Reklama

Jak docenić legendę? Nazwać jej nazwiskiem stadion!

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2017, 09:14 • 2 min czytania 2 komentarze

Każdy młody adept futbolu marzy o tym, by swoją grą w barwach swojego zespołu zapracować na miano jego gwiazdy. Albo jeszcze lepiej – legendy z własnym pomnikiem przed stadionem. Thierry Henry przed Emirates, sir Alex Ferguson przed Old Trafford, Kazimierz Deyna przed Legią – stojąc przed tak uwiecznioną legendarną postacią kibicom przechodzą ciarki po plecach. Już tego typu uhonorowanie jest bowiem bardzo rzadko spotykane, a co dopiero, gdy mówimy o nazwaniu całego stadionu imieniem legendy klubu… A tak było w przypadku stadionu Giuseppe Meazza w Mediolanie. Dzisiaj mija 107. rocznica urodzin włoskiego piłkarza.

Jak docenić legendę? Nazwać jej nazwiskiem stadion!

Sam Giuseppe urodził się w bardzo niefortunnych czasach. Jako młody chłopak dorastał za rządów faszysty Benito Mussoliniego, w kraju, który aktywnie brał udział w wojnie. Meazza swojego fachu nauczył się na ulicy, nie było go stać na przykład na buty piłkarskie. Pierwszą parę dostał jako 12-latek od… starszego mężczyzny, który został fanem przyszłej legendy Interu. W Nerazzurrich zadebiutował już w 1927 roku, strzelając gola US Milanese i pokazując, kto będzie rządził włoskim futbolem za kilka lat.

Nie dość, że Meazza wstrząsnął piłką klubową we Włoszech – koniec końców udało mu się zwiedzić trzy czołowe drużyny na półwyspie Apenińskim: Inter, AC Milan oraz Juventus – to na dodatek w głównej mierze dzięki niemu przez osiem lat „Makaroniarze” przywdziewali koronę mistrzów świata, poczynając od wygrania drugiego mundialu w historii w 1934 roku na własnym terenie. Ciekawsza historia wiąże się jednak z półfinałowym starciem z Brazylijczykami we Francji cztery lata później. Po trafieniu Colaussiego Włosi objęli prowadzenie 1:0, a pięć minut później Hans Wuthrich podyktował jedenastkę dla Włochów. Do strzału z „wapna” podszedł Giuseppe Meazza i nie dał szans golkiperowi Brazylii, choć sam nie miał łatwo. Jego spodenki się rozerwały, przez co musiał jedną ręką je przytrzymywać, co i tak nie zmieniło faktu, że pewnie wykonał ten stały fragment gry. Tutaj należałoby przy okazji serdecznie pozdrowić Marcina Wasilewskiego.

Dwa mistrzostwa świata, dwa triumfy w lidze włoskiej, niemal 300 bramek w 360 występach w trykocie Nerazzurrich, trzykrotnie zdobyta korona króla strzelców, najwięcej strzelonych goli w historii Interu – mamy wrażenie, że nazwanie Meazzy legendą jest i tak słowem nieujmującym w pełni jego wybitności. Nie ma chyba odpowiedniego epitetu, by określić jego klasę. A skoro zwykłe słowa nie dały rady, trzeba było zacząć myśleć o czymś większym. W 1980 roku powstał pomysł, by zmienić „San Siro” na „Giuseppe Meazza Stadium”. Wiadomo, dla kibiców Interu była to wręcz fantastyczna inicjatywa, ale na twarzach lokalnych rywali, „Rossoneri” pojawił się kwaśny wyraz i dla nich stadion nadal nazywa się „San Siro”. Cóż, w zasadzie ta reakcja kibiców Milanu to również wielkie docenienie Meazzy…

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
1
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają
Polecane

Sędziowie powinni mieć obowiązek tłumaczenia swoich decyzji!

Paweł Paczul
5
Sędziowie powinni mieć obowiązek tłumaczenia swoich decyzji!

Weszło

Komentarze

2 komentarze

Loading...