Za nami kolejny nieoczywisty ruch transferowy: Paweł Jaroszyński piłkarzem Chievo Werona. Przyznamy z ręką na sercu, że raczej nie podejrzewalibyśmy lewego obrońcy U-21 o opuszczanie Ekstraklasy już latem. A gdyby jeszcze miało się okazać, że mowa o jednej z najlepszych pięciu lig świata – pomyśleliśmy, że to jakieś kompletne science-fiction.
A jednak Jaroszyński załapał się na pokład w Weronie, co trzeba uznać za jego duży sukces, ale i jeszcze większe wyzwanie. Nie jest to bowiem ruch z gatunku „transfer wisi w powietrzu”, wątpliwościami wokół niego możemy sypać jak z rękawa.
Czy Jaroszyński był wyróżniającym się piłkarzem na swojej pozycji w lidze? Nie.
Czy w poprzednim sezonie pokazał, że jest w gazie? Nie.
Czy w poprzednim sezonie częściej grał niż nie grał? Nie.
Jak długo zajmie mu dojście do odpowiedniej formy sportowej po długiej kontuzji? Nie wiadomo.
Czy na poprzednim turnieju zagrał beznadziejnie? Tak.
Trudno zatem wyrokować, czy to dobra decyzja dla samego piłkarza. Pamiętajmy, że czasami pociąg z napisem „Serie A” podjeżdża tylko raz w życiu i niekiedy lepiej skorzystać z oferty, niż do końca kariery pluć sobie w brodę. Z drugiej strony jest to typowy skok na głęboką wodę i to bez wielkiego przygotowania. W poprzednim sezonie Jaroszyński prawie w ogóle nie grał. Z powodu kontuzji zaliczył ledwie 12 meczów i ciężko stwierdzić, by piłkarz znajdował się w swojej szczytowej formie. Na Euro U-21 był jednym z najsłabszych punktów biało-czerwonych. A już na pewno najgorszym z defensorów, których oceniliśmy następująco:
Kędziora – 4
Jach – 3
Bednarek – 3
Jaroszyński – 2
Trudno skreślać chłopaka z góry, ale z pewnością to nieco większe wyzwanie niż wygryzienie ze składu Kamila Pestki. W poprzednim sezonie etatowym lewym obrońcą Chievo był Massimo Gobbi, który z racji 36 lat na karku jest już znacznie bliżej niż dalej wieszania butów na kołku. Można zatem twierdzić, że Jaroszyński jest szykowany jako jego potencjalny zastępca w przyszłości. O to miano Polak powalczy ze Szwajcarem, Fabio Drapelą, który całe poprzednie rozgrywki spędził na wypożyczeniu w drugoligowym Bari, gdzie grał od deski do deski, do tego jest ograny na poziomie Serie A (39 meczów). Można zatem zakładać, że to on stoi na pole position w walce o skład. Warto dodać, że Chievo nie jest ekipą, która bije się o najwyższe cele – w pełni wystarczy jej pewne utrzymanie. Ostatnie trzy sezony to dla zespołu z Werony miejsca: 14, 9, 14. – To nie jest to klub prowadzony na wariackich papierach. Często kupuje się tam piłkarzy po to, aby ich wypromować i z zyskiem odsprzedać – mówił swego czasu o Chievo na naszych łamach Kamil Kosowski.
Nie mamy pojęcia, jaka przyszłość czeka tam Jaroszyńskiego, z całą pewnością można natomiast stwierdzić, że to dobry deal dla Cracovii. Oficjalnie kwota transferu podana nie została, ale jak informuje „Przegląd Sportowy” – „Pasy” zarobią na tym ruchu co najmniej 500 tysięcy euro. Jeśli zawodnik rozegra odpowiednią liczbę minut – kwota powiększy się o kolejne 500 tysięcy.
Fot. FotoPyK