Marcin Cebula z golem po 72 spotkaniach w Ekstraklasie. Bartosz Rymaniak kręcący obrońcami w polu karnym, jakby właśnie zamienił się na buty z Danim Alvesem. Goran Cvijanović debiutujący niemalże równo z podpisaniem kontraktu. Wreszcie Gino Lettieri z pierwszym zwycięstwem w roli trenera od 25 marca, od 11 spotkań. Dzisiaj w Kielcach widzieliśmy wszystko i naprawdę, zadziwić mogłoby nas chyba jedynie wprowadzenie na boisko Freddy’ego Adu, prosto z lotniska, na którym wylądował dzisiaj rano.
Znacie poniedziałki z Ekstraklasą. Zazwyczaj jest gorąco, parno, duszno, ludzie są zmęczeni po pracy, na trybunach siedzą ze smutnymi minami, ich kiepski nastrój udziela się piłkarzom, “rywal stawia trudne warunki”, “w środku pola jest bardzo gęsto”, “brakuje nam troszeczkę dokładności”. Jak jakimś cudem piłkarzom udaje się trafić w bramkę – to mecz kończy się wynikiem 1:0. Grają drużyny mniej medialne, za to bardziej toporne, a wszystko ubarwia swoim słodkim szczebiotem Maciej Terlecki.
Ale ten poniedziałek był inny i nie mamy na myśli wyłącznie faktu, że Terleckiego musieliśmy znosić jedynie podczas rozmówki w przerwie. Już od początku obie drużyny postawiły mocno na atak, w dodatku atak niepolegający wyłącznie na dorzucie piłki gdzieś na środkowego napastnika, ale z klepkami na bokach, z próbami prostopadłych podań czy dryblingów. Mocną szkołę życia otrzymał w tym okresie gry Krzysztof Piątek, który przegrywał taśmowo pojedynki z Shawnem Barrym, ale spore problemy mieli też Pestka (miał na stronie wyjątkowo ofensywnie grającego Rymaniaka) czy Kallaste, szczególnie zagubiony przy stałych fragmentach.
Obie drużyny zresztą wypada pochwalić za odwagę – Probierza, bo wystawił drużynę wyjątkowo młodą, zresztą już po raz drugi, pokazując zaufanie do gości z roczników 1995 i niżej. Koronę – bo mimo że to goście pozostawali faworytem na papierze, od początku gospodarze grali agresywnie, wysoko i z wiarą we własne siły.
Pierwsze bramki to jednak mimo wszystko wynik gapiostwa. Najpierw Kallaste pomylił koszulki (serio!) i zaczął przepychać się w polu karnym z… Barrym. Wykorzystał to Siplak, który zerwał się amerykańskiemu obrońcy i pewnie strzelił na 1:0. Wyrównanie? Rymaniak objechał jak dziecko Helika i Wójcickiego, po czym pewnie zapakował na 1:1. Szybko padł gol na 2:1 – tym razem znów w roli głównej defensywa Cracovii, która nie potrafiła poradzić sobie w sytuacji, wydawałoby się dość jasnek. Mianowicie – Aankour zagrał górną piłkę do Górskiego obstawionego dwoma obrońcami. Ostatni raz Górski poprawnie przyjął górną piłkę dwa lata temu. Ostatni raz Górski poprawnie przyjął górną piłkę w asyście obrońcy w ubiegłym ćwierćwieczu. Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy kiedykolwiek przyjął górną piłkę w polu karnym rywali z dwoma przeciwnikami na plecach – tym razem jednak się udało. Wystawienie piłki do Jukicia – 2:1.
Już w tym momencie mecz mógłby się skończyć, a i tak mielibyśmy materiału na przynajmniej trzy poniedziałki z Ekstraklasą. Niezły rajd na prawej stronie (znów Kallaste…) zaliczył Adamczyk, niezłe klepki mieli też Cebula i Aankour pod drugą bramką. Ale – jak się szybko okazało – piłkarze dopiero się rozkręcali.
Piątek z karnego – 2:2. Helik, który dość bezmyślnie uniósł rękę przy pojedynku główkowym we własnym polu karnym. Aankour z karnego i jest 3:2. Po raz pierwszy od… No dobra, od niedawna, właściwie od czwartkowego meczu Arki z Midtjylland poczuliśmy prawdziwy żal, że sędzia przerywa na 15 minut to widowisko.
A po przerwie czekała nas chwila historyczna. Jukić zagrał przez całe boisko, Aankour przytomnie przyjął na prawej flance i szybko oddał piłkę do środka.
(wjeżdża ta charakterystyczna muzyczka i zwolnione tempo)
Marcin Cebula przyjął świetnie piłkę gubiąc obrońcę i pewnym strzałem zdobył swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie. W tym momencie wiedzieliśmy już, że poniedziałek, który rozpoczął się aferą w Sandecji, która nie może się zdecydować, czy chce przetestować Freddy’ego Adu, czy nie, nie mógł się skończyć inaczej. Chociaż… Gdyby Rymaniak był odrobinę celniejszy, mógł jeszcze postawić kropkę nad i strzelając z niemalże zerowego kąta, lewą nogą po długim rogu. Zabrakło naprawdę niewiele.
Gino Lettieri zdobywa pierwsze trzy punkty w Polsce, ale ogółem to trzeci przyzwoity mecz Korony. Bardzo dobre wrażenie robi Barry. W wyśmienitej formie są Rymaniak i Aankour. Nie zdziwimy się, jak w kolejnych meczach zagra Burdenski i nie będzie odstawać poziomem. Na razie nie ma sensu się podpalać, ale… Korona znów w dość niepewnej sytuacji organizacyjnej, znów teoretycznie mocno osłabiona, znów typowana do spadku, znów… daje sobie radę.
[event_results 342710]
Fot.FotoPyK