W dniu, kiedy kibice w Krakowie (i nie tylko) burzą się na możliwe przenosiny Krzysztofa Mączyńskiego do Legii, doszło do dwóch transferów, które wywołują jeszcze większe kontrowersje. Real kupił Theo Hernandeza, 19-letniego piłkarza Atletico, wypożyczonego ostatnio do Alaves. Transfer pewny, prezentacja i konferencja prasowa w poniedziałek.
Theo w Realu w dłuższej perspektywie ma być następcą Marcelo, ale na razie zastąpi Fabio Coentrao, który został wypożyczony do Sportingu Lizbona. Swoją drogą to ciekawe, zwłaszcza że Portugalczyk jeszcze niedawno deklarował: „Kocham Benfikę. Pewnego dnia tu wrócę, Benfika jest dla mnie wszystkim”, prawda?
Hernandez jest bardzo dynamiczny, można było nazwać go nawet motorem napędowym Alaves. Często był pod polem karnym rywali, dobrze radził sobie w pojedynkach, popisywał się dobrym dośrodkowaniem. Za to zarzucić mu można impulsywność, co często prowadziło do fauli. Za nim 32 występy w La Liga w zeszłym sezonie, zakończone golem i czterema asystami. Ma kosztować Real 26 milionów euro.
Theo sport ma we krwi, bo jego ojciec Jean Francois Hernandez też grał w Atletico. Fakt, że zagrał tylko 14 meczów, ale dał się zapamiętać kibicom, bo zdążył zebrać aż cztery czerwone kartki. Co ciekawe, grał w meczu, w którym pierwszego gola dla Atleti strzelił Fernando Torres, a w meczu, w którym lata później El Nino świętował setną bramkę, występował jego syn. Jednak nie piszemy tu o Theo, a o Lucasie, jego bracie.
„Jestem tu, gdzie jestem dzięki mojej mamie” – to słowa Theo. Dlaczego tak powiedział? Ojciec zakończył karierę mieszkając Madrycie, występował w Rayo. Rzucając piłkę, porzucił też rodzinę. Matka z synami została sama. A gdy obaj dostali się do szkółki Atletico, działacze po jakimś czasie zdecydowali, że Theo się nie nadaje i chcieli go usunąć. Matka poszła do klubu i powiedziała: kolejnego rozłamu w mojej rodzinie nie będzie. Albo zostają obaj albo żaden.
Zostali obaj. Natomiast w Theo najpewniej został żal. Pytany niedawno przez Marcę, czy Real to klub jego marzeń, odpowiedział: „tak, od dziecka”. O rozstanie tym łatwiej, że podczas jednego z meczów rezerw Atletico, który przyszedł obejrzeć Lucas, kibice krzyczeli: „Lucas, twój brat jest adoptowany”. A to sprawia, że opłakiwać zmiany barw raczej nie będzie.
A na Bernabeu na pewno zostanie przyjęty lepiej od Hugo Sancheza, którego mimo wielkiej klasy piłkarskiej kibice Realu po transferze z Rojiblancos nie witali z otwartymi rękami. Wymyślili nawet przyśpiewkę „Uli [Stielike] si, Hugo no”. Mimo, że Theo w Atletico grał od dzieciaka, to być może jeszcze więcej czasu spędzi u sąsiadów, niż w rodzinnym domu. Z Realem wiąże się aż na sześć lat. Co ciekawe, z bratem będzie mierzyć się pewnie podczas derbów Madrytu, ale… być może nie tylko wtedy. Żaden z braci nie występował w dorosłej reprezentacji i wciąż obaj mają do wyboru kadrę Francji i Hiszpanii. Lucas stawia na tych pierwszych, ale Theo poważnie zastanawia się, czy nie grać dla Hiszpanów.
📺⚽️👍
Take a look at our new signing @theo3_theo in action!#WelcomeTheo #HalaMadrid https://t.co/67QvZ6XkFz— Real Madrid C.F. (@realmadriden) 5 lipca 2017