Reklama

Panie Hitler, nie czuję się mniejsza od pana – filmowa historia niezwykłej patriotki

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

21 sierpnia 2017, 19:03 • 8 min czytania 20 komentarzy

Nasi dzisiejsi medaliści olimpijscy oczywiście ciężko trenują. Co robią poza tym? Występują w reklamach, gubią medale w taksówkach, robią sesje zdjęciowe dla kolorowych pism i tak dalej. Ona ryzykowała życiem, wynosiła rannych na plecach, uratowała setki ludzi. Bez cienia przesady: jej życie to gotowy scenariusz na znakomity film.

Panie Hitler, nie czuję się mniejsza od pana – filmowa historia niezwykłej patriotki

Zanim komukolwiek śniło się o Aleksandrze Kwaśniewskim i jego małżonce, ktoś o tym samym nazwisku był w Polsce pierwszoplanową postacią. Z tą tylko różnicą, że Maria Kwaśniewska nie pokazywała jak jeść bezę, dobierać właściwą biżuterię, albo układać sztućce na przyjęciu, tylko jak być prawdziwym sportowcem, patriotą i najkrócej mówiąc dobrym człowiekiem.

Ponoć dziś rząd planuje wydawać grube miliony dolarów na robienie wielkich filmów, które pomogą promować Polskę na świecie. Nie kręćcie kolejnych gniotów o bitwach, postaniach czy generałach. Nakręćcie obraz o Marii Kwaśniewskiej.

Scena 1, Łódź 1924

Ładna brunetka w mundurku i berecie idzie do szkoły. Po deptaku krążą nauczycielki z gimnazjum, pilnując, by dziewczyny zachowywały się odpowiednio. Bardzo ważna jest dyscyplina, punktualność, twarde zasady moralne. Generalnie: młodzież jest trzymana na krótkiej smyczy, nie włóczy się po mieście, przestrzega zasad, słucha się rodziców, czyli wszystko wygląda kompletnie inaczej niż u dzisiejszej gimbazy.

Reklama

Marysia jest oczkiem w głowie rodziców, ale nie oznacza to w żadnym wypadku taryfy ulgowej. Musi mieć najlepsze oceny w szkole. Wysokie wymagania są jej stawiane także, gdy zaczyna karierę sportową w drugiej połowie lat dwudziestych XX wieku.

Mieszka w domu z sadem i od dziecka jest uczona tego, że trzeba pomagać słabszym. Wszystkie owoce z sadu Kwaśniewskich trafiają do szpitala. Nie same: Maria z braćmi pakują je na wozy i wożą do miasta.

Scena 2, Bydgoszcz, stadion Szkoły Oficerskiej, lipiec 1930

Mistrzostwa Polski w lekkiej atletyce, stadion Szkoły Oficerskiej w Bydgoszczy. W konkursie skoku w dal, niespodziewanie dla wszystkich, wygrywa debiutująca w zawodach tej rangi 17-letnia Maria Kwaśniewska.

To początek jej wielkiej kariery, której ukoronowaniem będzie medal igrzysk olimpijskich.

Kwaśniewska jest bardzo wszechstronną zawodniczką. Skacze w dal (mistrzostwo Polski w 1930), biega sprinty (1946), uprawia trójbój (1931, 34, 35, 36), pięciobój (1935, 35, 36), gra w siatkówkę, koszykówkę (1947) oraz hazenę, czyli czeską odmianę piłki ręcznej (1932, 33). Ale przede wszystkim – rzuca oszczepem. W tej dyscyplinie ma na koncie aż 7 medali mistrzostw Polski – 6 złotych i 1 srebrny.

Reklama

Scena 3, Berlin, Stadion Olimpijski, sierpień 1936

Trzykrotna mistrzyni Polski w rzucie oszczepem jedzie na igrzyska olimpijskie do Berlina jako jedna z faworytek. Igrzyska to jedna wielka promocja nazizmu. Dziesiątki tysięcy kibiców salutują fuehrerowi, ten nagradza zwycięzców, gratuluje im, albo ostentacyjnie ignoruje – jak w przypadku czarnoskórego Jesse Owensa. Wszystko nagrywa ulubienica Hitlera, Leni Riefenstahl, na potrzeby monumentalnego na tamte czasy filmu Olympia.

Olimpijski konkurs rzutu oszczepem. Maria Kwaśniewska rzuca 41,80, niemal metr bliżej niż miesiąc wcześniej na mistrzostwach Polski. To wystarcza do wywalczenia brązowego medalu. Pierwsze dwa miejsca przypadają Niemkom: Luise Krueger (43,29) oraz Tilly Fleischer, której 45,18 to nowy rekord olimpijski.

Kwasniewska2

Scena 4, Berlin, loża Adolfa Hitlera, sierpień 1936

Regulamin igrzysk olimpijskich nie pozwala, żeby polityk wręczał medale. Hitler bardzo chce się ogrzać w blasku ognia olimpijskiego, więc znajduje sposób na to, by ominąć zakaz. Po ceremonii medalowej zaprasza zwycięzców do swojej prywatnej loży, gdzie składa im gratulacje, zamienia parę zdań i robi sobie pamiątkowe zdjęcie.

2 sierpnia 1936 roku do loży wędruje Maria Kwaśniewska wraz ze swoimi koleżankami z rzutni. Są Goering, Goebbels, cała wierchuszka. Adolf Hitler serdecznie gratuluje Niemkom. Jest w szampańskim nastroju. Do Kwaśniewskiej mówi: „gratuluję małej Polce”. A ona, doskonale przecież zdając sobie sprawę, jakim kultem jest otaczany fuehrer w nazistowskich Niemczech, mówi mu prosto w oczy, perfekcyjnym niemieckim: „Wcale nie czuję się mniejsza od pana”. Mówcie, co chcecie, ale trzeba mieć jaja, żeby zrobić coś takiego, zamiast grzecznie odpowiedzieć „danke schoen” i ładnie się uśmiechnąć.

Scena 5, Berlin, wioska olimpijska, sierpień 1936

Maria świętuje zdobycie brązowego medalu olimpijskiego. Powodów do radości ma zresztą więcej: choć w igrzyskach startuje 331 kobiet (niezła dysproporcja przy 3,632 mężczyznach), to właśnie Polka zostaje wybrana najładniejszą uczestniczką imprezy. – Takie tam głupoty. Na każdej olimpiadzie wybierali najładniejszą dziewuchę – powie po latach.

W każdym razie Berlin jest wyjątkowo szczęśliwym miejscem dla Kwaśniewskiej. Ma 23 lata, jest piękna, utytułowana, szczęśliwa. Niedługo potem po raz pierwszy wyjdzie za mąż.

kwasniewska 3

Scena 6, Genua, sierpień 1939

Maria jest zdecydowaną faworytką zbliżających się igrzysk olimpijskich w Tokio. W Japonii ma walczyć o złoty medal w rzucie oszczepem. Polski Związek Lekkiej Atletyki robi co może, żeby ułatwić jej przygotowania. Lato 1939 roku Maria spędza we Włoszech, gdzie ma fantastyczne warunki do treningu i odpoczynku. Mieszka tuż nad morzem, trenuje z najlepszymi szkoleniowcami, a po treningach korzysta z uroków włoskiego lata. Tam zastaje ją wiadomość o ataku hitlerowców na Polskę. Co robi znakomita zawodniczka, będąca w najlepszym momencie kariery? Chroni się w bezpiecznym miejscu, ucieka na koniec świata, prosi o azyl? Nic z tych rzeczy! Natychmiast decyduje się na powrót do kraju. 2 września melduje się na granicy w Zebrzydowicach, gdzie patrzą na nią jak na wariatkę. Cały ruch odbywa się w przeciwną stronę. Maria za wszelką cenę chce wrócić do Warszawy, podróżuje więc pociągami, wozami, samochodami, czym tylko się da.

Scena 7, Warszawa, wrzesień 1939

Kiedy tylko dociera do stolicy, zgłasza się do służby. Jest zdrową, silną dziewczyną, w dodatku rok wcześniej zrobiła odpowiednie kursy, między innymi sanitarny i samochodowy. Trafia jako sanitariuszka do obrony przeciwlotniczej. Na własnych plecach wynosi rannych żołnierzy z okopów nad Wisłą. Kiedy kierowca samochodu zostanie zastrzelony, Maria sama wskoczy za kierownicę. Za czynny udział w obronie Warszawy dostanie Krzyż Walecznych od Stefana Starzyńskiego, prezydenta stolicy.

Scena 8, Podkowa Leśna, 1941

Pierwszy mąż Marii ginie na początku wojny. Drugim zostaje dyrektor elektrowni Wybrzeża Kościuszkowskiego, Julian Koźmiński. Młodzi wyprowadzają się do domu w podwarszawskiej Podkowie Leśnej. Maria przez całą wojnę aktywnie działa w ruchu oporu, jest żołnierzem AK, pseudonim Maria. I jak przez całe życie bardziej myśli o innych niż o sobie.

Scena 9, Pruszków, obóz Dulag 121, 1944

Niemal równo osiem lat po scenie z igrzysk w Berlinie, Kwaśniewska znów stawia się Hitlerowi. W Warszawie wybucha Powstanie. Codziennie tysiące ludzi giną na ulicach stolicy. Niemcy organizują „ewakuację”, czyli wypędzają z miasta tych cywilów, których akurat nie mordują na ulicach. Trafiają oni do Dulagu 121 w Pruszkowie, gdzie są brutalnie sortowani. Silni i zdrowi są wywożeni na przymusowe roboty do Niemiec, słabsi, starsi i chory – na pewną śmierć do Auschwitz.

Maria mieszka w Podkowie Leśnej, blisko Pruszkowa. Ryzykując życiem, chodzi do niemieckiego obozu, z którego wyprowadza ludzi, po 100-150 osób jednorazowo. Prowadzi ich potem do Pruszkowa, a następnie do własnego domu. Jak to możliwe, że niemieccy żołnierze wypuszczają więźniów? Przepustką jest zdjęcie z Berlina, na którym uśmiechnięta Maria stoi obok Hitlera. – Po prostu pokazywałam przy bramie tę moją fotografię z Hitlerem. Żandarmi traktowali ją jak ausweis. Bili w czapkę i przepuszczali mi transport – opowie potem. Kiedy ratuje setki ludzi, w tym Ewę Szelburg-Zarembinę (autorkę książek dla dzieci), czy Stanisława Dygata (pisarza i scenarzystę) pewnie myśli sobie: wcale nie czuję się mniejsza od pana

kwasniewska 4

Scena 9, Warszawa 1946

Wojna się kończy, Maria ma 33 lata i najlepszy sportowy czas za sobą. Igrzyska w Tokio się nie odbyły, na kolejne już nie pojedzie. Kariery jednak jeszcze nie kończy, choć 1946 rok to zdecydowanie nie jest najlepszy czas na uprawianie sportu… Zdobywa jednak ostatni medal w rzucie oszczepem, potem gra w koszykówkę, reprezentuje nawet Polskę w ośmiu meczach. Co ważniejsze: wychodzi za mąż, znów jako wdowa. Po latach powie: „pierwszy ślub był studencki, drugi wojenny, a trzeci z uczucia”. Tym trzecim jest Władysław Maleszewski. Miesiąc miodowy nie trwa jednak długo. Maria jest w szóstym miesiącu ciąży, kiedy męża zgarnia UB. Przesłuchania się ciągną w nieskończoność. Jedyny zarzut: jest synem przedwojennego prezydenta Wilna, zamordowanego przez NKWD na początku wojny. Maleszewski w końcu wraca do domu, ale jednocześnie zostaje wyrzucony ze studiów prawniczych. Zamiast tego idzie w sport: jest dobrym koszykarzem, a potem znakomitym trenerem, także reprezentacji Polski.

Scena 10, Warszawa, 1983

W lutym umiera Władysław Maleszewski, największa miłość Marii. Przeżyli razem 37 lat, doczekali się dwójki dzieci i wnuków. Nie mogąc wytrzymać w pustym mieszkaniu, 70-letnia Maria zakłada dres i buty, a następnie idzie pobiegać do Parku Saskiego. Dziś zdziwienie wywołuje raczej fakt, że ktoś nie biega, ale w latach osiemdziesiątych widok starszej pani w dresie musiał szokować. Do rozciągającej się po biegu Marii podchodzi jednak jednak kobieta, na oko w jej wieku. Przełamując niepewność pyta: „czy ja mogłabym się do pani przyłączyć?”. Wkrótce biega już spora grupa, około 35 starszych pań!

To cała ona: zawsze aktywna, pełna energii, zarażająca pozytywnym myśleniem. Przez lata bardzo angażuje się w prace Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Członkiem Zarządu PZLA jest od 1949 roku aż do śmierci, przez 22 działa także w Światowej Federacji Lekkiej Atletyki.

Scena 11, Warszawa, 2000

Maria ma prawie 90 lat, kiedy spotyka się z dziennikarzem „Rzeczpospolitej”. W długiej rozmowie opowiada o swoim życiu i tłumaczy co tak naprawdę jest ważne.

Mam do siebie dużo zastrzeżeń. Jestem za bardzo spontaniczna, ekspresyjna. Rozpiera mnie ciągle energia. Budzę się w nocy i myślę o różnych sprawach: jakby pomóc temu czy tamtemu. Sobie poświęcam najmniej uwagi i czasu. Powinnam już z tym skończyć, ale myślę sobie: nie mogę, bo los przedłużył ci życie w jakimś celu. Widocznie żądają od ciebie, żebyś jeszcze coś dobrego zrobiła. Kocham samotność, kocham przyrodę. Żadnej istoty nie pozbawię życia. Za głupią muchą będę latać po domu ze ścierką, aż ją przepędzę, ale nie zabiję. Ale przede wszystkim kocham ludzi. Ludzie nie są doskonali, bywają źli i co z tego? Mamy stać i patrzeć, jak zło zwycięża? Mamy uciekać, gdy kogoś biją, gdy komuś potrzeba naszej pomocy? Mamy żyć wyłącznie własnymi sprawami, robić szmal, kariery i nie przejmować się innymi, ludzką biedą, ludzkimi nieszczęściami? Przenigdy! Nie na tym polega życie. Nawet największy drań potrafi się pohamować, a nawet zmienić na lepsze, gdy zamiast agresji, której się spodziewa, trafia na trochę ludzkiego ciepła. Własnym przykładem można zdziałać wiele, więcej niż nam się zdaje. Człowiek ma rozum, żeby myśleć, i serce, żeby kochać. Tylko wtedy jest pełnym człowiekiem, żyje pełnią życia – mówi.

Umiera w Warszawie w 2007 roku, po 94 dobrze przeżytych latach.

Scena 12, Warszawa, sierpień 2017

1 sierpnia tłumy warszawiaków wychodzą na ulice po to, żeby o 17:00 zatrzymać się i oddać hołd tym, którzy 73 lata temu walczyli o wolność.

Dzień później kibice Legii Warszawa wywieszają transparent, w którym przypominają o tym, kto kogo mordował, kto organizował obozy i kto ponosi odpowiedzialność za śmierć milionów.

15 sierpnia mija 104. rocznica urodzin Marii Kwaśniewskiej. Pewnie bardziej by jej zależało, żebyśmy próbowali wprowadzać w życie jej rady jak być dobrymi ludźmi i patriotami, ale zapalić świeczkę też nie zaszkodzi. W razie czego – Stare Powązki, kwatera 100, rząd 1, grób 24.

JAN CIOSEK

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
0
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
14
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Inne sporty

Komentarze

20 komentarzy

Loading...