Błyskawicznie wzmacniając się pod kątem nowego sezonu, w Poznaniu z pewnością wzięto pod uwagę kilka scenariuszy. Fazę grupową Ligi Europy, konieczność łączenia gry w lidze z walką o Puchar Polski, gdzie w ostatnich latach rokrocznie Lech zachodził wysoko. Dlatego też kadra musiała być odpowiednio liczna, by móc sobie pozwolić na rotację i – mówiąc kolokwialnie – „nie zajeżdżać” cały czas tej samej jedenastki. Scenariusz, w którym od połowy sierpnia Lech gra tylko o mistrzostwo Polski, pewnie nikomu nawet nie przeszedł przez myśl. I może się przez to okazać, że problem bogactwa… faktycznie, a nie tylko z nazwy, będzie kłopotliwy.
Nie będzie bowiem grania co trzy dni, nie będzie możliwości, by swoją szansę otrzymał każdy, kto na nią liczy. Po przegranej w dwumeczu z Utrechtem i po odpanięciu z Pogonią, czas gry do rozdysponowania jesienią pomiędzy poszczególnych zawodników skurczył się o wiele minut. Patrząc na szerokość kadry Lecha, a także na to, jakie ambicje mają poszczególni zawodnicy, którym zresztą Nenad Bjelica nie raz i nie dwa dawał do zrozumienia, że na nich liczy, a z których część pójdzie w odstawkę – przed Chorwatem naprawdę spore wyzwanie. Trzeba bowiem sprawić, że spośród 22 chłopa chcących obsadzić 11 pozycji na boisku, siedmiu siadało co kolejkę pokornie na ławce, a czteruch kolejnych – na trybunach.
A mówimy tylko o zawodnikach, którym Bjelica dał wyraźny sygnał, że będzie na nich stawiać. Pominęliśmy w wyliczance choćby Szymona Pawłowskiego, który został już chyba definitywnie skreślony, nie wspomnieliśmy też o młodszych, którzy przecież byli włączani do składu, jak Wasielewski czy Puchacz. Pamiętajmy też, że zimą dołączy jeszcze kolejny stoper, Thomas Rogne. Co sprawi, że na dwie pozycje na środku obrony w Lechu nagle znajdzie się sześciu piłkarzy mogących je obsadzić. Podobnie zresztą jak już teraz ma to miejsce na boku pomocy, gdzie zagrać może szóstka piłkarzy, z których ciężko któregokolwiek ot tak skreślić: Jevtić, Situm, Barkroth, Makuszewski, Jóźwiak, Rakels.
Tak naprawdę jedyną pozycją, gdzie nie trzeba będzie się zmagać z niezadowolonym ze względy na ograniczoną liczbę minut piłkarzem są boki obrony, gdzie od początku rozgrywek pewną pozycję mają Gumny i Kostewycz, a gdzie zadaniowo mogą zostać przesunięci choćby Dilaver i Situm. Którzy jednak najlepiej czują się odpowiednio: na skrzydle i na środku defensywy.
Sytuacja kadrowa Lecha wygląda więc na ten moment tak:
Bramkarze (1 pozycja do obsadzenia, 2 zawodników):
Matus Putnocky
Jasmin Burić
Środkowi obrońcy (2 pozycje do obsadzenia, 5 zawodników, będzie 6 wiosną):
Rafał Janicki
Nikola Vujadinović
Lasse Nielsen
Vernon De Marco
Emir Dilaver
Thomas Rogne (dojdzie zimą)
Boczni obrońcy (2 pozycje do obsadzenia, 2 zawodników):
Wołodymyr Kostewycz
Robert Gumny
Środkowi pomocnicy (3 pozycje do obsadzenia, 5 zawodników):
Abdul Aziz Tetteh
Łukasz Trałka
Maciej Gajos
Mihai Radut
Radosław Majewski
Boczni pomocnicy (2 pozycje do obsadzenia, 6 zawodników):
Darko Jevtić
Mario Situm
Niklas Barkroth
Maciej Makuszewski
Kamil Jóźwiak
Deniss Rakels
Napastnicy (1 pozycja do obsadzenia, 2 zawodników):
Nicki Bille Nielsen
Christian Gytkjaer
I tak jak już wiemy, że póki co Nenad Bjelica nie może się pochwalić dobrą ręką do wygrywania najważniejszych starć, bowiem przegrał i ligę, i Puchar Polski, i eliminacje Ligi Europy, i kolejną edycję krajowego pucharu, tak teraz czas sprawdzić, czy posiadł umiejętności w zupełnie innej materii. Z zarządzania bardzo szeroką kadrą i… wyższej matematyki. Bo mieć do rozdysponowania wśród 22 (za pół roku 23) zawodników zaledwie 11 miejsc w 33 spotkaniach pozostałych do zakończenia sezonu i jednocześnie utrzymać morale wszystkich na wysokim poziomie, to zdecydowanie zadanie z gwiazdką.
fot. FotoPyK