Reklama

Od łomotu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. 23. rocznica masakry w Splicie

redakcja

Autor:redakcja

24 sierpnia 2017, 08:03 • 2 min czytania 8 komentarzy

Jeżeli wydaje wam się, że tzw. eurowpierdol to wynalazek XXI wieku, to jesteście w wielkim błędzie. Lata temu nasi pucharowicze również potrafili go zebrać, i to nawet tacy złożeni z naprawdę konkretnych piłkarzy. Tak było na przykład dokładnie 23 lata temu, kiedy to Legia Pawła Janasa jechała do Splitu na mecz rewanżowy z Hajdukiem w walce o Ligę Mistrzów. Pierwsze starcie przy Łazienkowskiej zakończyło się skromną porażką 0:1, ale też miał to być jedynie wypadek przy pracy. Bo z pewnością nie był to wynik, którego w rewanżu nie dało się odrobić. Wiara w zespole oraz wśród kibiców wciąż była duża.

Od łomotu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. 23. rocznica masakry w Splicie

Wtedy jednak marzenia o grze w elicie zostały legionistom brutalnie odebrane. Po bardzo słabym meczu podopieczni Janasa przegrali 0:4 i nie brakowało głosów, że z tymi piłkarzami Legia niczego w Europie nie osiągnie. W obliczu dwumeczu z Chorwatami, którego wynik brzmiał 0:5, właściwie trudno było się z tym nie zgodzić.

Ratajczyk, Zieliński, Jałocha, Fedoruk, Mandziejewicz, Michalski, Pisz, Podbrożny – każdy z nich grał od początku podczas blamażu w Spicie i każdy z nich po roku miał mniejszy bądź większy udział w historycznym sukcesie klubu, jakim był ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Z Hajdukiem z różnych powodów nie zagrali obecni już wtedy w klubie Szczęsny, Jóźwiak, Lewandowski i Bednarz, którzy także mieli udział w przyszłych sukcesach. Innymi słowy, była to drużyna, która musiała się tylko dotrzeć, bo już wtedy miała w sobie ogromny potencjał. I która chyba naprawdę zaliczyła wypadek przy pracy.

To, co wyglądało na klasyczny eurowpierdol, miało więc swoje bardzo pozytywne następstwa. Zresztą Hajduk to nie były żadne leszcze, a bardzo solidna ekipa, która doszła w tamtej edycji – tak jak Legia rok później – do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, odpadając dopiero z późniejszym triumfatorem, Ajaksem. Przegrać z taką drużyną nie było więc żadnym wstydem, chociaż oczywiście rozmiary porażki były mocno niepokojące.

Po odpadnięciu Legii w klubie nie było wielkiej rewolucji. Szybko pożegnano jedynie Wojciecha Kowalczyka, który przeniósł się do Betisu, a przed nowym sezonem z pierwszej jedenastki ze Splitu odeszli także Kruszankin i Robakiewicz. Reszta drużyny wraz z trenerem pozostała jednak w Warszawie. Uzupełnienia były więc punktowe – sprowadzono Stańka, Wieszczyckiego i Kucharskiego. I to wystarczyło, by napisać jedną z najpiękniejszych kart w historii klubu.

Reklama

Jak ulał pasuje tu więc powiedzenie – złe dobrego początki. Przekonajcie się zresztą sami:

Aha, zapomnielibyśmy. Przy okazji tamtego meczu warto przypomnieć, jak się niegdyś pisało o piłce. Lekcja dziennikarstwa od Romana Kołtonia:

20258458_10155532865689770_3757402298270540943_n

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
1
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
15
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Komentarze

8 komentarzy

Loading...