Reklama

Jaki ojciec taki syn? Na pewno nie w piłce

redakcja

Autor:redakcja

23 czerwca 2017, 16:48 • 8 min czytania 25 komentarzy

George’a Weaha Jr. odpaliła szwajcarska okręgówka. Nieślubny syn Maradony to medalista mistrzostw świata, ale w beach soccerze, a Christian Maldini, choć miał rządzić Milanem, nie potrafi rządzić ligą maltańską. 

Jaki ojciec taki syn? Na pewno nie w piłce

Tak, ci panowie udowadniają, że talent nie jest dziedziczny. Synowie wielkich ojców mają ułatwione ścieżki, ale też gra z ciężarem nazwiska niejednego przytłoczy.

DARREN FERGUSON

father011207_468x480

Debiutował w sezonie 90/91, w tym samym co rok młodszy Giggs. Jego rola rosła, aż w sezonie 92/93 zastępował samego Bryana Robsona w środku pola, grając piętnaście pierwszych kolejek w pierwszym składzie. Problem polegał na tym, że gdy Robson wrócił, Ferguson wylądował na ławie, a potem osuwał się w hierarchii. Rok później ojciec wystawił go na listę transferową.

Reklama

Darren Ferguson trafił do grającego wtedy na zapleczu Wolverhampton. Grał w miarę regularnie, niemniej skoro po pięciu latach, będąc w najlepszym dla piłkarza wieku, trafił do Sparty Rotterdam, to jasne, że jego marka raczej nie rosła. W Holandii nie zabawił długo i przeszedł do Wrexham, gdzie istotnie, został legendą, zagrał ponad trzysta meczów i strzelił pięćdziesiąt goli, ale był to klub, który w tym czasie balansował między Division Three, Division Two.

Dziś jest trenerem. Rozpoczał piorunująco, bo dał Peterborough dwa awanse w dwa sezony. Geniusz, przyszły szkoleniowiec Czerwonych Diabłów?  Tak się mówiło, związki z Old Trafford istniały, bo w Preston posiłkował się piłkarzami wypożyczonymi od… ojca, którzy odeszli jak tylko zwolniono Darrena. To na Deepdale jego kariera wyhamowała. Następne cztery lata spędził ponownie w Peterborough, ale przełomu na miarę oczekiwań nie było. Dziś prowadzi Doncaster w League One.

GEORGE WEAH JUNIOR

hqdefault

Najstarszy z rodzeństwa, George Weah Junior we wrześniu skończy trzydziestkę. Z jednej strony ma na swoim koncie grę w PSG, Milanie i… kadrze U20 USA, ale zarazem łącznie rozegrał 54 mecze w dorosłej piłce.

Urodzony w Monrovii, dorastał w USA. Później przeniósł się do Włoch, gdzie w latach 2003-2010 szkolił się w tutejszej akademii i, delikatnie mówiąc, zasiedział się, bo odchodził mając 23 lata. Później dwa lata tłukł się po takich hitowych drużynach Szwajcarii jak Wohlen, Meisterschwanden i FC Baden, by  trafić do bułgarskiej FK Kaliakra. Potem robi się dosyć absurdalnie: trafił do Lausanne U21, choć był na to o wiele za stary, a w 2015 ojciec zapewne wyprosił dla niego możliwość gry w rezerwach PSG, gdzie zagrał dwukrotnie. Generalnie definicyjny przykład wożenia się na nazwisku.

Reklama

Ostatnio widziano go gdzieś w FC Renens na szwajcarskiej pipidówie, a nieco później w Ghanie, gdzie miał przygotowywać się z kadrą Liberii do eliminacji Pucharu Narodów Afryki. Ostatecznie usiadł na ławie z Togo w porażce 1:2. Najprawdopodobniej robi tam za maskotkę, kogoś w rodzaju magnesu na widzów.

Może inny syn George’a Weaha okażą się zdolniejszy. Timothy Weah też jest w PSG, ale raczej nie tylko ze względu na zasługi ojca: choć ma raptem siedemnaście lat, grał w tegorocznej edycji UEFA Youth League, gdzie strzelił hat tricka młodemu Łudogorcowi.

STEPHAN BECKENBAUER

stefan-beckenbauer_400x230

Stephan Beckenbauer to jeden z pięciorga dzieci Franza, ale jedyny syn, który poszedł w futbol. Urodzony w Monachium, latami grał w tutejszej akademii, a później w rezerwach. Gdy miał dwadzieścia lat stało się jasne, że nie ma szans przebić się do pierwszej drużyny. Trafił za miedzę – do TV 1860 Munchen, które grało wówczas w 2.Bundeslidze.

Przez Kickers Offenbach i FC Grenchen trafił w 1992 do 1. FC Saarbrucken, gdzie udało mu się zrealizować jedno z marzeń: zagrać w Bundeslidze. Sprawa nielicha, miał wtedy 24 lata, wciąż wszystko przed nim. Zagrał 90 minut z Bayernem Ericha Ribbecka w remisie 1:1, z nim w składzie Saarbrucken ograło Borussię 3:1, Gladbach 5:2. Do listopada grał regularnie, a drużyna była rewelacją sezonu.

Ale wiosną przyszła kuriozalna seria: siedem remisów z rzędu, a potem dziewięć porażek. Saarbrucken spadło z hukiem, Beckenbauer wrócił do rezerw Bayernu, a w 1997, mając 28 lat, postanowił zostać trenerem młodzieży. Dwa razy świętował z młodymi adeptami mistrzostwo Niemiec.

Niestety, w 2015 rok zmarł mając raptem 46 lat.

EDINHO
edinho020317
Latem 1970 roku Pele zdobywa swoje trzecie mistrzostwo globu. We wrześniu tego roku przychodzi na świat Edinho, syn z pierwszego małżeństwa.

Edinho Wychowywał się w Nowym Jorku, więc w dzieciństwie więcej grał w baseball i koszykówkę, ale rzecz jasna i futbol nie był mu obcy. Pewnego dnia zaskoczył ojca: postanowił, że będzie bramkarzem. Młodego Edinho przyjął – a jakże – Santos. Z Santosem został nawet wicemistrzem kraju, czyli… osiągnął lepszy wynik z tym klubem, niż kiedykolwiek Pele (choć trzeba pamiętać, że centralna liga wystartowała w 1971). W 1996 doznał poważnej kontuzji i to zahamowało jego rozwój.

Edinho był solidnym golkiperem, takim ligowym przeciętniakiem, na którym można było polegać. Pele pisał w swojej biografii:

“Zawsze myślałem, że to ironiczne, że mój syn został golkiperem. Przecież ja całą karierę stawiałem sobie za cel ich ośmieszać. Czy Bóg robił sobie ze mnie dowcip? Przyjaciele mówili mi, że Edinho wybrał tę pozycję, by uniknąć porównań ze mną. To ma sens, ale… ja też byłem całkiem niezłym bramkarzem. Uwielbiałem tę pozycję. W Santosie i Brazylii byłem numerem dwa na bramce. Zrobienie kilku pięknych interwencji jest prawie tak samo satysfakcjonujące jak strzelenie goli”.

Po skończeniu kariery przez pewien czas Edinho brał udział w rajdach motocyklowych, a potem zajął się szkoleniem. W juniorach Santosu gra aktualnie Joshua, syn Pele z drugiego małżeństwa.

DIEGO SINAGRA

26510F8AF

Pół rodziny Maradony bujało się na jego nazwisku. TU pisałem jak jego bracia, Raul i Hugo, bez trudu dostawali kontrakty w Europie, choć nie mieli nawet procenta talentu Diego.

Diego podczas rozwodu z wieloletnią narzeczoną Claudią Villafane przyznał, że ma dziecko z mieszkanką Neapolu, Cristianą Sinagrą. W takich okolicznościach na świat w 1986 przyszedł Diego Sinagra. Pierwszy raz spotkał ojca dopiero w 2003 podczas turnieju golfowego.

Sinagra siedem lat spędził w szkółce Napoli. Diego Junior reprentował nawet włoską kadrę U17. Talentu jednak miał jeszcze mniej, niż choćby brat Hugo: gdy odpalono go z młodzieżowej Genoi, tułał się po niższych ligach. Zatrudniała go Cervia, Puteolana, Quarto, Venafro.

W Cervii był gwiazdą, owszem, ale dlatego, że ten sezon był przedmiotem reality show “Campioni il sogno”, które śledziło codzienne życie piłkarzy. Na boisku nie strzelił żadnego gola, ale dla widzów piłkarskiego Big Brothera był magnesem.

Odnalazł się dopiero na piachu, czyli w beach soccerze. W 2009 poprowadził Napoli Beach Soccer do pierwszego włoskiego mistrzostwa, w 2008 był wicemistrzem świata.

RIVALDINHO

rivaldorivaldinho03_rib_95

Rivaldo ulokował syna w szkółce Corinthians. Rivaldinho nie przebił się do pierwszej drużyny i wkrótce trafił do Mogi Mirim, któremu jego ojciec też wiele zawdzięcza, a gdzie wracał właśnie skończyć karierę. Rivaldinho i Rivaldo udała się sztuka wyjątkowa: nie tylko zagrali razem, ale nawet strzelili po bramce w tym samym meczu.

Rivaldo kończył tutaj w wieku 43 lat karierę, Rivaldinho wkrótce poszedł dalej: szansę dała mu Boavista. Zagrał jednak tylko raz w lidze i dwa razy w pucharze, a potem wrócił na brazylijską prowincję do XV de Piracicaba, które grało w mistrzostwach stanu Paulista. W centralnych rozgrywkach reprezentował Paysandu (Serie B), aż zimą tego roku parol na niego zagięło Dinamo Bukareszt. Sensacyjnie nie gra, ma na razie dwie bramki i asystę, ale Dinamo to też nie ogórki – zagrają w przyszłorocznych pucharach.

Oczywiście nie zmienia to faktu, że jego ojciec w tym wieku był już gwiazdą Corinthians i wróżono mu wielką karierę. Rivaldinho w najlepszym wypadku można wróżyć transfer do Korony Kielce.

CHRISTIAN MALDINI

christian-maldini--hijo-de-paolo-maldini--twitter

Ojciec legendą, dziadek legendą. Jeśli chodzi o presję, Christian będzie mógł jak równy z równym porozmawiać dopiero z Benjaminem Aguero, czyli synem Kuna, a wnukiem Maradony.

Latami mówiło się, że ma ten sam charakter co Paulo – charakter zwycięzca, lidera, prawdziwego boiskowego dowódcy w starym stylu.  Był pupilkiem San Siro, wyprowadzał piłkarzy na ważne mecze. Doskonale się prowadził, był skupiony tylko na piłce. Mówiło się, że w juniorach prezentuje się świetnie, szybko w drużynach zyskiwał opaskę kapitańską.

Ale lata leciały, a Maldini nie robił przeskoku do piłki seniorskiej. Oczekiwano, że może zastuka do pierwszego zespołu jako nastolatek, sprzyjał temu kryzys Rossoneri, tym czasem jak Christian kapitanował rezerwom, tak dalej to robił. Teraz można powiedzieć już oficjalnie:

Nie ten rozmiar kapelusza. Może czas się skupić na trenerce, może na karierze w klubowym marketingu, może na czymkolwiek innym. Nie poradził sobie w Serie D, gdzie zagrał parę razy w Pro Sesto, nie poradził sobie nawet w Hamrun Spartans, czyli ekipie bijącej się o utrzymanie w lidze maltańskiej.

SAM SHILTON

PM1858238

Był taki czas, kiedy “angielski bramkarz” brzmiało dumnie. Uchodzili za najlepszych fachowców na świecie, a Peter Shilton pomagał tę łatkę przyszyć. Bronił dla kadry Anglii dwadzieścia lat, od 1970 do 1990, rozgrywając w tym czasie 125 meczów. Debiutował w seniorskiej piłce 1966, popełnił błąd przy bramce Domarskiego na Wembley, by karierę piłkarską zakończyć w 1997, gdy na Wembley jechała kadra Wójcika.

Jego syn, Sam, był defensywnym pomocnikiem. Dzisiaj może 125 tysięcy funtów kwoty transferowej znaczy tyle co nic, ale w 1995 sam miał raptem siedemnaście lat, a szedł do Coventry City, które grało w Premier League. Zagrał jednak tylko sześć razy i na zawsze pożegnał się z najwyższą klasą rozgrywkową.

Był po prostu przeciętniakiem: Hartlepool, Kidderminster Harriers, Burton, Hinckley.

JORDI CRUYFF

pobrane

Jordi Cruyff nie zasługuje, by znaleźć się w tym gronie, zjada wszystkich powyższych na śniadanie. Problem jest jeden: to syn nie tylko jednego z najlepszych piłkarzy w historii, ale także jednego z najlepszych trenerów w historii. Wizjonera, który wymyślił La Masię dla Barcelony i rewolucjonizował futbol. Po jego synu zabierającym się za kopanie oczekiwało się więcej niż wielkości.

Wychowanek Ajaxu i Barcelony wszedł do futbolu z kopyta. Wchodził do szatni „dream teamu”, ze Stoiczkowem, Koemanem, Romario, Hagim, Guardiolą i Bakero. I co? I w debiutanckim sezonie został najlepszym ligowym strzelcem Barcelony (dziewięć bramek), tuż obok Stoiczkowa i Koemana, ale zagrał z tej trójki najmniej minut. Miał obiecujące Euro, a co się stało potem?

Zwolniono ojca z Barcy. Jordi poszedł do Man Utd, gdzie nie dał sobie rady z twardą grą. Cruyff, wychowany w technicznej piłce Ajaksu i Barcelony, nie pasował do tej gry, nie nadawał się do piłkarskich bójek z Jonesem i jego licznymi naśladowcami. Co chwila w Anglii łapał kontuzje.

Jego grzechem był to, że okazał się piłkarzem tylko dobrym. W Alaves przecież błyszczał, w trzy lata rozegrał ponad sto meczów, od niego ustalano skład.

Po zakończeniu kariery wykuwa swoją pozycję jako działacz. Poprowadził w roli dyrektora sportowego AEK Larnaca do Ligi Europy, później awansował do Ligi Mistrzów z Maccabi. Wydaje się, że kolejny krok jest już za rokiem: już miał oferty z Bundesligi i Championship. Bez wątpienia ma w sobie ten pierwiastek wizji ojca, pytanie w jak dużym stopniu? To się jeszcze okaże.

O jego przypadku szerzej TU.

Leszek Milewski

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

25 komentarzy

Loading...