Reklama

Ekipa pomarańczowych buldożerów demoluje Wisłę Kraków

redakcja

Autor:redakcja

21 sierpnia 2017, 20:45 • 3 min czytania 76 komentarzy

To nie było zwykłe wskoczenie na fotel lidera, to było wskoczenie ze zrobieniem salta, piruetu, telemarku, przełożeniem lewej nogi za prawe ucho, z dodatkiem chuji-muji, dzikich węży i cudawianków. Nie wiemy, czy słowo “rozgromiło” jest adekwatne w odniesieniu do tego, co Zagłębie zrobiło Wiśle Kraków, która przecież także była żywo zainteresowania objęciem czołowej pozycji w tabeli, ale z pewnością było to bardzo, bardzo, bardzo pewne zwycięstwo.

Ekipa pomarańczowych buldożerów demoluje Wisłę Kraków

W Lubinie funkcjonowało dziś w zasadzie wszystko. Taktyka 3-5-2 wystawiona przez Stokowca? Wszystkie tryby zazębiały się ze sobą tak, jakby docierały się ze sobą nie dwa miesiące, a dwa lata. Formacja obronna? Same pewniaki z tyłu, większość pożyteczna z przodu (co przełożyło się na liczby). Pomoc? Zupełnie zdominowała środek pola. Napastnicy? Co rusz kreowali sytuacje. Mimo że nie widać tego w protokole meczowym, imponował Woźniak – nie tylko wybieganiem, ale też jakością, dobrymi pomysłami na rozwiązanie akcji. Świerczok z kolei mógł dziś nawet wskoczyć na czoło rywalizacji o króla strzelców. Wprawdzie podanie Dziwniela wykorzystał koncertowo (warto dodać, że gola sprezentował Arsenić, który idiotycznym podaniem wsadził na konia Bashę), ale poza tym… było trochę gorzej.

a) w jednej z pierwszych groźnych akcji Świerczok próbował okiwać Buchalika, lecz ten dosłownie w ostatnim momencie wyjął mu piłkę spod nóg,
b) po szybkiej akcji Czerwiński-Woźniak przeniósł piłkę wysoko ponad bramką.

Mimo że obie sytuacje to typowe setki, Świerczoka trzeba zaliczyć na duży plus, głównie dlatego, że znów prezentował swój największy atut – luz rodem z Jamajki. Nie miał problemu z przyjmowaniem piłki na klatkę nawet wówczas, gdy Gonzalez krył go na centymetry (co najważniejsze – były to próby udane). Imponował także Starzyński, który rzucał piłkę za piłką i który także zaprzepaścił patelnię, jaką wystawił mu Jagiełło (strzał w maliny, gdy wystarczyło dopełnić formalności). Kolejny świetny mecz na prawej stronie rozgrywał napędzający akcje Czerwiński, czego ukoronowaniem była asysta do Buksy w ostatnich minutach. Adam położył w polu karnym Gonzaleza dokładnie tak jak sobie to zaplanował i wykończył akcję z takim spokojem, że spokojnie mógłby robić za twarz leków uspokajających. Demolkę Wisły rozpoczął Jach, który po rogu spróbował najpierw uderzenia prawą nogą, ale jeden z wiślaków zablokował ten strzał. Niewiele myśląc Jarek poprawił – z bombą z lewej nogi Buchalik nie mógł zrobić kompletnie nic.

Wisła nie zagroziła zupełnie niczym – no, może poza strzałem w poprzeczkę Bashy, który swoją drogą zapowiada się na całkiem sensownego grajka. Dwoił się i troił Carlitos, ale w pojedynkę meczu nie wygra. Gdy decydował się na podania do Ze Manuela, ten albo nie potrafił przyjąć piłki (mając autostradę do bramki!), albo – to już po podaniu przez kilka linii a’la Salamon Gonzaleza – uderzał na bramkę jakby głodował od tygodnia i piłka ledwo dolatywała do bramkarza. Urocze zrezygnowanie Carlitosa oglądaliśmy w końcówce, gdy ten oddał piłkę Brożkowi, wystawił się na pozycję, lecz Polak zamiast puścić go sam na sam – uderzył sprzed pola karnego i to w dodatku niecelnie. Carlitos zaczął stroić miny, ale Brożek odpłacał mu się tym samym – w zasadzie po każdej nieudanej akcji machał rękami i sprawiał wrażenie najbardziej obrażonego człowieka świata. Sam jednak w końcówce spartaczył doskonałą sytuację – zbierał się do strzału tak długo, że w ostatnim momencie wyłuskał mu piłkę jeden z obrońców.

Reklama

Ogólnie oglądaliśmy naprawdę dobre granie w Lubinie, Zagłębie zupełnie zasłużenie wskakuje na czoło. I jeśli każdy mecz będzie rozgrywało w tak perfekcyjny sposób – może się już przyzwyczajać do patrzenia na resztę z góry.

 [event_results 349714]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

76 komentarzy

Loading...