Reklama

Kartka z kalendarza: Bach, bach, Karabach. Siedmiominutowa egzekucja Wisły

redakcja

Autor:redakcja

05 sierpnia 2017, 09:36 • 2 min czytania 3 komentarze

Eurowpierdole, odcinek kolejny – nie pierwszy, no i jak dobitnie się przekonujemy również nie ostatni. Wisła-Karabach, trzecia runda eliminacji Ligi Europy. Wpadka 0-1 w pierwszym meczu z Azerami, rewanż z nożem na gardle. No i dokonanie egzeukucji. 

Kartka z kalendarza: Bach, bach, Karabach. Siedmiominutowa egzekucja Wisły

Trener Kasperczak przed spotkaniem rewanżowym z Azerami zapewniał, że pierwszy mecz to był tylko przypadek, zabrakło skuteczności i tak dalej. Sam Pan Henryk wiedział, że jeśli jego zespół odpadnie, to będzie to katastrofa i nie będzie na to żadnego usprawiedliwienia. Na domiar złego szkoleniowiec Wisły nie mógł skorzystać z usług ani Łukasza Garguły, ani Clebera, czyli jakkolwiek patrzeć, dwóch ważnych ogniw wicemistrza Polski. Nie było również Chaveza, Riosa i ukaranego czerwoną kartką Gordona Bunozy. Wisła jechała do Baku w dość okrojonym składzie, ale to nie miało być dużym problemem w ostatecznym rozrachunku. Nie wiemy i się nigdy nie dowiemy, co by było, gdyby nieobecni wystąpili w tamtym starciu Wisły z Karabachem.

Wracając do spotkania, „Biała Gwiazda” straciła koncentrację między 28. a 35. minutą i to ją definitywnie pogrzebało. Najpierw dla gospodarzy w Baku trafił Ismayilov, chwilę potem podwyższył Aliyev, a gdy Wisła rozpamiętywała, co się wydarzyło przez ostatnie pięć minut, to Sadiqov wbił gwóźdź do trumny i zakończył jakiekolwiek mecz w Azerbejdżanie. Co prawda, krakowianie potem dwukrotnie pokonali Veliyeva po strzałach Rafała Boguskiego i Pawła Brożka, ale czy to cokolwiek zmieniło? No niestety nie i był wstyd.

„Jeśli rok temu po meczach z Levadią Tallin pisaliśmy, że polska piłka sięgnęła dna, to po tym, co wydarzyło się w czwartek w Baku, trzeba stwierdzić, że nasz futbol stoi na tym dnie po kolana w mule. Wisła, która miała walczyć o awans, skompromitowała się już na całego, ponosząc klęskę, przy której porażki ze wspomnianą Levadią, a wcześniej z Dinanem Tbilisi czy Valerengą Oslo jawią się jako honorowe przegrane. Fakty są takie, że Karabach Agdam zlał wczoraj „Białą Gwiazdę”, udzielając jej lekcji futbolu i pokory”. – tak napisała „Gazeta Krakowska” po tej masakrze, która miała miejsce w Baku.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...