– Przepraszam za wczorajsze słowa, które wypowiedziałem pod wpływem meczowych emocji. Szanuję trenera, cały sztab szkoleniowy, a moja ocena była krzywdząca i niefortunna. Popełniłem błąd, za który jeszcze raz przepraszam – napisał w swoim oświadczeniu Krystian Bielik, co niby ma już zamknąć całą sprawę. I szkoda tylko, że sytuację, gdzie w gruncie poszło o brak szacunku, postanowiono rozwiązać również bez zachowania należytego szacunku – dla kibiców oraz dla ich intelektu.
No bo teraz próbuje nam się wmówić, że Bielik wypowiedział swoje słowa w emocjach, zagrzał się. Co z tego, że oglądając tę rozmowę można odnieść wrażenie, że mówi ze stoickim spokojem, i że waży każde słowo. Zobaczcie zresztą sami:
Krystian Bielik nie przebierał w słowach po porażce ze Słowacją na początek @u21poland. Pełne wypowiedzi polskich piłkarzy dostępne w x-news pic.twitter.com/1lGSrg9qDx
— x-news sport (@xnews_sport) 17 czerwca 2017
W emocjach to mówił Madera po pamiętnym meczu na Legii, czy Malarz po meczu z Górnikiem Łęczna. Tam leciały „kurwy”, tam widać było faktyczne wzburzenie. Natomiast po Słowacji Bielik na spokojnie wyraził swoje zdanie, co dzisiaj próbuje się przedstawiać zupełnie inaczej.
Co więcej, Krystian przeprosił nie za to, co trzeba. Jego winą był brak lojalności wobec trenera i drużyny, wyjście do mediów ze swoim krytycznym zdaniem. Natomiast z jego oświadczenia dowiadujemy się, że to jego ocena była niefortunna i krzywdząca. Czyli należałoby czytać to tak, że Krystian uważa, że treningi jednak były na najlepszym poziomie, rozegranie było trudne i odbywało się z przeciwnikiem, a tempo było wysokie. Tylko przez nadmiar emocji niechcący i zupełnie niefortunnie powiedział coś zupełnie innego.
Rzecz jasna rozumiemy, że ktoś Bielika do wydania takiego oświadczenia przymusił, ale nie możemy się oprzeć wrażeniu, że nawet takie wymuszone przeprosiny mogłyby być bardziej naturalne. Podobnie jak te z kanału „Łączy nas piłka”. Ostatni raz tak swobodnie przed kamerą poczynał sobie Edward Potok na zjeździe PZPN-u (od 4:55):
W ogóle cały ten materiał oglądaliśmy niczym Krzysztof Piątek, z poczuciem lekkiego niesmaku. Ani smutek Bielika, ani żarty jego kolegów oraz ich przygnębienie po porażce – nic nie wyglądało tutaj autentycznie, przekonująco, naturalnie. Mamy wrażenie, że genialny pomysł pokazywania kulis zgrupowania, który został ściągnięty z pierwszej reprezentacji, nie do końca się tutaj sprawdza. Zamiast dowcipu Jędrzejczyka i charyzmy Glika, bardziej przypomina to pamiętną imprezę Szymona Drewniaka.
Fot. FotoPyK