Na początku nowego sezonu dosyć głośno jest o Michale Kopczyńskim i właściwie nie ma w tym wiele dziwnego. Pod nieobecność Miroslava Radovicia to on zakłada opaskę kapitańską w Legii, on także zmarnował ostatniego karnego w meczu o Superpuchar z Arką. Co więcej, jesteśmy w okienku transferowym, więc to dosyć naturalne, że dyskutuje się o poszczególnych piłkarzach i ich przydatności do drużyny. Ciężko jednak w tym wszystkim zrozumieć jedną rzecz – ten cały hejt wylewany na piłkarza w internecie. Niemal pod każdym wpisem na temat tego zawodnika – czy to rozmową, czy pomeczówką – odbywa się regularna jazda z chłopakiem.
Mogłoby się wydawać, że akurat taki piłkarz jak Kopczyński powinien mieć u warszawskich kibiców specjalne względy. To wychowanek klubu, związany z Legią od 8. roku życia, który w pierwszym sezonie regularnego grania wydatnie pomógł drużynie przeżyć fajną przygodę w Champions League oraz obronić tytuł mistrzowski. To człowiek, który zagrał od początku do końca w najtrudniejszym dwumeczu eliminacji Ligi Mistrzów z Trencinem oraz w kapitalnych meczach z Realem i Sportingiem w fazie grupowej, a także zaliczył 31 występów w ekstraklasie. I w tym kontekście naprawdę śmieszne są argumenty, że Legii udało się osiągnąć to wszystko nie tyle dzięki Kopczyńskiemu, ale pomimo niego. Oraz że zamiast niego obok Moulin i Vadisa mógłby grać właściwie każdy.
Każdy, ale na przykład nie Tomasz Jodłowiec, czyli niedawny ulubieniec warszawskich trybun. Bo on zwyczajnie przegrał rywalizację z Kopczyńskim. Ktoś powie, że Jodła swoimi problemami sam się posadził na ławce, ale – patrząc na sprawę z drugiej strony – reprezentant Polski wiosną tylko pięć razy zagrał w lidze w podstawowym składzie, z czego dwa razy wypadł bardzo dobrze (Arka, Lech), dwa razy przyzwoicie (Pogoń, Jagiellonia) i tylko raz słabo (Korona). Spokojnie można założyć, że taki Jodłowiec na wiosnę miałby pewne miejsce w składzie w większości klubów naszej ligi. A w Legii, właśnie za sprawą swojego konkurenta, regularnie grzał ławę.
Co więcej, Kopczyńskiego najczęściej krytykują ci, którzy nie do końca rozumieją jego boiskową rolę. Po pamiętnym meczu z Realem zwracał na to uwagę też Jacek Magiera: – Ktoś może powiedzieć, że Michał był niewidoczny w tym spotkaniu. Ale taką opinię wygłoszą tylko ci, którzy nie zastanowią się nad tym, jakie były założenia. O mnie też często mówiono, że byłem niewidoczny. I dalej: – Zadaniem Michała w tym meczu było to, by nigdy nie być przed piłką. Kibic, który śledził ten mecz w telewizji, mógł mieć do niego pretensje o to, że w danym momencie nie wchodzi w poszczególne strefy, ale on nie miał prawa tego robić. Miał inne zadania i wykonywał je tak, jak należy.
Granie daleko od bramki przeciwnika, asekurowanie kolegów i podawanie do najbliższego – tak najczęściej przedstawia się rola Kopczyńskiego, bo takiej gry oczekuje od niego Magiera. Styl legionisty świetnie też widać w szczegółowych analizach InStat. To defensywny pomocnik, która gra przy 86 procentach celnych podań, co daje mu miejsce w TOP5 najcelniej podających szóstek i ósemek w całej lidze. To także piłkarz, który średnio oddaje strzał na bramkę raz na 244 minuty gry, czyli najrzadziej spośród wszystkich regularnie grających pomocników i napastników. Kopczyński w zeszłym sezonie strzelał tylko 9 razy i żadne z uderzeń nie szło w światło bramki (czasem były to strzały na uniknięcie kontry). I to także pokazuje, jakie są jego boiskowe zadania, a co do nich absolutnie nie należy. Ponadto, skoro akurat strzały nie są jego silną stroną, to chyba lepiej, że na siłę ich nie wykonuje i nie notuje takich liczb jak chociażby Mateusz Możdżeń (przez dwa lata ponad 100 niecelnych uderzeń).
Tak naprawdę jednak rolą Kopczyńskiego, jak kiedyś obrazowo ujął to Kibu Vicuna, jest porządkowanie gry pod względem taktycznym. Układanie drużyny od tyłu i stwarzanie jej większej liczby możliwości. Asystent Jana Urbana barwnie opisał też największy atut defensywnego pomocnika Legii: – Wcześniej, gdy w środku grali jeszcze Moulin i Jodłowiec, brakowało pewnego rodzaju równowagi taktycznej – obaj są oczywiście dobrymi piłkarzami, ale nie do końca się uzupełniali. Teraz wygląda to inaczej. Za grą Kopczyńskiego kryje się dyspozycja kilku piłkarzy z bloku ofensywnego, to ciąg przyczynowo-skutkowy.
Dobra, to jeszcze jeden rzut oka na liczby InStat-a, tym razem na te bezpośrednio związane z inteligencją taktyczną. Przejęcia piłki, czyli wejścia w jej posiadanie bez bezpośredniego kontaktu z rywalem, jak na przykład przecięcie podania lub zabranie futbolówki po uprzedniej utracie kontroli przez przeciwnika. Przy tego typu akcjach kluczowe jest właśnie dobre ustawienie oraz przewidywanie boiskowych zdarzeń. I tak się akurat składa, że Kopczyński wypada tu kapitalnie, bo średnio notuje 8 przejęć w każdym meczu. Lepszego wyniku nie ma żaden inny pomocnik w ekstraklasie.
Gra Kopczyńskiego bazuje więc na pilnowaniu swoich stref oraz inteligentnym ustawianiu się, co ma prowadzić do zabierania piłki przeciwnikowi. Nacisk jest tu bardzo mocno położony na zadania defensywne. Trudno się też dziwić, że grając w środku z takimi piłkarzami, jak Moulin i Vadis, miał za zadanie jak najszybsze przekazanie im piłki. A ci, mając takiego gościa za plecami, mogli skupić na ofensywie i pokazywać w niej więcej atutów. Jakkolwiek spojrzeć, przy grze z Jodłowcem, który jest znacznie słabszy taktycznie i lubi podłączyć się do akcji ofensywnej, Moulin czy Vadis musieliby w znacznie większym stopniu skupiać się na defensywie. I niekoniecznie byłoby to z korzyścią dla zespołu.
Można więc powiedzieć, że Kopczyński to gracz zadaniowy. Świetnie sprawdza się jako uzupełnienie kreatywnej linii pomocy i siłą rzeczy lepiej wygląda w meczach z silnymi przeciwnikami, z którymi zazwyczaj nie musi aktywnie uczestniczyć w ataku pozycyjnym i może się skupić na swoich obowiązkach w destrukcji. Przed zbliżającymi się meczami eliminacji do Ligi Mistrzów tego typu zawodnik będzie Legii bardzo potrzebny i świetnie rozumie to przede wszystkim Jacek Magiera. Wiadomo, fajerwerków z jego strony nie należy się spodziewać, raczej nie będzie notował też cudownych podań otwierających drogę do bramki, a swoimi strzałami nie będzie zrywał pajęczyn. Ale swoją pracą za linią piłki z pewnością nieraz jeszcze mocno Legii pomoże.
Pamiętajmy też, że Kopczyński rozegrał dopiero swój pierwszy sezon w ekstraklasie, i że z czasem może być sporo lepszy. Poważne granie zaczął późno, bo mając 24 lata, ale przecież w tym samym wieku na dobre ruszył także Jędrzejczyk, który dziś jest ważnym ogniwem reprezentacji Polski. Co więcej, wiosną Kopa odczuwał skutki problemów zdrowotnych, przez co nie mógł pokazać pełni możliwości przede wszystkim pod względem motorycznym i ten aspekt z pewnością ma do poprawki. Ale z jeszcze większą pewnością nie należy go jeszcze skreślać, a już tym bardziej wylewać pomyj w internecie. Bo jeśli Kopa utrzyma ostatnie tempo rozwoju, to przecież te wszystkie gorzkie słowa szybko trzeba będzie odszczekać.
Michał Sadomski
Fot. FotoPyK