Wbrew temu co widzieliśmy w dwumeczu z Astaną i na początku sezonu ligowego, Legia Warszawa zrobiła w tym okienku naprawdę GRUBY transfer. Może nie dokładnie taki jak powinna, ale jako ludzie wyrozumiali przyznamy – liczą się chęci.
Czytałem gdzieś o conajmniej 5, ale patrząc na zdjęcia… pic.twitter.com/1XT8n01swe
— koza. (@kozovsky) August 4, 2017
Tak, chęci są tu w ogóle bardzo istotne. Bo że Hildeberto Jose Morgado Pereira, w skrócie „Berto” (postarajcie się nie mylić z Grubą Bertą) jest zapuszczony bardziej niż niejeden squat wiadomo nie od dziś, pytanie brzmi – co zamierza z tym fantem zrobić? Zajmująca się Legią dziennikarka Małgorzata Chłopaś pisze, że tydzień temu chłop ważył 85 kilogramów, co i tak trzeba uznać za umiarkowany sukces, bo udało mu się zgubić jeden kilogram zbędnego balastu. Przypomnijmy, bo to dość istotne – „Berto” ma 177 centymetrów wzrostu. Sam Jacek Magiera na podstawie sparingu ze Zniczem Pruszków przyznał, że Portugalczyk nie jest jeszcze gotowy nawet na 45 minut intensywnego grania (zacytował Konrad Ferszter).
A niedługo minie miesiąc od momentu, w którym zameldował się w Legii. Program „Skalpel” Ewy Chodakowskiej raczej nie był grany.
Po przyjeździe do Warszawy kilka zbędnych kilogramów miał też Odjidja-Ofoe – oczywiście, święta prawda, pamiętamy. No ale – po pierwsze – Legia nie prowadzi, przynajmniej naszym zdaniem nie powinna, kliniki leczenia otyłości u swoich piłkarzy po każdym oknie transferowym. No a po drugie – na razie Hildeberto bliżej do roli gościa w nowym programie Roberta Makłowicza, niż do pójścia drogą Vadisa. Tego, który zjada wszystko wszystko to, co upichci sympatyczny prowadzący.
Doprowadzenie go do stanu, w którym da zespołowi chociaż połowę tego co Belg, to może być Liga Mistrzów w odchudzaniu.