„Hertha pozyskała Klinsmanna” – takie zdanie u mniej zorientowanych mogłoby wywołać poruszenie i wiele pytań. Czyżby słynny Jürgen tęsknił za zapachem piłkarskiej trawy i zostać trenerem tego zespołu? A może ma on zasilić gabinety dyrektorskie w stołecznym klubie? Nic z tych rzeczy, bo mowa o… jego synu Jonathanie, który, kto wie, być może za jakiś czas rozpocznie podbój piłkarskich Niemiec.
Wcześniej jednak 20-latek musi zacząć regularnie grać. Do Herthy przychodzi jako trzeci bramkarz i przez najbliższe miesiące ma podpatrywać na treningach starszych kolegów, a sam nabierać szlifów w zespole do lat 23. Hertha nie była jedyną alternatywą, ponieważ młodym Klinsmannem interesował się również drugoligowy Eintracht Brunszwik. Kilka miesięcy temu miał on natomiast okazję trenować z VfB Stuttgart.
Złożenie parafki na kontrakcie z Herthą to moment wyjątkowy nie tylko dla niego, ale też dla jego rodziny. Ze stołecznym klubem łączą ją szczególne więzi. Dziadek Jonathana Klinsmanna był wielkim fanem zespołu ze stolicy Niemiec, a słynny Jürgen po raz pierwszy odwiedził stadion piłkarski właśnie przy okazji meczu Herthy.
To nie pierwszy niemiecki klub, z którym ma okazję stykać się młody Amerykanin. Zapach niemieckiej szatni poczuł już w 2008 roku, kiedy pojechał wespół z rodziną do Monachium, gdzie jego ojciec objął Bayern. Jürgenowi przebudowa pierwszego zespołu szła bardzo topornie i koniec końców skończyła się totalną klapą. Znacznie lepsze wspomnienia z tego okresu ma jego syn. Przez rok pobytu w Bawarii miał okazję uczyć się piłkarskiego rzemiosła w akademii. Pobyt w Monachium był przełomowy dla losów jego juniorskiej kariery, ponieważ to właśnie tam na dobre poczuł powołanie bramkarskie. Wcześniej na podwórkowych boiskach zamiennie grał jako napastnik i golkiper. Zresztą jak wielu znanych bramkarzy.
Po roku rodzina Klinsmannów postanowiła wrócić na stare śmieci – do kalifornijskiego Newport Beach, gdzie na świat przyszedł Jonathan. W Stanach Zjednoczonych kontynuował swoją przygodę z piłką, ponieważ grał m.in. w Strikers FC, czy w drużynie Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Tam się okazało, że pobyt w kraju ojca nie poszedł na marne. Trenerzy, którzy z nim pracowali zauważyli że pod każdym względem przewyższa swoich rówieśników ze Stanów.
Niebagatelną rolę w wychowaniu piłkarskim i czysto ludzkim odegrał przede wszystkim – bo jakże by inaczej – jego tata, który bez przerwy wspierał go dobrymi radami, a także uczył pokory. Kiedy trzeba było potrafił w trymiga sprowadzić swojego syna na ziemię. Tak było w 2014 roku. Wówczas młody Klinsmann mógł na własnej skórze przekonać się o sile mediów społecznościowych. Klinsmann senior, który wówczas był selekcjonerem amerykańskiej kadry, odprawił z kwitkiem Landona Donovana, nie zabierając go na brazylijski mundial. Jonathan odważnie wyśmiał to na Twitterze pisząc: „Hahahahahahaha Donovan hahahahaha, nawet nie zauważyłem, dopóki mój telefon mnie nie powiadomił, haha” . Po tym wpisie w środowisku piłkarskim wybuchła burza, a autor wpisu postanowił go szybko usunąć. Nie umknęło to jednak ojcu, który tak skomentował całe zajście: Wyszedł ze szkoły i chciał trochę powygłupiać się z kolegami. Dlatego wszedł na Twittera, ale nie miał świadomości że to wszystko jest obserwowane.
Co oprócz umiejętności może spowodować, że w najbliższych latach gwiazda Klinsmanna juniora rozbłyśnie pełnym blaskiem? Bardzo duża cierpliwość, na którą zwracają uwagę ci, którzy mieli okazję poznać go podczas pobytu w uniwersyteckim zespole z Berkeley. Właśnie wtedy młody bramkarz twierdził, że nie nastawia się na szybkie wskoczenie na piłkarski top i pukanie do wielkiego klubu (a takiemu nazwisku wielu uchyliłoby drzwi), a woli skupić się na wieloletniej, ciężkiej pracy. Niebagatelną rolę w jego rozwoju w Berkeley odegrała również uniwersalność i wszechstronny rozwój, ponieważ podczas pobytu w college’u grał również w kosza.
Krok po kroku w ostatnich latach rozkwita również jego kariera w kadrze młodzieżowej. Mógł grać dla Niemiec, ostatecznie, zdał sobie jednak sprawę z tego, że łatwiej będzie przebić się w kadrze amerykańskiej, wybrał więc grę dla Jankesów. Przez rok był powoływany do zespołu do lat 18. W 2017 roku pokazał się natomiast w kadrze do lat 20. Najpierw wygrał mistrzostwo Ameryki Północnej, zdobywając przy okazji tytuł najlepszego bramkarza turnieju, później grał na mistrzostwach świata juniorów, gdzie Amerykanie doszli do ćwierćfinału.
Decyzja selekcjonera Taba Ramosa, aby postawić na Klinsmanna wywołała za oceanem mnóstwo dyskusji. Część fanów zwracała uwagę, że Amerykanie mają problem braku bogactwa i nie posiadają w tej kategorii wiekowej bramkarzy na odpowiednim poziomie, a wybór między Klinsmannem i innym bramkarzem jest jak wybór między dżumą a cholerą. Część twierdziła, że są znacznie lepsi kandydaci niż Jonathan Klinsmann. Część przywoływała natomiast upiory z przeszłości i w swojej ocenie kierowała się przede wszystkim oceną wpisu o którym już wspomnieliśmy. Co kierowało selekcjonerem, aby jednak dać szansę rodowitemu Kalifornijczykowi? Bardzo trudno na to pytanie odpowiedzieć, ale wiele wskazuje na to, że kluczowy był jego styl pracy, bo Ramos umie pracować z bardzo młodymi diamentami i nie boi się nie stawiać.
Syn legendarnego napastnika trafia do Berlina jako inwestycja na przyszłość. Zapewne wiele wody upłynie w Renie nim na dobre dostanie szansę pokazania się w Bundeslidze. Dziś trudno wyrokować, czy będzie to nowy Howard, bądź Friedel. Takie porównania byłyby teraz dla 20-latka z Kalifornii szkodliwe. W najbliższym czasie powinien skupić się na trochę mniejszych celach, aby w przyszłości nie nosić tak popularnej przecież łatki talentu, który nie został w pełni wykorzystany.
Piotr Szymczuk