W tegorocznym Tour de France zadebiutuje gość, którego jeszcze dekadę temu uważano za potencjalnego następcę Primoža Peterki. Tak, to nie jest błąd autora tekstu – w najważniejszym wyścigu wieloetapowym świata wystartuje facet, który miał zadatki na poważnego skoczka narciarskiego. Zresztą na rowerze też radzi sobie całkiem całkiem – niewykluczone, że wygra jeden z etapów Wielkiej Pętli.
Kiedy masz szesnaście lat i wygrywasz zawody Pucharu Kontynentalnego w skokach narciarskich, oznacza to jedno – masz potencjał. Kiedy rocznikowo jesteś pełnoletni, a na twoim koncie są już m.in. tytuły drużynowego wicemistrza i mistrza świata juniorów, ludzie zaczynają gadać o tobie coraz więcej. Szczególnie jeśli jesteś mieszkańcem tak niewielkiego i tak rozkochanego w skokach kraju, jak Słowenia.
Primož Roglič był na najlepszej drodze do zrobienia ciekawej kariery, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Kolejnym ważnym kroczkiem w kierunku wielkości miał być dla niego występ przed własną publicznością, na słynnym mamucie w Planicy. Już na treningu nastolatek zamierzał oddać efektowny skok. I w sumie zrobił to, ale zapewne nie o taki rodzaj efektowności mu chodziło, popatrzcie:
Boli od samego oglądania, prawda? Nie zdziwilibyśmy się, gdyby po takim upadku Roglič skręcił kark, na szczęście nic aż tak dramatycznego się nie stało. Z fizycznych obrażeń: złamany nos, wstrząśnienie mózgu, liczne potłuczenia. Z psychicznych: blokada, która nie pozwoliła mu podnosić swojego poziomu.
Po tym spektakularnym dzwonie Primož skakał jeszcze przez kilka lat, ale bez większych efektów. Po utalentowanym dzieciaku zostało tylko wspomnienie, zastąpił go rzemieślnik nie mający szans choćby na regularne punktowanie w zawodach Pucharu Świata. A że Słoweniec to ambitny typ, który nie zadowala się ogryzkami, to w pewnym momencie powiedział „pas”.
Postawcie się w jego sytuacji: młody chłopak, który do niedawna był hołubionym przez kibiców sportowcem, zasila grono bezrobotnych. Sytuacja, która grozi depresją, prawda? Być może Roglič by ją załapał, na szczęście w jego życiu doszło drobnego z pozoru wydarzenia, które w efekcie kompletnie je zmieniło.
– Sprzedałem rower górski i kupiłem szosowy. Od tego wszystko się zaczęło.
Wcześniej Primož nie miał zbyt wiele wspólnego z kolarstwem. Kiedyś wystartował w dziesięciokilometrowej jeździe na czas dla amatorów, poza tym zdarzało mu się śmigać na rowerze w ramach wzbogacenia treningu. I tyle.
– U skoczków to normalna sprawa. Nasza kadra za czasów Łukasza Kruczka też w ten sposób ćwiczyła – mówi Sebastian Szczęsny, dziennikarz sportowy TVP.
Godziny katorżniczych treningów na szosowym rowerze przyniosły upragniony efekt – w 2013 roku Słoweniec podpisał pierwszy zawodowy kontrakt w karierze. Potem właściwie z sezonu na sezon podnosił swój poziom aż wykręcił, dosłownie, naprawdę niezły numer. Opowiada o nim Arlena Sokalska, miłośniczka kolarstwa, wiceredaktorka naczelna „Polski The Times”:
– Większość kibiców zapamiętała go z Giro 2016, gdy wygrał „winną” czasówkę w Chianti. To było naprawdę niesamowite, bo pokonał samego Fabiana Cancellarę, a faworytów wyścigu, w tym Rafała Majkę, odsadził o trzy minuty. Od Toma Dumoulina, który jest czasową bestią, był lepszy o dwie minuty. Uważni kibice kolarstwa mogli go dostrzec już rok wcześniej, gdy jeździł jeszcze w zespole II dywizji, Adrii Mobil. Bo 2015 Roglić wygrał kilka poważnych imprez, w tym Tour de Slovénie, a to wyścig, który padł niedawno łupem Rafała. Primož pokonał wtedy nie byle jakich gości, tylko takich kolarzy jak Mikel Nieve czy Diego Ulissi.
W zbliżającym się wielkimi krokami Tour de France Słoweniec nie ma oczywiście szans na walkę o wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej – nie jest na rowerze aż takim kozakiem. Stać go natomiast na to, by błysnąć na jednym z odcinków. Sokalska:
– Etapy jazdy na czas podczas Wielkiej Pętli są w ty roku stosunkowo krótkie, ale przede wszystkim – jak dla Rogicia – ciut za płaskie. Słoweniec jest bowiem mistrzem czasówek pagórkowatych. Ale zakładam, że może wygrać pagórkowaty lub nawet górski etap Tour de France, zwłaszcza, jeśli będzie mógł się zabierać w ucieczki.
KG