Wszystko co dobre szybko się kończy, więc nawet zajebista Wielka Gala Weszło musiała zajechać na linię mety. Powiedziała nam dużo – chyba zgrabnie udało się podsumować sezon, dowiedzieć, co ligowcy sądzą o sobie nawzajem, trochę pośmieszkować, ale i pokazać sporo wartościowych treści. Jeśli ktoś – oczywiście niechcący – spóźnił się na ceremonię, zanim ruszy na aftera ma teraz okazję przyjąć w pigułce co przyniósł nam wczesny wieczór.
Aż trzy statuetki zgarnął Vadis Odjidja-Ofoe, piłkarza, pomocnika i obcokrajowca roku. Pewnie dla wielu z was jest to takie zaskoczenie jak następstwo środy po wtorku, ale walka między nim a Vassiljevem była zażarta, Belg wygrywał odpowiednio sześcioma, trzema i 18 punktami. Cóż, z wyborem piłkarzy pewnie trzeba się zgodzić – Estończyk końcówkę sezonu miał słabszą, doszło do tego, że w ostatnim meczu sezony gdy Jaga goniła wynik, Probierz zdjął go z boiska. A Vadis grał, często jak natchniony, w rundzie finałowej machnął cztery asysty i strzelił gola, walnie przyczyniając się do mistrzostwa Legii. Tylko teraz… pojawił się problem, który często spotykamy w tego typu sytuacjach, jeśli mowa o naszej lidze. Wyróżniający się piłkarz dostanie masę ofert, często bardzo korzystnych finansowo, zaczyna się serial – zostanie czy nie? Z Vadisem w zasadzie jeszcze niewiele wiadomo, ale mamy nadzieję, że jeśli Polskę opuści, to tylko na wakacje. Szkoda byłoby tracić takiego kozaka.
Ciekawie było też w tyłach, czyli choćby w grze o tytuł obrońcy roku. Pazdan jednak dość zdecydowanie wyprzedził Bednarka, najwidoczniej ligowcy docenili klasę Michała – może wiosną bardziej wyróżniał się Dąbrowski (dopiero czwarty!), ale reprezentant Polski ma u nas ogromną markę i po prostu grał równo. Drugi Bednarek musiał się więc obejść smakiem, ale dostał pocieszenie i to naprawdę przyjemne – odkrycie roku. Chyba wszyscy są więc zadowoleni, bo jeszcze dzięki wygranej Pazdana w obrońcach dostaliśmy taki przyjemny filmik:
Gdzie jeszcze wygrywali przedstawiciele Lecha i Legii? Najlepszym napastnikiem uznano Robaka, natomiast w mniej przyjemnych kategoriach, czyli największego symulanta i najbardziej przereklamowanego piłkarza uznano Radovicia i Chukwu. Miro nie powinien być zdziwiony, popis z Wisłą pamiętają wszyscy i coś nam podpowiada, że jeszcze długo będzie mu to marne padolino wypominane. O, choćby tak:
Duopol warszawsko-poznański został rozbity dwukrotnie – przy wyborze najlepszego bramkarza i największego bandziora. W pierwszej kategorii wygrał Kelemen, w drugiej Góralski. Warto jednak odróżnić bandziora Góralskiego od bandziora Tymińskiego – pierwszy to po prostu nieustępliwy gość, który gra ostro, ale nie ma na celu uszkodzić rywala. Drugi natomiast niezbyt radzi sobie z grą w piłkę i nadrabia te braki nieudolnie, będąc zagrożeniem dla przeciwników, których potrafi wysłać na przymusowy urlop.
Z kategorii został nam jeszcze sędzia, tutaj wygrał Szymon Marciniak. On i jego asystenci mieli wpadki (gol Legii ze spalonego, rzut pośredni z dupy dla Jagiellonii), ale wciąż ma markę, wciąż długo więcej meczów miał udanych niż złych. W każdym razie, dla ligowców jest bezsprzecznie najlepszy, drugi Kwiatkowski stracił aż 41 oczek do zwycięzcy.
Co poza tym? Przyznaliśmy nagrodę imienia Bogdana Stratona:
Zaprezentowaliśmy najgorszą jedenastkę:
Wypowiadało się wiele osobistości. Choćby Jakub Świelczok:
Na wstępie chciałem powiedzieć, że ta cała Ekstraklasa to popierdółka, przyjechałby jeden z drugim do Tychów, to by poznał co to prawdziwy futbol. Zdradzę co się mówi w kuluarach: otóż nie gram ligę wyżej tylko dlatego, że moje występy w Ekstraklasie byłyby niesprawiedliwe. Grać ze mną to jak grać w piętnastu na jedenastu, więc o co ta zabawa, jak mistrza przyznawano by w sierpniu? Prawda jest taka, że każdego z nominowanych ogrywam na miękko, z zawiązanymi oczami, skrępowanymi rękami, nogami w betonowych butach, wrzucony na dno Bałtyku.
Czy “Wujo”:
Witam serdecznie wszystkich zgromadzonych, uszy do góry, bo wyglądacie jak osły na galarecie.
Jeśli chodzi o bramkarzy – nadal pierwsze skrzypce odgrywają ci, których wychowałem osobiście ja. Pamiętam taką sytuację, jesteśmy na jachcie u Króla Arabii Saudyjskiej, on abstynent, ale cały jego dwór i ja już dobrze naoliwieni. On pyta – Wujo – bo wiecie, ludzie dla niego to są poddani, ale ja jestem po prostu Wujo – jak to zrobiłeś, że Maćka Szczęsnego tak wyszkoliłeś zajebiście, że jeszcze syn Wojtka Szczęsnego będzie w reprezentacji bronił? Ja na to uśmiech szelmowski numer trzy, kielon przy ustach: – Szejku, dobrze że masz tylko cztery córki, bo byś ten mundial w Katarze rozjebał rezerwowym składem.
I wielu więcej. Oj, działo się, jeśli ktoś chce poczuć pełnie wrażeń, zachęcamy do zobaczenia gali z odtworzenia. Tymczasem żegnamy się, bo katering mamy w tej edycji kozacki. Do usłyszenia!