Te dziewczyny mają wszystko: talent, zapał do pracy, waleczność, charakter, a w konsekwencji – medal mistrzostw świata. Pierwszy dla biało-czerwonej żeńskiej sztafety 4×400 m na MŚ w historii. Po fenomenalnej walce w Londynie Polki zajęły trzecie miejsce. Tym samym zdobyły ósmy i ostatni krążek dla naszego kraju podczas tej imprezy.
Myślisz sztafeta, mówisz “Lisowczycy”. Tak to – do dzisiaj – wyglądało w naszej lekkoatletyce. I nie ma się co dziwić, bo między 1997 a 2007 rokiem męska sztafeta 4×400 m prowadzona przez trenera Józefa Lisowskiego aż cztery razy stawała na podium mistrzostw świata. Panie nie były w stanie jej dorównać, a dziś proszę – panowie zajęli w finale siódme miejsce (zgodne z oczekiwaniami, bo to zdolna acz młoda drużyna), a nasze dziewczyny wskoczyły na pudło! OK, pewnie nie byłoby tego krążka gdyby kontuzji nie doznała jedna z Jamajek, ale nie mamy zamiaru z tego powodu deprecjonować wyniku naszych dziewczyn. Zamiast tego wolimy cieszyć się ze znakomitego występu biało-czerwonych, które biegły w składzie: Małgorzata Hołub, Iga Baumgart (na zdjęciu), Aleksandra Gaworska i Justyna Święty (w eliminacjach wystąpiły jeszcze Patrycja Wyciszkiewicz i Martyna Dąbrowska).
Na nas największe wrażenie zrobiły druga i czwarta z lekkoatletek. Iga przejęła bowiem pałeczkę będąc na dalszej pozycji, ale zacisnęła zęby, ruszyła do przodu i przebiła się na trzecie miejsce. Z kolei Justyna, czyli liderka drużyny mająca do niedawna problemy zdrowotne, wspaniale odparła na ostatniej zmianie atak Francuzki, co pozwoliło nam utrzymać medalową pozycję. Święty podczas swojego biegu wyglądała na kobietę, która prędzej rzuci się rywalce do stóp i złapie ją za kostki niż da się jej wyprzedzić. Naprawdę dała z siebie nie 100 a 120 % normy, za co należą jej się olbrzymie brawa.
Zresztą słowa pochwały trzeba skierować dla całej naszej reprezentacji. Na londyńskich mistrzostwach tylko USA i Kenia zdobyły więcej medali od Polski, odpowiednio 30 i 11. OK, aż cztery z naszych ośmiu krążków wywalczyliśmy w rzucie młotem, ale mimo wszystko trzeba powiedzieć, że nasi lekkoatleci jako całość wykonali solidną robotę, która ma zaprocentować na igrzyskach olimpijskich w Tokio. To możliwe, bo wszyscy biało-czerwoni medaliści z Anglii są w takim wieku, że spokojnie będą mogli “dociągnąć” do Japonii. Jeśli dodamy do tego, że w obecnej drużynie narodowej jest kilkanaście młodych osób, które już osiągnęły wysoki poziom, a w 2020 roku mogą być dużo lepsze niż teraz, nie sposób nie być optymistą. Polskiej lekkoatletyki nie można nazwać światową potęgą, ale na pewno nadal jest graczem, z którym trzeba się mocno liczyć.
Zresztą podczas londyńskich mistrzostw przedstawiciele królowej sportu imponowali nam nie tylko na stadionie, ale także poza nim. Pierwszy przykład z brzegu: Adam Kszczot wypowiadał się dziś w studiu TVP z taką elokwencją, swobodą i dykcją, że jesteśmy przekonani, iż po zakończeniu kariery będzie cenionym ekspertem. Serio, facet wypada przed kamerą równie dobrze, a może nawet i lepiej, niż na tartanie, a wcale nie jest w tej kadrze medialnym rodzynkiem…
Fot. FotoPyk