Reklama

Blog #3: obozowisko, skały i trening rowerowy

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

12 czerwca 2017, 09:30 • 4 min czytania 6 komentarzy

Kroczymy dwoma niezależnymi drogami, choć one krzyżują się w niesamowitych momentach. Cel nadrzędny to przygotowanie się do wyprawy na K2. W roli głównej Andrzej Bargiel. My, w sensie ekipa, mamy mu w tym przedsięwzięciu pomagać, ale też wypełniać nasze mikrozadania.

Blog #3: obozowisko, skały i trening rowerowy

W sobotę Andrzej Bargiel wyruszył na „długi rower”. Szosowy. Skierował się do Szwajcarii, gdzie liczył na konkretne przewyższenia i świetne asfalty. Tutaj w okolicach Chamonix drogi pod kolarzówki dalekie są od ideału. Dziura na dziurze. Gładkich nawierzchni pozwalających skupić się na płynnej jeździe zamiast walki o uratowanie dętek, jak na lekarstwo. Niestety, mimo że kolarzy tutaj od groma i ciut, ciut. Trening Jędrka to 110 km i 2100 m przewyższenia. Rowerzyści znają ten ból.

Zrzut ekranu 2017-06-12 o 09.23.46

Nie miałem okazji zbytnio go przepytać o sytuację, bo w tym czasie zajęliśmy sobie stojące miejsca w Téléphérique de l’Aiguille du Midi i wjechaliśmy tam w celu spędzenia noclegu w okolicznościach innych niż te powszechnie przyjęte za normalne. Lodowiec, namioty, gotowanie na kocherze, a nade wszystko wysokość. Po wjechaniu kolejką do górnej stacji na „Iglicy Południa” szybko przepakowaliśmy się i zeszliśmy granią w stronę Col du Midi. Schodziliśmy wedle zasad sztuki, związani liną, z czekanem i kijkiem. Raki przymocowane do butów obowiązkowo, kaski na głowach. Kiedy dotarliśmy na plateau, czyli taki ogromny płaski obszar lodowca, na którym można rozbić namioty, wybraliśmy miejsce. Nie za blisko, nie z daleko od innych obozowisk. Ważne, by ustalić, gdzie chodzimy sikać (poniżej obozowiska), a skąd bierzemy śnieg na wodę (powyżej!!!). Pryncypia.

Zrzut ekranu 2017-06-12 o 09.22.29

Reklama

Zrzut ekranu 2017-06-12 o 09.22.56

Rozbicie współczesnych namiotów to chwila, moment. Nawet bez instrukcji to działania intuicyjne. Tu pierwsza rada. Warto „okopać” namioty po harcersku zanim ściśnie mróz. My do tego zabraliśmy się tuż przed zmrokiem, a wtedy śnieg już zamarzł. Niby oczywiste, a jednak. Trzeba myśleć i antycypować. Wcześniej operowało słoneczko, śnieg był miękki i działanie łopatą byłoby łatwiejsze. Ale nie, nie… Zamiast dokonać czynności oczywistych i ważnych, wybraliśmy się na spacer w stronę słońca. Akurat zachodziło. Podeszliśmy do Grani Cosmique. Następnego dnia mieliśmy się nią wspinać. Tymczasem zdjęcia, widoki i… szkolenie. Kuba Poburka zademonstrował nam bardzo prosty sposób przygotowania stanowiska. W uproszczeniu wygląda to tak, że należy zakopać w odpowiedni sposób czekan przymocowując do niego linę (również we właściwy sposób). Nie zawsze znajdujemy się w terenie, gdzie można przymocować liny (skały, drzewa itd.). Połać śniegu, żadnego punktu zahaczenia i co wtedy? Na tym systemie można się opuszczać, można kogoś wciągnąć na linach w sytuacjach awaryjnych. Aby sprawdzić wytrzymałość tego patentu, uwiesiliśmy się na nim we trzech. Ani drgnął. Prosta metoda, a życie ratuje. Jedna z wielu. Znów nam się przypomniało powiedzenia Pana Gienka z Zakopanego. Przywołałem je w pierwszym wpisie. Warto zajrzeć i się wczytać, by sobie uświadomić, zanim ruszymy w góry „w szpilkach” albo „w trampkach”. Jakoś tak się zdarza, że codziennie, ktoś przypomina to powiedzonko, nolens volens.

Zrzut ekranu 2017-06-12 o 09.21.52

Po powrocie z rekonesansu świętowaliśmy czterdzieste urodziny Kamila sprzed dwóch dni. Uroczystością miała być kolacja właśnie zjedzona na lodowcu. Staliśmy wpatrując się w kuchenkę – siódmy cud techniki. Ponoć najlepszy wynalazek dostępny na rynku (okazja do testów w warunkach bojowych). Zagotowanie wody ze śniegu i potrawy liofilizowane. Niby nic, a jednak smakowało jak zupełnie nic innego. Po kilku godzinach na mrozie i lodzie, herbata, kawa, każde proste jedzenie smakuje najlepiej. Koniec, kropka.

Zrzut ekranu 2017-06-12 o 09.21.42
Ciężko było się zaszyć w namiotach. A to ktoś wracał z długiego trekkingu wlokąc się noga za nogą (mijali nas przez kwadrans, ale co tematów do rozmów w tym czasie się przewinęło!), a to wschodzący gigantyczny księżyc (zdjęcia telefonami niestety nie są w stanie oddać piękna), a to zapierające dech w piersiach zmieniające się, czerwieniejące, oświetlone zachodzącym słońcem góry. Niby zmęczeni, oczy się kleją gotowi do snu. Lecz uniesienia, emocje, rozmowy, wrażenia. W końcu jednak zanurkowaliśmy w śpiwory (niesamowity sprzęt firmy PAJAK, tej samej, która szykuje Bargielowi kombinezony na ośmiotysięczniki). Przy kilkustopniowym mrozie było nam w nich wręcz zbyt ciepło. Rozpinaliśmy się, zdejmowaliśmy kolejne warstwy ubrania. Jak się później okaże sen w górach do komfortowych nie należy. Dmuchane maty, śpiwory szeleszczą przy każdym ruchu. Ktoś obok pochrapuje, ktoś rozpina namiot, wychodzi się załatwić. Wszystko słychać. Ciągłe czuwanie i przewracanie się z boku na bok. Około drugiej w nocy usłyszeliśmy głosy. Na lodowcu zaczął się ruch. Co i raz ktoś przejechał koło naszych namiotów na nartach. Ktoś inny maszerował w stronę Mont Blanc. Runęła gdzieś lawina. My spaliśmy znacznie dłużej, czekając na skrzyżowanie dróg z Jędrkiem Bargielem. Razem mieliśmy ruszyć na Grań Cosmique, po przygodę tego wyjazdu. Ale o tym już jutro.

PS Weekendowe wrażenia muszę rozbić na trzy części. Pierwsza właśnie się kończy. Druga to Grań Cosmique (Arête des Cosmiques, 3532-3800 m npm) pokonana z Jędrkiem Bargielem i Kubą Bargielem (bezpiecznie, uprzedzając fakty, zatem będzie potem, ale zabraknie krwi i łez), a trzecia to postać samego Kuby Poburki, uczestnikiem Śnieżnej Pantery sprzed roku.

Reklama

Zdrowia i Przygód!
DARIUSZ URBANOWICZ

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
55
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Felietony i blogi

Komentarze

6 komentarzy

Loading...