Reklama

Gdzie trafi Grosicki? Newcastle, Bournemouth, Watford, a może… Hertha?

redakcja

Autor:redakcja

03 lipca 2017, 09:55 • 8 min czytania 4 komentarze

W dzisiejszej prasie znajdujemy sporo spekulacji odnośnie tego, gdzie mógłby trafić Kamil Grosicki. I tak „Fakt” i „Przegląd Sportowy” piszą o Newcastle, z kolei w „Super Expressie” przeczytamy, że polskiemu skrzydłowemu bliżej do Herthy Berlin, choć zainteresowane są nim również kluby angielskie – Bournemouth i Watford. „Hull nie będzie mu robiło problemów z odejściem, jeśli zainteresowany zespół spełni ich wymagania finansowe, a te nie są wygórowane. Tygrysy chcą odzyskać zainwestowane pieniądze – transfer plus półroczna pensja Grosickiego. Jeśli na stole pojawi się 10-11 milionów euro, powinny puścić piłkarza” – oceniają szanse na transfer „Fakt” i „PS”.

Gdzie trafi Grosicki? Newcastle, Bournemouth, Watford, a może… Hertha?

FAKT

Dwie strony sportu „Fakt” poświęca głównie transferom. I tak:

– Jan Bednarek zaimponował Anglikom swoją swobodą w porozumiewaniu się w ich języku

– Dawid Kownacki już coraz bliżej Standardu Liege

Reklama

– Rzeźniczak idzie do Azerbejdżanu

– Śląsk ściąga kolejnego niskiego piłkarza – tym razem Serba Dragoljuba Srnicia

Kamil Grosicki ma z kolei zostać piłkarzem Newcastle.

Kamil Grosicki (29 l.) sezon przygotowawczy rozpocznie w spadkowiczu Premier League Hull City, ale transfer do wyższej klasy rozgrywkowej wydaje się nieunikniony. Zdeterminowane, aby pozyskać Polaka, jest Newcastle United. Cena za skrzydłowego to ok. 11 milionów euro.

Hull nie będzie mu robiło problemów z odejściem, jeśli zainteresowany zespół spełni ich wymagania finansowe, a te nie są wygórowane. Tygrysy chcą odzyskać zainwestowane pieniądze – transfer plus półroczna pensja Grosickiego. Jeśli na stole pojawi się 10-11 milionów euro, powinny puścić piłkarza.

Zrzut ekranu 2017-07-03 o 09.07.35

Reklama

GAZETA WYBORCZA

Rafał Stec pisze o tym, jak Niemcy przekuli swój kryzys w dzisiejsze sukcesy.

My uznajemy za udany rocznik, w którym wynajdziemy półtora sprawnego piłkarza na europejskim poziomie, u nich podobne dyskusje nie mają sensu, oni wypuszczają roczniki wyłącznie udane, tamtejszy system szkolenia – w języku polskim pojęcie kultowe, brzmi jak kamień filozoficzny albo ogólna teoria wszystkiego – przypomina jeden gigantyczny Harvard, uniwersytet edukujący oczywiście studentów lepszych i gorszych, lecz nawet najgorszym gwarantującym minimum przyzwoitości.

A wszystko przez kryzys. Aby sobie uświadomić swoje tragiczne położenie, potrzebowali Niemcy pojedynczego spapranego turnieju, już nazajutrz ruszyli w świat na rekonesans, wezwali lokalnych wizjonerów, wzniecili rewolucję w szkoleniu i wyszukiwaniu talentów, jęli rekrutować nowych trenerów i po nowemu ich uczyć (na bardzo tanich kursach), przeczesywanie boisk i podwórek objęło „najmniejsze wioski schowane za najwyższymi górami”, do intensywnego inwestowania w młodzież zmusili kluby. Skutki sławiliśmy wielokrotnie – 52 centralne ośrodki treningowe i 366 regionalnych baz, w których 1,3 tys. pełnoetatowych nauczycieli tłumaczy dzieciakom, jak kopać.

Rekordowy Jan Bednarek. Jak to się stało, że właśnie były już stoper Lecha pobił rekord transferowy naszej ligi?

W wypadku Bednarka decydowały nie tylko umiejętności, ale również podejście do zawodu. – Czasy, kiedy naszym młodym graczom odbijała palma po przejściu do zachodniego klubu i podpisaniu kontraktu na sumy, jakich dotąd nie zarabiali, kończą się. Teraz większość nie chce już tylko dostatniego życia i supersamochodów. Chcą piłki i gry – mówi Tomasz Magdziarz, agent Bednarka. – W wypadku Janka Southampton nie sięgał po gracza, co do którego było mu właściwie wszystko jedno. Był zdeterminowany i zdecydowany od marca, by go mieć. Anglicy wiedzą, jakie ma umiejętności, ale co ważniejsze, wiedzą też, jaki ma potencjał.

W efekcie Anglicy zapłacili rekordowe w dziejach polskiej ligi pieniądze za obrońcę, który nie był jej gwiazdą. – Do tego trzeba się przyzwyczaić – mówią w Lechu. – Polscy piłkarze z najlepszych akademii w kraju będą odchodzili właśnie na takim etapie, zanim osiągną pełnię umiejętności. I za coraz większe pieniądze.

Zrzut ekranu 2017-07-03 o 09.10.29

SUPER EXPRESS

„Fakt” (a także „PS”) piszą o tym, że Grosicki jest blisko Newcastle, Super Express z kolei – że chce po niego sięgnąć Hertha Berlin, a także Bournemouth i Watford.

Według naszych informacji dwa kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej są zainteresowane wykupieniem Grosickiego – w pierwszej kolejności Bournemouth (klub Artura Boruca), a w drugiej Watford, z trenerem Marco Silvą, znajomym “Grosika” z Hull.

Tylko że w ostatniej rozmowie z “SE” Grosicki na równi oceniał, że tak samo dobrze co w Premier League może w przyszłym sezonie zagrać w Bundelidze. Jego agent Felix Kroth jest Niemcem, a w Hercie umieścił w ostatnich latach dwóch swoich piłkarzy – Hosogaia i Haraguchiego.

Zrzut ekranu 2017-07-03 o 09.13.28

Kuba Kosecki w rozmowie z „SE” deklaruje, że nie nakłada na siebie presji, ale jednocześnie wspomina o tym, że po cichu liczy jeszcze kiedyś na powołanie do reprezentacji.

Zgodzi się pan, że dla pana to już ostatni moment, żeby wrócić do dyspozycji, dzięki której brylował pan w Legii?

Nie chcę nakładać na siebie presji. Chcę solidnie potrenować, a jeżeli wszystko ułoży się pomyślnie, to kto zabroni mi marzyć? W reprezentacji grają piłkarze, którzy dopiero niedawno się pokazali, a mają już swój wiek. I trener Nawałka dał im szansę. Teraz dzięki diecie, odpowiedniemu prowadzeniu się, można grać na wysokim poziomie do 33., 34. roku życia. Mam więc jeszcze trochę czasu, może nadejdzie moment, że selekcjoner zwróci na mnie uwagę.

Zrzut ekranu 2017-07-03 o 09.13.40

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na okładce królują dziś siatkarze – mistrzowie świata U-21.

Zrzut ekranu 2017-07-03 o 09.10.56

Przeciąga się telenowela z Vadisem Odjidją-Ofoe w roli głównej. Do gry włącza się oprócz Olympiakosu Pireus także FK Krasnodar.

Entuzjastycznego powitania nie ma, legioniści wiedzą, ile dla nich znaczy, ale pamiętają również, że kiedy oni trenowali po dwa razy dziennie w Warce, on wypoczywał. I czekał, aż dostanie od klubu zielone światło, by odejść. Z naszych informacji wynika, że niekoniecznie do Olympiakosu Pireus, ale do… Krasnodaru. Były klub Artura Jędrzejczyka jest w stanie wyłożyć nawet 3,5 mln euro. Vadis więc naciska, ale na razie zgody nie dostaje. Przeciąganie liny trwa w najlepsze i wciąż nie wiadomo, która ze stron okaże się silniejsza.

Bronią piłkarza jest przede wszystkim pozycja, jaką wyrobił sobie w polskiej lidze. Całą wiosnę słuchał, że jest najlepszym zawodnikiem ekstraklasy, nabrał więc przekonania, że może sobie pozwolić na zdecydowanie więcej. Podstawowym orężem klubu jest jego kontrakt, który obowiązuje jeszcze rok. Teoretycznie więc zawodnik ma obowiązek wrócić i trenować jak reszta zespołu, niezależnie, czy chciałby odejść, czy nie. Tyle że w praktyce piłkarz doskonale wie, jak słabą bronią jest kończąca się za 12 miesięcy umowa. Zgodnie z przepisami, za pół roku może podpisać kontrakt z dowolnym klubem i latem 2018 roku odejść za darmo. Klub zrobi więc wszystko, by zawodnika sprzedać albo przedłużyć z nim umowę, a ten wiedząc o tym, czuje się bezkarny.

Zrzut ekranu 2017-07-03 o 09.11.13

Kownacki już tylko o krok od Standardu Liege – poleciał do Belgii na testy medyczne.

Menedżerem lechity jest Marcin Kubacki, który reprezentuje również interesy Łukasza Teodorczyka – króla strzelców Jupiler Pro League w minionym sezonie w barwach Anderlechtu Bruksela. Obaj piłkarze kumplują się od czasów gry w Kolejorzu, więc na „Kownasia” musi mocno działać przykład przyjaciela, któremu przenosiny z ukraińskiego Dynama Kijów do Fiołków bardzo pomogły.

Przy okazji warto przypomnieć, w jakim miejscu był rok temu Dawid. Latem był do tego stopnia zdesperowany, że prosił o wypożyczenie do… Wisły Płock. Potem jednak wyraźnie odżył, nie tylko ze względu na przyjście Nenada Bjelicy. Sam także poukładał sobie sporo spraw w głowie – zrzucił kilka kilogramów (sam śmiał się, że był to zbędny „plecak”), porzucił media społecznościowe, pracował z psychologiem. W skrócie: wyciszył się. Znów uwierzył w siebie. Wyraźnie też zadeklarował, że chce latem zrobić krok naprzód. Kontrakt miał bowiem tylko do czerwca 2018 roku, a ze względu na sentyment do Lecha nie chciałby odchodzić wówczas za darmo.

Oprócz tego z wieści z rynku transferowego:

– Piast czeka na to, co zdecyduje Vassiljev (i czy będzie to decyzja o powrocie do Gliwic)

– Kamil Wojtkowski bywał w kadrze na mecze Bundesligi, teraz wraca do Polski by grać w Wiśle

– Jagiellonia szuka reżysera gry i może sięgnąć po Marcina Budzińskiego

Zrzut ekranu 2017-07-03 o 09.11.23

Ekstraklasa poszukuje sponsora tytularnego – na razie wciąż jest bezimienna.

Przychód z kontraktu to co najmniej 10 mln złotych w skali sezonu, co oznacza, że każdy klub z tego tytułu może dostać ponad 500 tys. – To są kwoty nie do pogardzenia. My przejmujemy się każdą wydaną złotówką – mówi prezes Wisły Płock Jacek Kruszewski, zastrzegając jednak, że spokojnie czeka na efekty działań władz ligowych spółki. – Na szczęście do startu ligi jest jeszcze trochę czasu i wierzę, że wszystko pomyślnie wyjaśni się już w najbliższych dniach. Wszyscy wiemy, że trwają nad tym intensywne prace – zaznacza.

Dla prezesów klubów w tej chwili „bezimienna” liga to okazja do atakowania zarządu. Zwykle takie tyrady podczas spotkań akcjonariuszy spółki robią na wielu udziałowcach wrażenie, bo w gruncie rzeczy chodzi przecież o dodatkową żywą gotówkę. W przeszłości na własnej skórze przekonywał się o tym ówczesny prezes ESA Andrzej Rusko. Jego krytykowano głównie za to, że od 2008 roku ekstraklasowe rozgrywki przez trzy kolejne sezony nie miały właśnie tytularnego sponsora.

Zrzut ekranu 2017-07-03 o 09.11.40

Dominik Piechota, wysłannik „PS” na Euro żegna się z nim materiałem o Hiszpanach – przegranych w finale ze światem u stóp. I ich osobliwych pasjach.

– Weźmy na przykład Kepę Arrizabalagę. Jest już rezerwowym bramkarzem pierwszej reprezentacji, a na tym turnieju pierwszym młodzieżówki. Uwielbia słuchać śpiewu ptaków. Jego ojciec hodował szczygły, więc od najmłodszych lat Kepa miał z nimi styczność. Rozpozna śpiew każdego ptaka. Kiedyś wygrał nawet jakieś zawody i został w tej dyscyplinie mistrzem Kraju Basków. Ciekawy jest również David de Gea, obecnie pierwszy bramkarz seniorskiej reprezentacji. On jest zakochany w pieśniarzach. Gitara i piękny wokal to jego klimaty, ale czasem słucha również muzyki… ze średniowiecza. Lubi folklor, klasykę, albo coś jeszcze starszego. Nietypowo, prawda? – opowiadał Jesus.

Zrzut ekranu 2017-07-03 o 09.12.06

fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
12
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

4 komentarze

Loading...