W ostatnich latach Barcelona dokonała wielu transakcji, które nie budzą podziwu, by nie powiedzieć gorzej. Oddawanie dobrych zawodników, którzy mają jeszcze dużą wartość rynkową, to już norma. Sytuacja powtarza się co roku, ale my będziemy litościwi – weźmiemy pod lupę ostatnie pięć sezonów.
Trudno znaleźć bardziej życzliwy klub dla piłkarza niż Barcelona, która zwykle nie robi żadnych problemów, jeśli chodzi o niską kwotę odstępnego. Gdy media zaczynają wytykać fatalne działania na rynku transferowym, to zarząd odpowiada zawsze w ten sam sposób. „Zaoszczędziliśmy krocie na umowie tego zawodnika. Poza tym odszedł za darmo albo za ochłapy, bo zasłużył sobie na to grą w Barcelonie.” Musimy przyznać, że to całkiem szlachetna postawa, ale kompletnie brak w niej zdrowego rozsądku. Sentymenty można mieć do piłkarza, który grał całe życie w klubie, ale oddawanie za frajer takich zawodników jak: Thierry Henry, David Villa (2,10 miliona euro) czy Alves to już lekka przesada. Darmowe transfery Abidala i Xaviego jesteśmy w stanie zrozumieć i nawet pochwalić, bo to przecież dobrze świadczy o Barcelonie, ale bez przesady. Nie można w każdym przypadku kierować się dobrym sercem. Czasy są takie, że cytrynę trzeba wyciskać do samiutkiego końca. Tym bardziej, że Chińczycy mają kasę, a kilka albo kilkanaście milionów na ulicy nie leży. Co najśmieszniejsze, Barcelona przed pięcioma laty, dała się wyrolować nawet Azjatom, którzy zgarnęli Seydou Keitę za darmo. Co ciekawe, za długo tam nie pograł, bo po niespełna dwóch latach trafił do Valencii, a później do Romy. Jakoś trudno nam uwierzyć, że za Malijczyka nie szło wyciągnąć chociaż kilku milionów. Tym bardziej od chińskiego Dalian Yifang, który w trakcie tego samego okienka, za 29-letniego Guillaume Hoarau zapłacił dwa miliony euro.
Ktoś może powiedzieć, że to zawodnicy w podeszłym wieku, a klub faktycznie zrobił dobry interes, gdy oddawał ich za darmo. W końcu mieli wysoki kontrakt, a Barcelona od lat ma problemy z wpasowaniem się w limity płacowe. Trudno jednak wytłumaczyć poniższe transfery, które są regularne jak forma strzelecka Leo Messiego.
Sezon 2012/2013
Henrique -> Palmeiras, za darmo
Keita -> DL A’erbin, za darmo
Sezon 2013/2014
Thiago Alcantara -> Bayern Monachium, za 25 milionów euro
Villa -> Atletico Madryt, za 2,1 miliona euro
Abidal -> Monaco, za darmo
Fontas -> Celta, za milion euro
Sezon 2014/2015
Bojan -> Stoke, za 1,8 miliona euro
Jonathan dos Santos -> Villarreal, za 1,5 miliona euro
Keirrison -> Coritiba, za darmo
Cuenca -> Deportivo, za darmo
Sezon 2015/2016
Deulofeu -> Everton, za 6 milionów euro
Xavi -> Al Sadd, za darmo
Afellay -> Stoke, za darmo
Sezon 2016/2017
Bartra -> Borussia Dortmund, za 8 milionów euro
Adriano Correia -> Besiktas, za 2,3 miliona euro
Sandro -> Malaga, za darmo
Song -> Rubin Kazań, za darmo
Dani Alves -> Juventus, za darmo
Montoya -> Valencia, za darmo
Sezon 2017/2018
Tello -> Betis, za 4 miliony euro
Zarobiona suma: 51,7 miliona (prawie połowa tej kwoty to pieniądze za sprzedaż Thiago Alcantary).
Wyłączając transfery Xaviego i Abidala, które są zrozumiałe ze względu na zasługi i wyjątkowe okoliczności, mamy osiemnaście transakcji, na których należało zarobić znacznie więcej pieniędzy. Średnio wychodzi więc, że trzech, czterech zawodników odchodzi z Barcelony w trakcie letniego okienka transferowego na niekorzystnych warunkach finansowych. Konia z rzędem temu, kto wskaże klub, który działa na podobnych zasadach.
Barcelona od wielu lat prowadzi politykę wypożyczania zawodników. Gdy gracz nie radzi sobie w klubie, to dostaje szansę w innym miejscu. Trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że to zupełnie nie działa. W ostatnich latach z całego groma zawodników, którzy ogrywali się w innym miejscu, wróciło jedynie dwóch – Rafinha i Denis Suarez. Trudno też dostrzec, że było warto chociaż dla nich, ponieważ nie są to piłkarze, którzy wnieśli wiele jakości do drużyny. W końcu mówimy o rezerwowych, którzy występowali, ale w żadnym przypadku nie byli kluczowymi zawodnikami. Natomiast cała reszta wypożyczeń – Afellay, Fontas, Cuenca, Bojan, Song, Tello, Vermaelen, Munir, Douglas itd. – to zamiatanie problemu pod dywan. Piłkarz odchodzi na wypożyczenie, bo trener go nie chce, a klub nie potrafi go sprzedać. Sytuacja powtarza się rokrocznie, aż czas wygaśnięcia kontraktu zbliża się do tego stopnia, że zawodnik odchodzi za darmo. Bez wątpienia jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest to, że trudno sprzedać kogokolwiek, jeśli komunikuje się wszem i wobec, że jego akurat nie potrzebujemy.
Co ciekawe, w przypadku powrotu Denisa Suareza Barcelona musiała zapłacić 3,25 miliona euro, aby odkupić go z Villarrealu. Jednak to nie wszystko, bo piłkarz w 2013 roku trafił do Barcelony z Manchesteru City, który zapisał w umowie wiele klauzul. Dzięki temu na konto Anglików trafiło 800 tysięcy euro za awans piłkarza do pierwszej drużyny. Poza tym za każde dziesięć spotkań Suareza Barcelona będzie płacić również 800 tysięcy euro – taka sytuacja będzie miała miejsce do stu spotkań Hiszpana w koszulce Barcelony. Co więcej, jak donosi „Marca”, Villarreal zapewnił sobie procent od kolejnego transferu. Podobna sytuacja jest w przypadku powrotu Deulofeu, który został sprzedany za sześć milionów euro do Evertonu, a teraz Barcelona zapłaciła za niego dwanaście. Mówimy tutaj o niezwykle utalentowanych zawodnikach, a Barcelona nie potrafiła wypożyczyć ich za darmo.
Ostatnia sytuacja z Sandro pokazuje, że „Barca” gubi się w swoich decyzjach i stawia na złe konie. Napastnik odszedł do Malagi za darmo, a tego lata trafił do Evertonu za dziesięć milionów euro. Pewnie byłoby więcej, gdyby nie niska klauzula odstępnego. Brak zapłaty za ten transfer, to już patologia, ale jakim cudem Barcelona nie zagwarantowała sobie procentu od kolejnej sprzedaży? Natomiast w przypadku Munira zabezpieczyła się, ale powtarza się historia z wiecznym wypożyczaniem. Piłkarz wraca, bo Valencia go nie chce, ale co dalej? Kolejne wypożyczenie i tak do końca umowy?
Gdy cofniemy się jeszcze bardziej, to wcale nie wygląda to lepiej, bo Barcelona potrafiła kupić Czychryńskiego za 25 milionów euro, a po roku sprzedać go za piętnaście. Oczywiście kupowała od Szachtara Donieck i sprzedawała do Szachtara Donieck. Powtarzały się również błędy z wiecznym wypożyczaniem, czego najlepszym przykładem jest Hleb. Sprzedaż za grosze Maxwella i Caceresa to również bajka powtarzająca się od lat na Camp Nou. Nie można również pominąć oddania Marqueza za darmochę do NY Red Bulls, który po czterech latach z meksykańskiego Leon trafił do Hellas Verona za milion euro. Dorzucenie do tego fatalnej transakcji/wymiany Eto–„Ibra” to już wisienka na „torcie nieporadności”.