To, że wciąż czekamy na premierowe kopnięcia w najlepszych ligach świata (oczywiście oprócz kochanej ekstraklasy) nie sprawia, że w cyklu Gole Tygodnia nie ma z czego wybierać. Wręcz przeciwnie. Dziś w zestawieniu królują głównie pociski, jakich w pierwszym serwisie nie powstydziliby się najlepsi tenisiści świata. Siła, precyzja, prędkość piłki zmierzającej do celu. A obok trzech tego typu trafień – dwie techniczne perełki. Nie gadamy, oglądamy!
Patrik Eler (AS Nancy Lorraine) – vs US Orleans
Patrik Eler to piłkarz, o którym na Weszło moglibyśmy napisać tylko w trzech przypadkach:
a) odwaliłby coś spektakularnie głupiego, jak na przykład odpalenie fajerwerków pod dachem czy rzucanie w kolegów serem
b) któryś polski klub sięgnąłby po wzmocnienia do drugiej ligi francuskiej (w końcu Hugo Videmont przetarł dość zapomniany szlak)
c) załadowałby taką petardę, że grzechem byłby brak ujęcia go w cyklu Gole Tygodnia
Eler wybrał bramkę numer trzy. Huknął tak, że jedyne co mógł zrobić bramkarz Orleans, to przyklęknąć w bramce i wyjąć piłkę z sieci.
Dani Olmo (Dinamo Zagrzeb) – vs Hajduk Split
Trudno wyobrazić sobie lepsze wejście w sezon niż zaliczenie gola na 2:1 (wynik końcowy: 3:1) niecałe dwa kwadranse po wejściu z ławki. Jeśli dodamy do tego okoliczności – 78. minuta, Eternal Derby pomiędzy Dinamo Zagrzeb a Hajdukiem Split, dziesiątki tysięcy fanów na trybunach i styl, w jakim swojego gola ustrzelił dziewiętnastoletni Dani Olmo – trafienie tym bardziej nabiera rangi. Piłka na dwudziestym metrze, a Hiszpan jak w golfie – po ziemi, precyzyjnie, prosto do „dołka”.
A, bardzo podobną bramkę zdobył Piotrek Zieliński w meczu z Bournemouth, jednak ranga spotkania sprawia, że w tym tygodniu stawiamy na Olmo.
Daler Kuzjajew (Zenit St. Petersburg) – vs Spartak Moskwa
Jak najlepiej dać znać, że w całym sezonie chce się pobić mistrza? Pobić mistrza. W bezpośrednim meczu. Najlepiej 5:1. Najlepiej tak, jak zrobił to Zenit Sankt Petersburg ze Spartakiem Moskwa. Deklasacja to i tak mało powiedziane. Na najpiękniejszego gola spotkania trzeba było czekać nieco ponad godzinę (którą umilały trafienia Kokorina, Erokhina i Criscito), ale jak Kuzjajew zapakował Rebrowowi pod ladę, to można było tylko wstać i bić brawo. Choć początkowo mogło się wydawać, że za wolno zebrał się z piłką, przez co zamiast sam na sam z golkiperem, dał stanąć na drodze obrońcy. Który jednak w żaden sposób nie mógł zapobiec temu, co się ułamki sekundy później miało wydarzyć.
Graziano Pelle (Shandong Luneng) – vs Beijing Guoan
Klasowym zawodnikom przechodzącym do Chin często zarzuca się – oprócz oczywiście skoku na kasę – że nie chce im się grać na najwyższym poziomie, że wolą sobie pokopać tam, gdzie nikt nie wymaga od nich dwustu procent zaangażowania i trzystu procent zdrowia. Tam, gdzie nawet grając od niechcenia i tak będą lepsi od lokalnych zawodników o kilka klas. Trafienie Graziano Pelle z ostatniej kolejki ligi chińskiej to… kwintesencja gry od niechcenia. Bo nie sposób nie odnieść wrażenia że Włoch oddał pewnie w życiu kilkucyfrową liczbę strzałów, w które włożył znacznie więcej zaangażowania niż ten, który daje mu prawdopodobnie jedną z najpiękniejszych bramek w karierze.
Didier Drogba (Phoenix Rising) – vs Los Angeles Galaxy II
Czołg wciąż jeździ naładowany i zdecydowanie ma czym strzelać. Didier Drogba może i nie jest już zawodnikiem młodym, może i lata świetności ma dawno za sobą, ale wciąż potrafi odpalić torpedę zdolną kruszyć mury i podbijać terytoria kolejnych rywali. Na takie strzały jak ten po prostu nie można nic poradzić…
I na koniec, jak zwykle, głosowanko:
[yop_poll id=”30″]