Dopiero co Serie A witało marki pokroju Carpi i Frosinone. Dopiero co w heroiczny sposób w lidze utrzymało się Crotone. W przyszłym sezonie zapowiada się jeszcze więcej kolorytu: we Włoszech amatorzy mocnych ligowych wrażeń już mogą pisać “ale by podeszło takie Juventus – Benevento”.
Powiedzieć, że Benevento to absolutny debiutant w Serie A, to nic nie powiedzieć. Przecież ich sezonem życia, największym sukcesem w 88-letniej historii klubu, był zeszłoroczny awans do Serie B. Nigdy wcześniej nie grali na tak wysokim poziomie. Mecze ligowe z Juve, Milanem, Interem? Owszem, śmiało, pewnie, jak tylko znajdzie się crack do Football Managera. Przecież ich marzeniem było nie spieprzyć się błyskawicznie z powrotem w trzecioligową otchłań.
Otchłań, która jest dla nich środowiskiem naturalnym. Znają to piekło jak własną kieszeń. Patrząc w osiągnięcia, to trochę tak, jakby w Ekstraklasie zameldował się Spartakus Daleszyce. Nawet Termalica miała o wiele więcej doświadczenia wchodząc do grona najlepszych w Polsce:
źródło: wikipedia.it
Benevento to licząca osiemdziesiąt tysięcy mieszkańców miejscowość oddalona o trzydzieści kilometrów od Neapolu. Jest dopiero czwartym zespołem z Kampanii, który zagra w Serie A: poza Napoli, były to jeszcze Avellino i Salernitana. W sezonie 17/18 odbędą się pierwsze derby regionu od równo trzydziestu lat – wtedy Avellino spadło z ligi. Prezes Napoli, Aurelio De Laurentis, już pogratulował awansu krajanom – między klubami nie ma animozji, bo Benevento to mniej więcej jak Mazowsze Grójec przy Legii Warszawa. Ich rywalami są raczej inne Mazowsza Grójec regionu, czyli Cavese czy Juve Stabia.
Historycznie najbardziej znanym piłkarzem, jaki kiedykolwiek przywdziewał barwy Benevento, jest Dirceu. Piłkarz wybitny. 44 mecze dla Canarinhos. Brązowy medalista mundialu w 78′, wybrany wtedy do jedenastki turnieju. Trzykrotny uczestnik mistrzostw świata, były zawodnik Atletico i Napoli. Niezły skalp dla takiej ekipy jak Benevento, prawda? No tak, ale wszystko o tym klubie powie wam fakt, że trafił tu mając… czterdzieści lat, w dodatku z futsalowego zespołu Harvey Bologna.
Najlepszym snajperem w historii klubu jest Niccola D’Otavio, który dwa razy robił podchody pod Serie A i dwa razy kończył sezon bez strzelonego gola.
Poniżej stadion Ciro Vigorito, który cieszyłby oko w 1979. Frekwencja w historycznym sezonie? Gorsza niż na Górniku Zabrze
Awans w tym roku nie miał prawa się udać. Przecież tuż po fecie z okazji historycznej promocji do Serie B, pożegnano się z cudotwórcą, trenerem Gaetano Auterim. Auteri jeszcze nie zdążył porządnie spić się szampanem, a już musiał zwoływać konferencję prasową:
Pewnie myślicie, że chodzi o pieniądze, ale naprawdę o nich nie myślałem i nie one są powodem. Działacze nie byli wobec mnie uczciwi i lojalni. Chciałem dalej kontynuować tę przygodę, zakochałem się w Benevento.
W takich nieciekawych okolicznościach w klubie meldował się Marco Baroni, niespełniony włoski talent, w przeszłości szesnastokrotny gracz młodzieżówki Squadra Azzurra. Grał chwilę w Romie i Napoli, ale bez błysku. Jako trener wykuwał sobie pozycję w niższych ligach, od Rondinelli, aż po Novarę. Nikt jednak nie spodziewał się, że teraz wykona tak spektakularną robotę. A tu proszę – awans po play-offach, w pokonanym boju w finale Carpi. Złotą bramkę strzelił… Puscas. A konkretnie George Puscas, Rumun wypożyczony z Interu. Takich wypożyczonych grajków było więcej, bowiem bodaj najbardziej znanym zawodnikiem Benevento był wypożyczony z Cagliari bramkarz Alessio Cragno. Gwiazda? Fabio Ceravolo, trzydziestoletni strzelec dwudziestu bramek, który kiedyś odbił się od Atalanty.
Tak – to naprawdę nie są Galacticos Serie B.
Nie da się ukryć, Benevento z miejsca staje się faworytem w walce o spadek. Z drugiej strony, prezes Oreste Vigorito mówi z przekonaniem: “Nikt nie awansuje do Serie A po to, by zaraz wrócić niżej. Zostaniemy w raju“. Klub jest stabilny finansowo, właściciel działa w branży energetycznej, a konkretnie pozyskiwania energii z wiatru. Mimo to, jest to kopciuszek nad kopciuszki. Być może będą musieli odwołać się do… czarów, na których podobno się znają. Ich pseudonim to “Czarownice”, mają ją nawet w herbie:
Skąd ta “Jaga” południa Włoch? W terenach okolicznych odprawiano wiele wieków pogańskie obrzędy religijne, uznawane przez władze chrześcijańskie za czary. Cóż, gdyby ten awans odbył się – delikatnie mówiąc – ładnych kilka lat temu, być może ktoś trafiłby nie na okładki La Gazzetta, a pod lupę inkwizycji.