W grupie B miało być dużo jakości, ale aż takich cukiereczków to się nie spodziewaliśmy. Portugalia pokazała, że jest głównym faworytem do końcowego triumfu, bo wygrać z Serbami nie będzie łatwo nikomu. Świetnie zorganizowana drużyna, choć jednocześnie trochę pechowa. Naszpikowana gwiazdami Hiszpania zademonstrowała siłę i moc gladiatora, a pozytywnym zaskoczeniem bez wątpienia są zwariowani Macedończycy. Kompleksy zostawili w szafie, a kluczyk wyrzucili do Bałtyku. Mimo wysokiej porażki pokazali dużą klasę. Tak więc po dzisiejszych spotkaniach nie mamy już żadnych wątpliwości – grupa B dostarczy nam jeszcze masę emocji.
Na pierwszy ogień poszedł mecz Portugalia – Serbia i już po pierwszych minutach było wiadomo, że kawa tutaj nie będzie potrzebna. Od początku szalał Goncalo Guedes, o którym z pewnością jeszcze nie raz usłyszymy już po tym, jak przeskoczy do dorosłej reprezentacji. O dziwo jednak wcale nie po indywidualnych akacjach, a po stałych fragmentach gry Portugalczycy stwarzali największe zagrożenie. Już w pierwszych minutach mógł paść gol po rzucie wolnym, którego świetnie bił Cancelo. Wykańczał Ruben Neves, ale zabrakło trochę szczęścia, bo piłka ostatecznie trafiła w słupek. Trochę pechowo, ale ten wolny to nie był przypadek, widać było ewidentnie, że to wytrenowany schemat. Zresztą długo nie trzeba było czekać na potwierdzenie tej teorii, bo kilkanaście minut później Cancelo znowu świetnie dograł, ale po raz kolejny brakło wykończenia. Serbowie grali naprawdę przyzwoicie, choć nie mieli takich indywidualności – wyglądali jak drużyna i jak drużyna byli zorganizowani. Oj, trochę im zazdrościmy, pamiętając jeszcze wczorajszy mecz.
Pod koniec drugiej połowy z tego kolektywu wyłamał się niestety były bramkarz Lechii Gdańsk Vanja Milinković-Savić. Na pozór proste dośrodkowanie Podence wybił wprost na głowę Guedesa i zrobiło się 1:0.
Bramka ustawiła mecz, bo Serbowie musieli troszeczkę zmienić taktykę. Oczywiście mieli swoje okazje, ale zwykle brakowało szczęścia, tak jak po uderzeniu głową Grujica. Zresztą przez cały mecz najbardziej rzucała się w oczy właśnie rażąca nieskuteczność, bo dobrych okazji pod obiema bramkami było całkiem sporo. Maraton pudłowania zakończył dopiero Renato Sanches, który posłał fenomenalne podanie do Fernandesa. Pomocnik Sampdorii nie miał już jak tego zepsuć, podwyższył na 2:0 i było po ptakach.
Bez wątpienia mogło skończyć się podziałem punktów, bo Serbia rozegrała naprawdę bardzo dobry mecz. Zdecydowały jednak te słynne detale i być może brak takiego zawodnika jak Renato Sanches, który wszedł na boisko dopiero w 60 minucie, a zaliczył najlepsze zagranie w całym meczu.
Portugalia – Serbia 2:0
1:0 Guedes 37’
2:0 Fernandes 88’
*
Genialny mecz dla oka i szkoda, że trwał tak krótko. Mieliśmy w tym meczu niemal wszystko, ale paru rzeczy nam jednak szkoda. Przede wszystkim tego, że Macedonia nie strzeliła bramki, a powinna, bo zasłużyła jak mało kto. Nie chodzi nawet o to, że to miałaby być nagroda za waleczność. Oni po prostu tworzyli sobie okazje, atakowali, dochodzili pod bramkę – a przecież grali z samym faworytem do zwycięstwa w całym turnieju, z młodymi Hiszpanami. Macedończycy nie mieli kompletnie żadnych kompleksów i jesteśmy niemal pewni, że gdyby grali dzisiaj przeciwko innej drużynie to ukłuliby niejedną. Oczywiście skończyło się pogromem, ale przy takiej Hiszpanii nie mogło być inaczej.
Nie rozegraliśmy jeszcze do końca pierwszej kolejki, ale chyba dużo nie zaryzykujemy, jeśli powiemy, że Asensio będzie gwiazdą tego turnieju. Zresztą dużym ryzykiem nie byłoby nawet stwierdzenie, że młodziutki gracz Realu będzie wymiatał na mundialu w Rosji. Z drugiej strony obawiamy się trochę o posiadaczy karnetów na Arkę, którzy udali się na ten mecz. No to musi być duży szok, gdy regularnie oglądasz Siemaszkę, a tutaj przychodzi ci popatrzeć na Asensio.
To po prostu nie jest fair. Co Marco Asensio załadował pic.twitter.com/4bI8kl17SC
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) 17 czerwca 2017
21-latek ustrzelił dzisiaj hattricka, ale to nie wszystko, bo właściwie każdy jego kontakt z piłką wróżył zagrożenie pod bramką Macedończyków. Jednym słowem – geniusz.
Oczywiście Hiszpania to nie tylko Asensio, bo cała drużyna zagrała świetnie. Z graczy ofensywnych jedynie Denis Suarez grał dość asekuracyjnie, ale dużych błędów nie popełniał. Blado to jednak wyglądało przy Saulu, Sandro, czy wcześniej wychwalanym Asensio. Trochę poniżej oczekiwań zagrał Deulofeu, który co prawda strzelił bramkę z karnego, ale tego zawodnika bez dwóch zdać stać na więcej. Świetne spotkanie rozegrali również boczni obrońcy La Furia Roja Bellerin i Gaya. Zwłaszcza ten drugi, który zaliczył asystę przy pierwszej bramce, a później po jego dośrodkowaniu sędzia wskazał na jedenasty metr.
Już bez owijania w bawełnę, Hiszpania pokazała, że ma chrapkę na złoty medal. Co prawda dzisiaj pokonali jedynie Macedonię, ale po takim pokazie umiejętności już chyba nikt nie wątpi w ich potencjał. Na koniec pozostawiamy wam jeszcze bramkę Saula, bo takiego gola na stadionie Arki nie zobaczą pewnie przez najbliższe sto lat.
Qué golazo! #Saul pic.twitter.com/fSSgyOxrsV
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) 17 czerwca 2017
Hiszpania – Macedonia 5:0
1:0 Saul 10′
2:0 Asensio 16′
3:0 Deulofeu 35′
4:0 Asensio 54′
5:0 Asensio 72′