Kiedy ogląda się pierwsze mecze Neymara w PSG, można zrozumieć, dlaczego tak zależało mu na przenosinach do Paryża. To, jak jest fetowany przez trybuny, jak absolutnie wyjątkowo jest traktowany przez realizatora… Ujmijmy to tak – podczas transmisji meczów Brazylijczyka w PSG stosunkowo najłatwiej zapomnieć, że piłka to gra zespołowa. Widać to szczególnie po dedykowanych ujęciach. Przywitanie zawodników? Kamera idzie wraz z Neymarem. Składny atak PSG? Jedna z kamer rejestruje wyłącznie ruchy Brazylijczyka, by później można było pokazać powtórkę z samego Ney’a. Gdyby zmierzyć mu czas „posiadania” obrazu, przewaga nad resztą piłkarzy byłaby przytłaczająca.
Ale też nic tu nie dzieje się bez przyczyny, bo Neymar odwdzięcza się paryżanom koncertową grą. I tak właśnie było dziś, w jego debiucie na Parc des Princes.
W Barcelonie przy Messim Neymar jeszcze długo nie cieszyłby się tego typu gwiazdorską rolą. I nawet zostawmy tu już uwielbienie kibiców czy realizatorów, a zostawmy samo boisko. Ciężko uwierzyć, że Brazylijczyk rozegrał dziś w PSG dopiero swój drugi mecz, bo de facto stawiał stempel niemal na każdej akcji ofensywnej. Jeśli wychodziły mu zagrania – a zazwyczaj wychodziły – paryżanie stwarzali zagrożenie pod bramką Tuluzy. Tak naprawdę więc był to koncert tylko jednego artysty. I to koncert, po którym ręce same składały się do oklasków.
Obraz meczu PSG z Tuluzą był stosunkowo łatwy do przewidzenia. Goście mieli dziś być jedynie tłem dla naszpikowanej gwiazdami drużyny Emerego. Kiedy w 19. minucie gry po swoim pierwszym groźniejszym wypadzie pod bramkę paryżan przyjezdni strzelili gola (kapitalna wrzutka Amiana i wolej Gradela), jasne się stało, że zrobi się tylko ciekawiej. I że jeszcze więcej kibicowskich oczu będzie z wytęsknieniem wyczekiwać błysku genialnego Brazylijczyka.
Nie Di Maria, nie Cavani, nie Veratti i nie Dani Alves. W pierwszej połowie w ekipie paryżan człowiekiem najbardziej kompatybilnym z Neymarem był – tak, tak – Adrien Rabiot. To właśnie akcje tej dwójki dały gospodarzom dwa gole i pozwoliły jeszcze na przerwę schodzić z prowadzeniem. Najpierw Brazylijczyk odegrał podeszwą do Francuza, po czym dobił ledwo wybronione przez bramkarza uderzenie. A potem obaj panowie wymienili klepę przed polem karnym i tym razem Rabiot huknął już nie do obrony.
Jeszcze przed przerwą mogło i powinno być 3:1, ale arbiter tylko sobie znanym sposobem dopatrzył się pozycji spalonej Cavaniego tuż przed tym, jak ten sieknął kapitalnego gola. Problem Urugwajczyka w tym meczu – zresztą nie tylko w tym – był jednak taki, że jak znajdował się w dogodnej, legalnej pozycji, to partaczył niemiłosiernie (chociażby w 18. i 73. minucie). A ze znacznie trudniejszego ustawienia strzelił perfekcyjnie, ale na swoje nieszczęście akurat gorszy dzień miał sędzia-asystent.
W drugiej połowie tempo gry nieco siadło, a PSG spokojnie kontrolowało przebieg meczu. Sytuacja zmieniła się w 69. minucie gry, kiedy drugą żółtą kartkę obejrzał Veratti. To jednak tylko zmotywowało PSG z Neymarem na czele, który już kilka chwil później udanie dryblował w polu karnym rywala i dał się sfaulować. I dopiero tak wykreowaną przez Brazylijczyka sytuację Cavani potrafił zamienić na gola. W 75. minucie wydawało się więc, że jest już po meczu. To uczucie trwało jednak tylko 3 minuty, bo właśnie po takim czasie Tuluza złapała kontakt po golu po rzucie rożnym.
Potem jednak wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Pastore zrobił coś takiego:
WOW another great goal for #PSG, Pastore this time. pic.twitter.com/7K4YcuURyn
— Jesper🇸🇪 (@LethalMane) 20 sierpnia 2017
A Kurzawa coś takiego:
#PSG just keeps scoring great goals, Kurzawa on the volley now pic.twitter.com/6BoLKt3Fwd
— Jesper🇸🇪 (@LethalMane) 20 sierpnia 2017
Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że Neymar zaliczył asystę drugiego stopnia przy golu numer cztery oraz CUDOWNĄ asystę z rzutu rożnego przy jeszcze bardziej efektownym golu numer pięć. A potem postawił kropkę nad „i” zabawiając się z obrońcami w polu karnym i strzelając swoją drugą bramkę w meczu. Ogółem więc skrzydłowy maczał palce przy wszystkich sześciu trafieniach PSG (!!!), do czego trzeba też przecież dodać gola i asystę sprzed tygodnia. Jakkolwiek spojrzeć, Brazylijczyk zanotował w Paryżu debiut wprost proporcjonalny do zapłaconej za niego kwoty transferowej. Dzisiaj to była magia w czystej postaci.
#PSGTFC pic.twitter.com/SvNcOOnuYl
— UltraPsg95 (@Psg95Juju) 20 sierpnia 2017