Równo tydzień temu zaczynało się dla nas Euro 2017, a teraz od jakiegoś czasu jest już tylko wspomnieniem. Trzy mecze, jeden punkt, trzy gole strzelone, siedem straconych i ostatnie miejsce w grupie A. Z całą pewnością nie będzie to turniej, który będzie u nas miło wspominany, i który ktokolwiek chciałby w ogóle wspominać. My jednak pokusimy się o wystawienie indywidualnych not za cały występ na Euro, w naszej standardowej skali 1-10.
Idąc kolejno po formacjach, wyglądało to następująco:
Bramka: Wrąbel 2
Ostatnim meczem z Anglią nieco zatarł fatalne wrażenie, a dla niektórych był to nawet wystarczający powód, by uzasadniać decyzję Dorny o postawieniu właśnie na niego. Nam się jednak wydaje, że w ostatnim meczu Wrąbel robił co do niego należało, a w dwóch poprzednich już nie do końca. Elektryczny, beznadziejny na przedpolu, z niepewnym chwytem – wyglądał jak najpilniejszy uczeń Mariusza Pawełka. Najbardziej bolesne były jego interwencje przy pierwszych golach Słowacji i Szwecji. W obu przypadkach mógł się zachować o wiele lepiej, a przecież to właśnie te trafienia w największej mierze zdecydowały o losach naszej drużyny w fazie grupowej. Zaczął bronić poprawnie, kiedy de facto byliśmy już poza turniejem.
Obrona: Kędziora 4, Bednarek 3, Jach 3, Jaroszyński 2
To był taki występ naszej młodzieżówki, że ocena obrońców w mniejszym stopniu zależy od liczby udanych zagrań, a większym od liczby popełnionych błędów przy akcjach bramkowych. Przy pierwszym golu ze Słowacją z dziecinną łatwością ograny został Jaroszyński (choć kluczowe okazało się spóźnienie Kapustki), przy drugim zawalił Bednarek. Ze Szwecją pierwszy gol nie idzie na konto żadnego z obrońców, a drugi to przegrana głowa Jacha. Wreszcie z Anglią pierwszy gol to schowanie głowy przed piłką przez Jacha, drugi to fatalna strata Jaroszyńskiego, a trzeci przegrany pojedynek i faul w polu karnym Bednarka (w dodatku na drugą żółtą kartkę). Bezpośrednio zamieszany w stratę gola nie był więc tylko Kędziora, ale też trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że cała formacja była fatalna. Asekuracja – kryminał, obrona stałych fragmentów gry – kryminał. Natomiast pod bramką rywala cokolwiek osiągnął ponownie tylko Kędziora, który zanotował asystę przy golu Lipskiego ze Słowacją. Dla żadnego naszego defensora Euro 2017 nie będzie jednak fajną pamiątką.
Pomoc: Frankowski 3, Dawidowicz 1, Linetty 5, Moneta 4, Lipski 3, Kapustka 1, Murawski 2
W środku pola jedynym człowiekiem, do którego nie można było mieć większych pretensji, był Karol Linetty. Starał się, walczył w defensywie, coś tam próbował rozgrywać. W każdym z trzech meczów potrafił też dojść do bramkowej okazji, ale żadnej z nich nie wykorzystał. Ze Słowacją strzelał z 12. metra tuż obok słupka (a zaraz potem rywale trafili na 2:1), ze Szwecją finalizował kontratak po podaniu Stępińskiego, a z Anglią uderzał z dystansu, również tuż obok słupka. Jeden z nielicznych, któremu naprawdę się chciało, i który nie przyniósł nam większego wstydu. W pewien sposób warto też docenić robotę wykonaną przez Monetę w dwóch pierwszych meczach, bo on u Dorny zaczynał z najniższego pułapu. Frankowski i Lipski potrafili zanotować jeszcze pojedyncze udane zagrania, natomiast występy Dawidowicza, Kapustki i Murawskiego okazały się totalną klapą, bo całej trójce moglibyśmy naliczyć ledwie garstkę udanych zagrań. Za to błędów było od groma, a dwaj pierwsi zawalili też po golu, odpowiednio ze Szwecją i ze Słowacją. I właściwie trochę to przygnębiające, że jedyni obok Linettego pomocnicy sprawdzeni już przez Nawałkę zanotowali tego kalibru kompromitację.
Atak: Kownacki 5, Stępiński 3, Piątek 4, Niezgoda 3
Najwięcej na całym turnieju zrobił najmłodszy z grających Polaków, czyli Kownacki, który w dodatku z powodu kartek stracił mecz ze Słowacją, a z Anglią przedwcześnie opuścił plac gry z powodu kontuzji. Pomimo to był naszym najlepszym piłkarzem na turnieju i jako jeden z naprawdę nielicznych może względnie wysoko trzymać dziś czoło. Ze Szwecją strzelił gola i zaliczył asystę, a z Anglią był najaktywniejszy z przodu. Widać było, że chce brać odpowiedzialność na swoje barki, podczas gdy starsi koledzy znikali na długie momenty. Kownacki, mimo że miał znacznie mniej minut, zrobił znacznie więcej niż Stępiński, który był kompletnie bez formy i przegrywał większość pojedynków z obrońcami rywali. Warto też zauważyć, że Piątek – który w pierwszych meczach dostawał tylko ogony – zdobył w końcu miejsce w składzie, głównie dzięki wywalczonej jedenastce w meczu ze Szwecją. Z Anglią co prawda nic już nie zdziałał, ale też nie miał żadnego wsparcia ze strony partnerów. Natomiast Niezgoda po swoich wejściach zawsze jakiś tam impuls dawał, ale też nie udało mu się ani razu wpłynąć na losy meczu, jak chociażby zrobił to Piątek.
Trener: Dorna 2
Niezrozumiałe decyzje na boisku i niezrozumiałe poza nim. Od początku zaufał piłkarzom, którzy nie grali na co dzień w swoich klubach (np. Kapustka czy Stępiński), za co zapłacił wielką cenę już w pierwszym meczu. Nie potrafił mocno zareagować na bunt na pokładzie, nie potrafił odpowiednio dobrać taktyki czy w odpowiednim momencie zdecydować się na radykalne zmiany. Przegrał ten turniej zupełnie gładko, absolutnie nie pozostawiając wrażenia, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Nasza organizacja gry po prostu nie istniała, a w uszach kibiców wciąż echem muszą się odbijać słowa Bielika: „gramy, jak trenujemy”.
Fot. FotoPyK