Reklama

Wybrałem Juve dla kariery, a nie z myślą o mundialu

redakcja

Autor:redakcja

28 sierpnia 2017, 08:35 • 7 min czytania 29 komentarzy

– Turniej w Rosji nie był moim priorytetem przy wyborze klubu. Działałem świadomie. Musiałem podjąć decyzję, która będzie najlepsza dla rozwoju mojej kariery, a nie tylko zwiększy szanse grania w Rosji. Uzależnianie decyzji o karierze od jednego turnieju mogłoby być zgubne. Już raz zmieniłem klub, dwa lata temu odszedłem na wypożyczenie z Arsenalu do Romy, żeby pojechać i zagrać na Euro 2016. Skończyło się na kontuzji w pierwszym meczu ME – uczciwie stawia sprawę w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym” Wojciech Szczęsny. 

Wybrałem Juve dla kariery, a nie z myślą o mundialu

FAKT

Dziennik pisze o dużej formie Lewego, co jest dobrym prognostykiem przed Danią i Kazachstanem.

– Robert jest jak petarda. Gdy już eksploduje, to sieje spustoszenie – powiedział dyrektor sportowy Bayernu Monachium Hasan Salihamidzić (40 l.). (…) – Bardzo trudno gra się przeciwko tak defensywnie ustawionej drużynie – mówił po meczu Lewandowski. Polski napastnik był bliski ustrzelenia klasycznego hat tricka (trzy gole z rzędu w jednej połowie), ale w ostatniej minucie minimalnie minął się z piłką po zagraniu Matsa Hummelsa (29 l.). Oby hat tricka zostawił sobie na mecz z Danią, tak jak uczynił to jesienią ubiegłego roku w meczu na Stadionie Narodowym.

591

Reklama

Sheridan ma jaja, więc wziął na siebie porażkę w Gliwicach.

W drugiej połowie Sheridanowi zdarzyła się niesamowita wpadka. Po główce Karola Świderskiego (20 l.) piłka odbiła się od poprzeczki i trafiła na nogę Irlandczyka. A ten spudłował z odległości mniejszej niż pół metra. (…) – Powinniśmy byli wysoko wygrać. Biorę na siebie całą odpowiedzialność za tę porażkę, bo wiem, że powinienem coś strzelić. Tworzyliśmy sytuacje, ale brakowało skuteczności – przyznał po meczu Sheridan. Trzeba przyznać, że Irlandczyk wykazał się w tym momencie odwagą. Przeciętny polski piłkarz zwalałby winę na dziennikarzy i raczej nie rozumiałby krytyki pod swoim adresem.

GAZETA WYBORCZA

Rafał Stec puszcza pawia na polską piłkę.

W futbolu nadal jest skandalicznie. Tak prymitywnie, że aż wulgarnie. Owszem, od święta, czyli w rywalizacji drużyn narodowych nasi dają czadu – choć na razie nie sposób zmierzyć, ile zawdzięczamy tu cudownemu zrządzeniu losu, mającej ewidentnie nadprzyrodzone pochodzenie współpracy supergracza i perfekcjonisty Lewandowskiego z supertrenerem i perfekcjonistą Nawałką. Codzienność, czyli rywalizacja klubowa, wywołuje zażenowanie tak często, jak często zatrudniani u nas kopacze obrywają od najemników azerskich, kazachskich (Astana, Irtysz Pawłodar, Toboł Kostanaj – to już prześladowcy!), mołdawskich, estońskich, macedońskich, łotewskich, serbskich, białoruskich, ukraińskich, czeskich, słowackich, rumuńskich, litewskich. Spośród rywali, którzy ostatnio eliminowali polskie kluby z pucharów, wyławiam akurat niegdysiejsze państwa socjalistyczne, byśmy uzmysłowili sobie, że coraz rzadziej klękamy przed mitycznym, przebogatym Zachodem. Nie, nawet zorganizowanie rozgrywek wewnątrz dawnego RWPG – działało, gdy integrowaliśmy się w regionie pod patronatem radzieckim – oznaczałoby wszechogarniającą kibicowską frustrację. Od przywoływanego 1998 roku Liga Mistrzów trafiła się nam raz, przypadkiem. Częściej kosztowali jej i Bułgarzy, i Słoweńcy, i Białorusini, jeśli wolno mi wskazać pierwsze z brzegu nacje, nad którymi przeciętny Polak czuje prawdopodobnie cywilizacyjną wyższość. (…) Tak, na naszych murawach leżą chuj, dupa i kamieni kupa, a potem jeszcze wyłazi z szatni ligowiec Kucharczyk, żeby się poskarżyć, że w przeciwieństwie do pospolitego zjadacza chleba musi ganiać również w weekendy. I nawet jeśli merytorycznie ma ciut racji – piłkarze odpoczywają zbyt krótko, kalendarz wymaga natychmiastowej korekty – to brzmi jeszcze niezręczniej niż tamta pani minister, która stwierdziła, że za 6 tys. miesięcznie pracuje tylko idiota. Bo ona mówiła prywatnie i została podsłuchana, a on rżnie bezczelnego publicznie. Kompletna demoralizacja.     

SUPER EXPRESS

Reklama

590

“SE” rozmawia z Januszem Golem. Oprócz tego – same pomeczówki.

Już od czterech lat mieszka pan pod Uralem. Jak się żyje w Permie, na granicy Europy i Azji?

Jestem tu sam, ale córka z żoną często mnie odwiedzają. Perm to ponadmilionowe miasto. Niczego mi nie brakuje. Posiłki jemy w klubie, jest gdzie wyjść, bo są kina, teatry, filharmonia. Mieszają się tu wpływy różnych kultur. A jak człowiek zatęskni za Europą, to zawsze można jechać do prawdziwie europejskiego miasta – Jekaterynburga. Od Permu to tylko czterysta kilometrów.

Stosunki między Polską a Rosją są napięte. Nie odczuwa pan niechęci miejscowych?

Nigdy! W drużynie jest kilku obcokrajowców, ale trzymamy się razem z Rosjanami. To tacy ludzie, że jak się do człowieka przekonają, to oddaliby mu ostatnią koszulę! Serdeczni, szczerzy, weseli. Kibice chyba też mnie lubią, skoro wybrano mnie najlepszym zawodnikiem Amkara w poprzednim sezonie. Ostatnio podpisałem nowy dwuletni kontrakt. Naprawdę nie ma się na co skarżyć.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka:

593

W środku od razu tekst z czołówki – wywiad z Wojciechem Szczęsnym.

Na zgrupowanie kadry przyjedzie pan jako zawodnik mistrza Włoch, Juventusu Turyn. Czy konsultował Pan przeprowadzkę do Serie A z trenerem Adamem Nawałką?

Nie nazwałbym tego konsultacją. Przy okazji czerwcowego zgrupowania nakreśliłem trenerowi sytuację, swój plan na dalsze tygodnie i oznajmiłem, że zamierzam zmienić Arsenal na Juventus. Nie wyglądał na zaskoczonego czy niezadowolonego. Wydaje mi się, że zaakceptował decyzję. Chyba trudno być nieszczęśliwym z tego powodu, że reprezentant Polski przechodzi do finalisty Ligi Mistrzów. Byłoby to dziwne, ale decyzja w stu procentach była moja, selekcjonerowi przedstawiłem wyłącznie fakty. Przyjął je ze zrozumieniem.

Wybierając Juventus brał pan pod uwagę mundial w Rosji? Nie wiadomo, ile meczów w sezonie pan rozegra.

Turniej w Rosji nie był moim priorytetem przy wyborze klubu. Działałem świadomie. Musiałem podjąć decyzję, która będzie najlepsza dla rozwoju mojej kariery, a nie tylko zwiększy szanse grania w Rosji. Uzależnianie decyzji o karierze od jednego turnieju mogłoby być zgubne. Już raz zmieniłem klub, dwa lata temu odszedłem na wypożyczenie z Arsenalu do Romy, żeby pojechać i zagrać na Euro 2016. Skończyło się na kontuzji w pierwszym meczu ME. Wierzę, że za rok będę na tyle dobrze przygotowany, by zagrać w MŚ, niezależnie od liczby występów w Juve. Jeśli selekcjoner uzna inaczej, będę zmotywowany, by zapewnić drużynie wyjazd na kolejne Euro i mundial.  

594

Po meczu z Kazachstanem biało-czerwoni mogą już świętować awans do Rosji.

Nie transfery, ale wynik dzień po zamknięciu okna jest najważniejszy. Mecz z Danią i ewentualna wygrana mogą sprawić, że trzy dni później na PGE Narodowym będziemy świętować awans i wyjazd do Rosji. Spotkanie z Kazachstanem, podobnie jak w 2015 roku konfrontacja z Irlandią (2:1), może być świętem. – Nie myślimy aż tak do przodu. Mamy jasny cel, czyli awans, ale najważniejszy jest następny mecz. Robimy krok po kroku. Nie damy się sprowokować i nie powiemy, że już jesteśmy jedną nogą w Rosji. Ta świadomość to nasza siła – tłumaczył Nawałka. Jednym z największych zmartwień trenera przed rozpoczynającym się dziś zgrupowaniem jest zdrowie Jakuba Błaszczykowskiego. Skrzydłowy Vfl Wolfsburg doznał urazu mięśnia prawego uda w meczu 1. kolejki Bundesligi z Borussią Dortmund i od tamtego czasu się leczy. Nawałka jest jednak optymistycznie nastawiony do rehabilitacji zawodnika, chociaż ten nie wystąpił w sobotnim spotkaniu przeciwko Eintrachtowi Frankfurt. Jest szansa, że zagra w Kopenhadze lub trzy dni później z Kazachami.

595

Według PS Legia wytrzymała wczoraj próbę charakteru

Trudno być piłkarzem Legii w obecnych czasach – po ostatnich wyczynach od zawodników odwrócili się ich fani. „Zawsze chcieliśmy, by wasza gra była taka jak nasz doping. Dziś nasz doping będzie taki, jak wasza gra” – tej treści transparent wywiesili przy okazji spotkania z KGHM Zagłębiem Lubin. Oprócz niego, na trybunach wisiała tylko jedna flaga „Legia to my”. W trakcie spotkania byli cicho, ewentualnie nieliczni kibice szydzili z zawodników kolejnymi złośliwymi przyśpiewkami: „Takie są fakty macie za duże kontrakty”, „Po co wy gracie, jak wy ambicji nie macie”, „Wam na Legii nie zależy, przegrywacie jak frajerzy”, „Co się w Tyraspolu stało, że wam bardziej się nie chciało”, „Weźcie urlopy, piłkarze weźcie urlopy” – płynęło z trybun warszawskiego stadionu. Gola Sadiku nagrodzili chóralnym „co ja widzę, co się stało, że wam strzelić się udało”. Oklaskami kwitowano straty piłki oraz niecelne podania. Wymiany podań nagradzane były gromkim „Ole”, oczywiście zagrań na własnej połowie, które nie przybliżały warszawskiego zespołu pod pole karne gości.

596

W wydaniu oprócz sprawozdań z meczów lig polskich i zagranicznych mamy jeszcze felieton Przemysława Rudzkiego.

Manchester United wreszcie wygląda jak drużyna godna noszenia barw dawnych królów – Cantony, Besta i innych. Dwa Manchestery przedzielone są w tabeli między innymi przez Huddersfield Town, co tylko dodaje pikanterii i jest kolejnym dowodem, że pokochałem odpowiednią ligę. Była też niezła walka, zostając w bokserskim klimacie, a odbyła się w Bournemouth. Raheem Sterling dostał czerwoną kartkę po tym, jak cieszył się z kibicami Manchesteru City i zdaniem sędziego (policji także) wywołał niezdrową ekscytację, która mogła się źle skończyć. Dla mnie to sytuacja co najmniej dziwna, bo ludzie nie są robotami i kiedy ich ukochany zespół strzela gola w 97. minucie, mają prawo eksplodować z radości. Walką dnia miała być przepychanka Sergio Aguero z jednym ze stewardów, który pożalił się na zachowanie Argentyńczyka. Czuję, że posypią się kary. Najzabawniejsze jest to, że City mają kadrę dziesięciokrotnie droższą od Wisienek, a tak rozpaczliwie musieli im wydzierać z gardła  punkty. Za to najbardziej kocham ligę angielską, bo tutaj wszyscy są co prawda bogaci, ale czasem ci mniej bogaci wkurzą na serio miliarderów.

597

Fot. Fotopyk

Najnowsze

Komentarze

29 komentarzy

Loading...