustawionego Radovicia, sam zdecydował się na uderzenie i piłka zatrzepotała w siatce. Przed przerwą Polacy mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale sędzia odgwizdał spalonego Marka Saganowskiego. W drugiej połowie jedynie gospodarze wyprowadzali ataki, co w sumie było jak najbardziej zrozumiałe. Świetnie bronił tamtego dnia Dusan Kuciak, ale w końcu i on musiał skapitulować. Błędy w kryciu przy rzucie wolnym zostały wykorzystane i – po wrzutce Borka Dockala – Tore Reginiussen wyrównał. Później na listę strzelców wpisał się Diskerud i Legia wylądowała poza fazą grupową. Ale gdyby w ostatniej akcji meczu lepiej zachował się wchodzący z ławki Michał Żyro…

Lata lecą, piłkarze się zmieniają, a my wciąż przeżywamy podobne koszmary:

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
6
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Komentarze

7 komentarzy

Loading...