Reklama

Jak zaleczyć pucharową traumę? Ograć ciekawą Koronę

redakcja

Autor:redakcja

07 sierpnia 2017, 12:16 • 3 min czytania 3 komentarze

Gdy opublikowano terminarz rozgrywek, ta pozycja przyciągała wzrok jedynie kibiców obu drużyn. Dla całej reszty – mocny kandydat do miana meczu, o którym będzie można zapomnieć już jakieś 15 minut po końcowym gwizdku. Potencjalna przyjemność z oglądania porównywalna do obierania ziemniaków. Dziś? Mecz drużyn, które możemy zaliczyć do grona wygranych początku sezonu, choć może nawet nie do końca mówi o tym aktualna ligowa tabela. 

Jak zaleczyć pucharową traumę? Ograć ciekawą Koronę

Choć w niej też jest dobrze – Arka zajmuje szóste miejsce, a Korona ósme – niezależnie od rozstrzygnięcia dzisiejszego spotkania więcej punktów będą miały co najmniej trzy drużyny. Okoliczności jednak są ważne, a nawet cholernie ważne. To było coś więcej niż schylanie się po leżące na ulicy zwycięstwa, remisy, punkty.

Na początku weźmy na tapet gospodarzy. Utrzymanie wywalczone w kontrowersyjnych okolicznościach, ale też wielki sukces w postaci Pucharu Polski, który z kolei oznaczać mógł tzw. pocałunek śmierci, mocno wątpliwą pieszczotę. Wszystko to doprawione sporą przebudową drużyny, bo odeszło przecież 10 piłkarzy, a przyszło łącznie kilkunastu. Efekty? Wygrany Superpuchar Puchar z Legią, ogranie Śląska, remisy z Sandecją i Wisłą Płock, no i przede wszystkim pucharowa przygoda, po której piłkarze mogą spacerować po Gdyni z wysoko podniesionym czołem. Tak, awans stracili w taki sposób, że można by użyć słowa “frajersko”, ale czy ktokolwiek w ogóle zakładał, że Midtjylland będzie musiało sobie wypruwać żyły, by po niego sięgnąć? No nie. Serducho do walki arkowcy mieli prawie takie jak William Wallace i jego banda. Nie ma awansu, ale w Gdyni jest drużyna.

Korona to też ciekawy przypadek, tą łajbą między sezonami kręciło tak, że można było nawet wyczekiwać pójścia na dno. Na pokładzie zabrakło miejsca dla trenera, który za odwaloną był tylko chwalony, nawet aż do przesady. I nie tylko dla niego, bo również dla kilku ważnych graczy – to w Koronie stały punkt programu. A zamiast nich kilkunastu ludzi, którzy jeszcze w maju nawet nie wiedzieli, gdzie na mapie znajdują się Kielce. No i trener, o którym krążyły różne opinie – jedni nie mieli pojęcia o jego istnieniu, inni wypowiadali się niezbyt przychylnie, co znajdowało potwierdzenie w wynikach uzyskiwanych przez jego drużyny. To nie miało prawa zagrać? Na razie nie widać, by nie grało.

Ostatni mecz z Cracovią był chyba najbardziej wymowny, bo prócz przyzwoitej postawy kilku nowych, Bartosz Rymaniak błyszczał, jakby latem był na korepetycjach u Daniego Alvesa, pierwszego gola w 72. meczu w ekstraklasie strzelił ofensywny pomocnik Cebula czy – co akurat najmniej zaskakujące – koncert dał Nabil Aankour. Mieszanka graczy okazała się wybuchowa.

Reklama

Tak, te drużyny zapracowały na trochę zaufania – jest duża szansa, że nie zmarnują dziś 90 minut naszego życia.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...