Jego kariera pełna była sprzeczności. Mógł nie zachwycać w klubie, ale gdy przywdziewał trykot reprezentacji, który to przywilej powinien teoretycznie należeć do tych wybijających się w lidze i pucharach zdecydowanie ponad przeciętność, był nie do zastąpienia. Dziś Miroslav Klose, od roku były już piłkarz, obchodzi swoje 39. urodziny.
Trudno w to uwierzyć, ale Klose tylko raz przez całą swoją piłkarską karierę przekroczył barierę dwudziestu bramek w rozgrywkach ligowych. Coś, co dla Roberta Lewandowskiego wydaje się być prostsze niż posmarowanie bezglutenowego chleba pastą z tahini, dla Klose okazywało się – poza sezonem 2005/06 – nie do zrobienia. Nawet w Bayernie, gdzie przecież mógł liczyć na podania prawdziwych wirtuozów futbolu najlepszy strzelec w historii mundiali nie potrafił tego dokonać. Tam zresztą jego ligowy rekord to zaledwie dziesięć trafień w sezonie.
Nikt jednak nie mógł umniejszać jego dokonań dla reprezentacji. Nawet gdy Niemcy okazywali się najlepsi na mundialu w Brazylii, a on zbliżał się do kresu kariery, bynajmniej nie pełnił roli statysty. To on dał wyrównanie w grupowym meczu z Ghaną, do niego należała asysta przy jedynym golu z USA, wreszcie to „Miro” był jednym z tych, którzy doszczętnie zdemolowali w półfinale turnieju Brazylię.
Tym samym ustawiając zresztą dla przyszłych pokoleń i zawodników marzących o strzeleckim rekordzie mistrzostw świata poprzeczkę bardzo, ale to bardzo wysoko. Na poziomie 16 bramek, bijąc dokonania największych postaci w piłkarskiej historii. Ronaldo, Gerda Muellera, Justa Fontaine’a czy Pelego. Zdobywców nagród, o których on – z racji mało efektownego stylu gry – liczyć raczej nie mógł.
Nie mógł też mieć nadziei na to, że w kraju, w którym się urodził będzie darzony sympatią. Tak jak Lukas Podolski zawsze podkreślał swój związek z Polską, tak Klose konsekwentnie się go wypierał, unikał wywiadów udzielanych w naszym języku, choć – co wychwyciły kamery na brazylijskim mundialu – język, którego nie można było usłyszeć z jego ust w mixed zonie, nie był mu tak do końca obcy…