Jeśli porównamy sobie nazwiska i przynależność klubową młodych Słowaków i Polaków, którzy wczoraj zmierzyli się w meczu młodzieżowych Mistrzostw Europy, zobaczymy prawdziwą przepaść. Podobnie stanie się, jeśli obejrzymy raz jeszcze mecz. Tym razem jednak magia Nantes, Leicester i pozostałych mocnych klubów, w których występują trenują Polacy ginie przy sile drużyny ze Słowacji.
No właśnie. Drużyny. Na murawie było to widać z pełną mocą, gdy w teorii słabsi indywidualnie Słowacy rozklepywali bez problemu polską defensywę i pomoc. Ale co gorsza – jeszcze wyraźniej słychać to dzisiaj, gdy analizuje się wypowiedzi poszczególnych kadrowiczów. Najpierw z pretensjami do trenera Marcina Dorny wyskoczył Krzysztof Piątek, który stwierdził, że jest zniesmaczony.
– Byłem zniesmaczony i zły, że nie gram. Byłem blisko pierwszego składu, jestem zdrowy – cytował Krzysztofa Piątka Dominik Wardzichowski ze sport.pl. Przestaliśmy się kompletnie dziwić, że Zagłębie nieszczególnie walczyło o zatrzymanie u siebie wychowanka, przebąkując nieoficjalnie o “niedopasowaniu charakterologicznym”. Na takim etapie turnieju takie wypowiedzi to jak spakowanie walizki i zamówienie taksówki do domu. Po raz pierwszy wyraźnie zobaczyliśmy – jest problem z ego tych młodzików, którzy jeszcze niczego w piłce nie dokonali, ale już czują się bezpośrednią konkurencją dla Lewandowskiego i Glika.
Nie minęło kilkanaście minut, gdy szambo wybiło po raz drugi. Tym razem przed kamerami show dał Krystian Bielik. – Najgorsze jest to, że moim zdaniem my gramy tak jak trenujemy. Treningi nie były na najlepszym poziomie. Mamy łatwe rozegranie bez przeciwnika i to tempo nie jest na najlepszym poziomie i to samo jest potem w meczu – powiedział stoper, który na tychże treningach nie najlepszym poziomie Dorny do siebie przekonać nie umiał.
W końcu ktoś otwarcie powiedział jaki poziom reprezentuje “Pan od WF-u”. #Dorna #POLSVK pic.twitter.com/WJd6HLUydn
— Dominik Cichoński (@mellamodominik) 17 czerwca 2017
Co to właściwie oznacza? Naszym zdaniem z tych dwóch wypowiedzi w takim momencie największego turnieju w historii tej konkretnej reprezentacji ujawniają co najmniej trzy problemy, każdy dość spory, by nie napisać: dyskwalifikujący.
Po pierwsze – nie mamy drużyny. Mamy poszczególnych zawodników ORAZ trenera. Kilkunastu ludzi stojących obok siebie bez nawiązywania jakiejkolwiek głębszej relacji.
Po drugie – kandydaci na piłkarzy nieco zbyt szybko poczuli się piłkarzami. Dość znamienne, że narzeka nie Karol Linetty, ale Krzysztof Piątek.
Po trzecie – Marcin Dorna nie zapanował nad ego kandydatów na piłkarzy.
Możemy całość oceniać różnie – wściekać się na butnych żółtodziobów, którym brakuje pokory, samokrytyki i karności, albo załamywać ręce, że Dorna to jednak słaby trener, niepanujący nad drużyną oraz treningami (to też możliwe). Jedno jest pewne – reprezentacja U-21 monolitem była tylko na filmikach “Łączy nas piłka”, przy pierwszym mocniejszym podmuchu wiatru cała konstrukcja rozsypała się jak Polonia Warszawa.
Na razie możemy jedynie żałować, że tak fajnie zapowiadająca się impreza została już na starcie zohydzona – przez słabe występy na murawie i jeszcze słabsze poza nią. Euro, Euro i po Euro.
Fot. FotoPyK