Trzeba przyznać, że intensywnie poszalał wczoraj na boisku Cristiano Ronaldo. Wszedł jako zmiennik, załadował bramkę, dostał żółtą kartkę za zdjęcie koszulki i pokazanie efektownej rzeźby po wakacjach, potem dostał drugi kartonik za rzekomą symulację, więc wyleciał z boiska, a w drodze do szatni popchnął sędziego. Futbolowe władze w Hiszpanii oceniły tę balangę na pięć spotkań, bo przez tyle gier będzie Portugalczyk pauzował.
Według tamtejszych przepisów, za naruszenie nietykalności cielesnej sędziego grozi od 4 do 12 spotkań zawieszenia. Ronaldo dostał więc najmniejszy wymiar kary, bo to piąte spotkanie jest już konsekwencją czerwonej kartki z wczoraj. Portugalczyk opuści rewanż z Barceloną i ligowe mecze z Deportivo, Valencią, Levante i Realem Sociedad. Do tego będzie musiał zapłacić 3005 euro, ale to raczej oczywiste, że akurat ten cios dla piłkarza specjalnie bolesny nie jest.
Z jednej strony wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa, szanować sędziego – jakikolwiek on był – trzeba, ale z drugiej trudno ukryć niesmak, jaki budzi ten przypadek. Przede wszystkim, można się spierać, czy Portugalczyk wyleciał z boiska słusznie, bo owszem, karnego nie było, ale też Ronaldo nie dopuścił się ordynarnej symuloi, ot, po prostu przewrócił się walcząc o piłkę z Umtitim (mógł nie machać potem niezadowolony rękami, choć wątpliwie, by to coś zmieniło). Po drugie, tego odepchnięcia chyba też nie ma co demonizować, było w nim minimum siły.
Poza tym, chyba i święty by nie wytrzymał, a co dopiero piłkarz. Frustracja zawodników ma prawo rosnąć, bo sędziowie w Hiszpanii są beznadziejni, prezentują poziom odwrotnie proporcjonalny do tego zawodników. Tylko w tym spotkaniu sędzia Ricardo De Burgos Bengoetxea gwizdnął jeszcze niesłusznego karnego dla Barcy i ten popis jest zapewne tylko początkiem festiwalu błędów w sezonie 17/18. Arbitrzy mylą się tam nieustannie, gdyby wysłać tam Pawła Gila, po miesiącu robiłby za wyrocznię z gwizdkiem.
Czytaliśmy opinie, że sędziów też warto by karać meczami pauzy. Niby jest to dość logiczne, ale ma poważną wadę – po miesiącu nie miałby kto w Hiszpanii sędziować.