Reklama

Lineker w pojedynkę rozstrzeliwuje Polaków. Przypominamy mundial 1986

redakcja

Autor:redakcja

11 czerwca 2017, 10:41 • 2 min czytania 4 komentarze

Przeklęty turniej. Strzelając jednego gola na całych mistrzostwach awansowaliśmy do jednej ósmej finału, gdzie tak dostaliśmy w ciry od Brazylijczyków, że niektórych do tej pory boli. Jednak Meksyku nie zapamiętamy głównie przez pryzmat katastrof z Anglikami i „Canarinhos”, ale przede wszystkim przez prorocze słowa Zbigniewa Bońka. Świetna drużyna, trener Piechniczek też dawał radę, więc dlaczego MVP spotkania z Anglikami, Gary Lineker, pozwolił sobie na aż tak dużo? Dzisiaj mija 31. rocznica tamtego starcia.

Lineker w pojedynkę rozstrzeliwuje Polaków. Przypominamy mundial 1986

Nasza kadra na tamten mundial wyglądała naprawdę dobrze. Do doświadczonych Włodzimierza Smolarka, Zbigniewa Bońka, czy Józefa Młynarczyka dołączyli Dariusz Dziekanowski, Ryszard Tarasiewicz i Jan Urban. Poza konstelacją gwiazd w zespole mieliśmy świetnego dyrygenta na ławce. W końcu to Antoni Piechniczek w naszym zeszłorocznym rankingu selekcjonerów zajął drugie miejsce, tuż na Kazimierzem Górskim. Jednak jego nazwisko nie było zawsze używane w dobrym kontekście. Andrzej Iwan w swojej autobiografii napisał: „Antoni Piechniczek nie spełniał ani jednego warunku, byśmy mogli znaleźć wspólny język. Wszystkie sygnały, które wysyłał, były sprzeczne z moimi. Kiedy został selekcjonerem, powiedziałem tylko: – O kurwa. Miałem awersję do apodyktycznych trenerów”. Były zawodnik Ruchu Chorzów jako selekcjoner polskiej kadry osiągnął nieprawdopodobny wyczyn. W końcu, jak mamy nazwać trzecie miejsce na mundialu w 1982 roku?

Kadra Piechniczka w 48 miesięcy przebyła drogę z nieba do piekła. Gdy wylosowaliśmy Maroko, Anglików i Portugalię, to wszyscy myśleli, że to będzie dla nas spacerek przed dalszymi fazami turnieju. W pierwszym meczu zremisowaliśmy bezbramkowo z reprezentacją pochodzącą z Afryki. Przeciwko Portugalczykom udało nam sie wygrać, tylko dzięki Włodzimierzowi Smolarkowi. Tak naprawdę w trzecim starciu nie musieliśmy w ogóle wychodzić na plac boju, bo awans mieliśmy zapewniony. Jednak wyszliśmy i dostaliśmy solidne baty od “Synów Albionu” pod batutą Gary’ego Linekera, który załadował nam trzy sztuki. Przez to zajęliśmy trzecie miejsce w grupie i trafiliśmy w jednej ósmej finału na mocną (chociaż nie aż tak jak kilka lat wcześniej) Brazylię. Od “Canarinhos” dostaliśmy czwórkę, a nasi kibice pożegnali nas gwizdami. Co oczywiście nie przeszło bez echa w szatni Polaków.

“Wszystkim się w głowach poprzewracało. Już sam awans do mistrzostw jest wielkim sukcesem i że jeszcze zatęsknimy za polskimi awansami” – Zibi tym samym wywołał klątwę. Na następny turniej czekaliśmy szesnaście lat. Obecnie też nie jest to najlepsza passa jeśli chodzi o mundial z udziałem “Biało-czerwonych”, bo na owe czekamy niemal od 2006 roku. Wszystko wskazuje na to, że przyszłoroczna Rosja przerwie tę haniebną serię.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...