Jeśli ponad godzinę temu słyszeliście jakiś huk, to najpewniej był to balonik napompowany przed występem młodzieżowej reprezentacji na rozpoczętym dziś Euro. Na dzień dobry przegraliśmy ze Słowacją. Niby tylko 1-2, niby stworzyliśmy sobie jeszcze 3-4 naprawdę klarowane okazje, ale przepaść w organizacji gry była naprawdę smutnym widokiem. Oceniliśmy ten mizerny występ biało-czerwonych. Niestety to nie jest skala 1-6, a nasza standardowa 1-10…
Jakub Wrąbel – 3
Stara szkoła mistrza Pawełka. Był taki moment, że wydawało się, iż Wrąbel będzie wybawieniem Śląska, ale teraz bliżej jesteśmy stwierdzenia, że raczej kontynuatorem dotychczasowej linii. Niby coś tam wybronił, ale jednak bardziej dał się zapamiętać z tego, że a) mógł zrobić trochę więcej przy pierwszym golu, b) sprowokował groźną sytuację, gdy wypuścił łatwy strzał Mihalika (uratował ją odważnym wyjściem), c) miał problem z dośrodkowaniami i piąstkowaniem. Słaby punkt naszej drużyny.
Tomasz Kędziora – 4
Zaczął wyśmienicie, bo od asysty. Później wygrał kilka pojedynków, a także trochę podostrzył, co również było drużynie potrzebne. Jednak im dalej w las, tym było coraz gorzej. Pokazał się na jego tle skreślony w Cracovii Mihalik, a to zła recenzja. Przy drugim golu również nie zaliczył najlepszego powrotu.
Jan Bednarek – 3
Z Janem Bednarkiem z Lecha miał dziś niewiele wspólnego. Imię i nazwisko, wygląd…. tyle. W takiej formie nie wybralibyśmy go nawet na przewodniczącego klasowego samorządu, a co dopiero na lidera defensywy reprezentacji, które chce się liczyć. Nie chciał brać na siebie odpowiedzialności za piłkę, przegrywał pojedynki, a przy drugim golu Słowaków wręcz zaliczył asystę. Duże rozczarowanie.
Jarosław Jach – 5
Na pewno wypadł lepiej niż przeciwko Arce! Biorąc pod uwagę, że długo się leczył i jego forma była jedną wielką niewiadomą, to był nawet pozytywny występ. Popełniał mniej błędów niż Bednarek, zagrał kilka długich piłek, niektóre nawet dotarły do adresata.
Paweł Jaroszyński – 3
O tym, że nie rozwiąże naszych odwiecznych problemów z obsadą lewej strony wiedzieliśmy, ale na poziomie młodzieżowym liczyliśmy na trochę więcej. Jednak nieprzypadkowo zdarza mu się przegrywać rywalizację z Tomaszem Brzyskim. Wyszedł brak regularnej gry. Przy pierwszym golu Słowak mógł jeszcze odstawić taniec pijanego węża, zanim odegrał do kolegi, który strzelił bramkę – tak zdecydowanie zaatakował obrońca Pasów. Z przodu też było z niego niewiele pożytku.
Paweł Dawidowicz – 3
Mógł zostać bohaterem po strzale głową, ale kapitalną interwencję zaliczył Chovan. Jednak ten gol jedynie uratowałby jego notę, bo z gry nie zasłużył na zbyt wiele. Może ujmijmy to tak – Lobotka wyglądał przy nim, jakby był co najmniej Markiem Hamsikiem. Nie potrafimy sobie przypomnieć dwóch udanych zagrań z rzędu byłego zawodnika Lechii.
Karol Linetty – 5
Najlepszy z naszych. Najdojrzalszy. Ale czy wystarczająco dobry? Chyba nie. Zdarzały mu się bardzo głupie starty. Czasami podejmował zbyt naiwne próby. No i zmarnował świetną okazję.
Przemysław Frankowski – 3
Pupilek Tomasza Hajty, ale umówmy się – nie wszystko, co mówi ekspert Polsatu, można traktować poważnie. Miał udział przy akcji bramkowej, ze trzy razy fajnie się pokazał i tylko tyle, jeśli chodzi o pozytywy. Zmarnował setkę i odpuszczał w defensywie, co szczególnie mocno odczuliśmy przy pierwszym golu.
Patryk Lipski – 4
Na plus na pewno bramka. I kilka sytuacji, w których powalczył w środkowej strefie, ale gdyby się tak na tym głębiej zastanowić, to wyszłoby nam, że bardziej był hamulcowym niż reżyserem gry. Chyba trochę wyszedł brak rytmu.
Bartosz Kapustka – 1
Szybko zszedł ze względów zdrowotnych, ale kwalifikował się też do zmiany z powody gry. Przemilczmy ten występ.
Mariusz Stępiński – 4
Dużo walczył, również na własnej połowie – tego odmówić mu nie można. Ale przypomina nam się trochę casus Lewandowskiego z dawnych lat – napastnika powinno się rozliczać głównie z roboty pod bramką przeciwnika. A tu zawodnik Nantes wypada dość blado. Tym bardziej taktyka „laga na Stępińskiego” była chybionym pomysłem.
Łukasz Moneta – 4
Przyzwoita zmiana, nie obiecywaliśmy sobie po niej zbyt wiele, ale skrzydłowy Ruchu urwał się dwa razy. Tylko jakość dośrodkowań powinna być trochę wyższa.
Jarosław Niezgoda i Krzysztof Piątek grali zbyt krótko, by oceniać ich występ.
Fot. FotoPyK