„Sam wybrał. Nie chce mieć nic wspólnego z obecnym układem w szatni i będzie szukał nowych rozwiązań na przyszły sezon. Rozmawiał z Rutkowskim i trenerem Nenadem Bjelicą na temat swojej przyszłości w klubie. Nie był w stanie dojść do porozumienia z drugą stroną. Sytuacja jest więc patowa, bo kontrakt wiąże go z klubem jeszcze przez rok. Zawodnik jest na tyle zdeterminowany, aby odejść, że jest nawet w stanie zrzec się pieniędzy – byle tylko rozwiązać umowę” – pisze o konflikcie na linii Marcin Robak-Nenad Bjelica „Fakt” i „Przegląd Sportowy”.
FAKT
Wojna domowa w Lechu. Robak kontra Bjelica. Więcej o tym konflikcie cytujemy przy „PS”, tutaj wstęp:
– Albo ja, albo trener – rzucił w wymianie zdań z szefem Lecha Poznań Piotrem Rutkowskim najlepszy napastnik ekstraklasy Marcin Robak (35 l.). Wygląda na to, że nie zagra już w trzeciej drużynie ekstraklasy. Piłkarz zupełnie nie dogaduje się z trenerem Nenadem Bjelicą (46 l.).
Ale to nie koniec jego problemów. Szefowie Kolejorza zamierzają ukarać go za jego niesubordynację wobec trenera i nie zamierzają puszczać z Poznania.
Piotr Tomasik ostro o sędziach. „Krzywdzili nas cały sezon!”
– Nie chce mi się już mówić o arbitrach. Faktem jest, że w tym sezonie zabrali nam mnóstwo punktów – mówi nam obrońca Jagiellonii Piotr Tomasik (30 l.).
W drugiej połowie niedzielnego meczu sędzia Mariusz Złotek (47 l.) nie podyktował dla gospodarzy dwóch rzutów karnych, choć zdaniem ekspertów przynajmniej jeden z nich, po zagraniu ręką Darko Jevticia (24 l.) był ewidentny. Ostatecznie Jagiellonii zabrakło tylko jednego gola, by zdobyć wymarzone mistrzostwo Polski.
Peszko dopadł Vadisa po ośmiu latach. Jak się okazuje – w meczu Lecha z Club Brugge również mógł pogruchotać Belgowi kości.
Cała Polska wciąż zastanawia się, co w meczu Lechii Gdańsk z Legią Warszawa (0:0) strzeliło do głowy Sławomirowi Peszce (32 l.), by w bezmyślny sposób zaatakować Vadisa Odjidję-Ofoe (28 l.). Jak ustalił Fakt, skrzydłowy Lechii ma z Belgiem na pieńku od ośmiu lat. Już w 2009 roku brutalnym wślizgiem mógł mu zrobić krzywdę. Lechia, po części przez to, że Peszko znów wyłączył myślenie, nie pokonała Legii i nie zagra w przyszłym sezonie w Lidze Europy.
GAZETA WYBORCZA
W wywiadzie dla „Wyborczej” Łukasz Piszczek mówi między innymi o funkcjonowaniu po zamachu na autokar Borussii.
To był twój najtrudniejszy moment w ostatnich latach?
Kiedy słyszymy o zamachu w telewizji, przeżywamy szok, ale szybko przechodzimy do porządku dziennego. Ja dopiero teraz wiem, jak straszne jest to przeżycie. Nikt, kto tego nie przeżył, nie będzie w stanie pojąć, jak czuje się człowiek w takiej sytuacji. Co dzieje się w jego głowie. I to nawet wtedy, gdyby się starał. Każdy może mieć swoje zdanie, uważać, że powinniśmy wtedy grać albo nie, ale żeby zrozumieć, jak się wtedy czuliśmy, trzeba było być w tym autobusie.
Byłeś otoczony samymi znajomymi, kolegami, ludźmi, których spotkasz codziennie w pracy.
Nie to było najważniejsze. W takim momencie myślisz o sobie i bliskich. Zaczynasz zdawać sobie sprawę, ile możesz stracić… Potrzebowałem tygodnia, by jakoś sobie z tym wszystkim poradzić, był to jeden z najtrudniejszych tygodni w moim życiu. Wciąż dochodziły nowe informacje: jak było to wszystko blisko, co tak naprawdę nam groziło. Zaczynała działać wyobraźnia. Miałem moment, w którym trudno mi było zostać samemu z własnymi myślami. Borussia zaoferowała nam pomoc psychologa, ja rozmawiałem z bliskimi i moim psychologiem sportowym Kamilem Wódką. Znam się z nim dobrze, w tej sytuacji też mi pomógł.
SUPER EXPRESS
Marcin Robak mówi w rozmowie z „SE” o swojej frustracji i konflikcie z Bjelicą.
Sezon byłby pewnie jeszcze lepszy, gdybyś więcej grał.
Ja się cieszę, że grając tyle, ile grałem, osiągnąłem tak wiele. Rzadko zawodnik prowadzi w klasyfikacjach, mimo że nie gra od początku. To mi nie pomagało, byłem przez to lekko wytrącony z równowagi.
Byłeś zły na Bjelicę?
Były momenty, kiedy jego decyzje były niezrozumiałe, nie zawsze się z nimi godziłem. W ostatnim meczu wszystko we mnie wybuchło i może nie powinienem się tak zachować. Czasami emocje są jednak tak wielkie, że może się to zdarzyć.
PRZEGLĄD SPORTOWY
W Poznaniu robi się naprawdę gorąco. Marcin Robak już dał do zrozumienia, że z Nenadem Bjelicą współpracować nie będzie. Ale Lech nie chce go puścić za darmo.
Sam wybrał. Nie chce mieć nic wspólnego z obecnym układem w szatni i będzie szukał nowych rozwiązań na przyszły sezon. Rozmawiał z Rutkowskim i trenerem Nenadem Bjelicą na temat swojej przyszłości w klubie. Nie był w stanie dojść do porozumienia z drugą stroną.
Sytuacja jest więc patowa, bo kontrakt wiąże go z klubem jeszcze przez rok. Zawodnik jest na tyle zdeterminowany, aby odejść, że jest nawet w stanie zrzec się pieniędzy – byle tylko rozwiązać umowę. To pokazuje, do jak dużego konfliktu doszło między nim a szkoleniowcem. Działacze Lecha widzą jednak tę sytuację odwrotnie i nie zamierzają ułatwiać mu sprawy. Traktują Robaka jako pracownika, który nie wykonuje swoich obowiązków. – Chce odejść? Musi zapłacić 300 tys. euro swojego kontraktu – takie stanowisko usłyszeliśmy z Bułgarskiej.
Wojciech Szczęsny znów jedynką w reprezentacji? Adam Nawałka jest coraz bliżej takiej decyzji.
Polak z ligi angielskiej uratował się przed spadkiem, ale miał najsłabsze statystyki odkąd jest w walijskim klubie. W 37 występach puścił 69 goli i tylko osiem razy zachował czyste konto. W dwóch poprzednich sezonach puszczał – odpowiednio – 51 i 46 bramek, 9 i 13 razy był niepokonany. Ale na Wyspach nikt go za nic nie obwiniał, przeciwnie – chwalono go i uważano za jednego z architektów utrzymania. Swansea zmieniała menedżerów, ale ani Gary Monk, ani Włoch Francesco Guidolin, ani Amerykanin Bob Bradley, ani Paul Clement (obecny) nawet przez chwilę nie pomyśleli, by posadzić Polaka na ławce. W trzech ostatnich sezonach Fabiański opuścił trzy mecze Premier League – w każdym roku po jednym. W tych i poprzednich rozgrywkach dostawał wolne w ostatniej kolejce, kiedy wszystko było rozstrzygnięte.
Jego pozycja jest niepodważalna, ale chyba nigdy wcześniej Szczęsny nie wywierał takiej presji, jak obecnie. W Serie A jest wychwalany pod niebiosa, w tym sezonie w 38 występach puścił tylko 38 bramek i 14-krotnie był niepokonany (żaden inny golkiper Serie A nie był lepszy). Skuteczniejszą defensywę miał tylko mistrz kraju Juventus, ale – także dzięki Szczęsnemu – rzymianie po roku przerwy odzyskali wicemistrzostwo kraju i w Lidze Mistrzów zagrają bez eliminacji. W poprzednim roku, kiedy Szczęsny też był wypożyczony do Romy z Arsenalu, w 34 grach puścił 34 bramki, osiem razy zachował czyste konto.
Kamil Grosicki ma oferty z Premier League. Polak pozostanie na najwyższym poziomie w Anglii?
Kamil Grosicki spadł z Hull City z Premier League, ale jest mało prawdopodobne, że w przyszłym sezonie będzie grał na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Reprezentantem Polski interesują się m.in. Watford, Newcastle i West Ham United – dowiedział się PS.
„Grosik”, który już latem był bliski przenosin na Wyspy (transfer do Burnley „wysypał się” na ostatniej prostej), trafił do zespołu Tygrysów zimą ze Stade Rennes za 9 milionów euro. W tym czasie zagrał w piętnastu spotkaniach. Nie strzelił gola, ale miał pięć asyst. Był jednym z wyróżniających się piłkarzy. Pokazał się z na tyle dobrej strony, że wielu angielskich dziennikarzy umieściło go na liście zawodników, którzy mimo pożegnania się z Premier League powinni w niej zostać.
„Przegląd” porozmawiał z Miodragiem Belodedicim, byłym reprezentantem Rumunii. Między innymi o ucieczce z ojczyzny do Jugosławii.
Sport w Rumunii był na wyższym poziomie, ale panu chyba nie żyło się w tamtych czasach dobrze, skoro uciekł pan do Jugosławii.
Nie podobał mi się ten reżim, nie mieliśmy możliwości rozwoju, nie mogliśmy wyjeżdżać do innych państw itd. Urodziłem się przy granicy z Jugosławią, miałem w tym kraju rodzinę. Jako dziecko pierwszy raz obejrzałem mecz Crvenej Zvezdy i bardzo mi się spodobało. Zawsze jej kibicowałem. Chciałem wyjechać. W Jugosławii też obowiązywał ustrój socjalistyczny, ale w bardziej liberalnej wersji.
Może pan opowiedzieć o swojej ucieczce?
Wyjechałem legalnie. Dostałem paszport, bo powiedziałem, że jadę do rodziny. Zabrałem siostrę. Ona przekroczyła granicę nielegalnie. Przeszła przez rzekę, tam gdzie była płytka. W Belgradzie wystąpiłem o azyl polityczny.
Kim jest Ljubosław Penew, najprawdopodobniej nowy trener Jagiellonii?
Jeżeli Bułgar obejmie zespół, piłkarze nie będą mieć łatwo. Mogą o to zapytać choćby Spasa Delewa z Pogoni czy Pawła Widanowa, znanego z gry w Zagłębiu. O twardej ręce Penewa Delew przekonał się, gdy jeszcze grał w CSKA Sofia w sezonie 2009/10. Trener kiedyś przypadkiem zobaczył, jak piłkarz wychodzi z McDonalds’a i ukarał go finansowo. Penew jest bowiem zwolennikiem zdrowego odżywiania. Członkiem jego sztabu jest zwykle dietetyk z Hiszpanii. Bułgar potrafił dla zawodników sprowadzać wołowinę z Argentyny. Gdy prowadził reprezentację Bułgarii, co ranek ważył każdego z kadrowiczów. Kilogram nadwagi kosztował 500 euro. Wyników jednak to nie dało i odchodził raczej w niesławie.
Jaka droga jest przed Legią marzącą o drugim z rzędu awansie do Ligi Mistrzów?
W IV rundzie Legia nie zostanie rozstawiona. A to oznacza konieczność zmierzenia się z silnym zespołem jak Olympiakos Pireus, Celtic Glasgow czy FC Kopenhaga. Mecze z dwoma pierwszymi zespołami miałyby dodatkowy smaczek. Olympiakos ma objąć Besnik Hasi, czyli poprzedni trener stołecznego zespołu.
Z kolei Celtic w 2014 roku przegrał z Legią w dwumeczu 1:6. Pracownicy warszawskiego klubu pozwolili jednak, by Bartosz Bereszyński, który nie odbył kary za kartki, zagrał ze Szkotami w rewanżu. To sprawiło, że mistrz Szkocji dzięki przyznanemu walkowerowi za drugie spotkanie, przy zielonym stoliku awansował do dalszej fazy rozgrywek. Teraz może trafić się szansa rewanżu na boisku, choć z podstawowego składu Legii z tamtego dwumeczu tylko Miroslav Radović dalej gra w podstawowej jedenastce mistrza Polski. Legia stoi jednak przed szansą uniknięcia mocniejszych rywali nawet w IV rundzie kwalifikacji. Ma siódmy współczynnik wśród zespołów, które mogą wystąpić w ostatniej fazie eliminacji. Poza wymienionymi poniżej drużynami lepsze jest jeszcze białoruskie BATE Borysów.
Mimo braku awansu do pucharów, w Lechii nie będzie wielkiej rewolucji.
W poprzednim sezonie Lechia dysponowała trzecim budżetem w lidze. I to się nie zmieni. – Mówimy o kwocie 40 milionów złotych netto – zdradza Mandziara. Z transferami gdańszczanie nie zamierzają szaleć. – Jesteśmy w trakcie rozmów z różnymi piłkarzami. Temat Mariusza Stępińskiego jest nieaktualny. Nie zapominajmy, że trzy transfery już zrobiliśmy. Przychodzi Michał Nalepa z Ferencvarosu Budapeszt. Do tego wzmocniliśmy środek pola, pozyskując Mateusza Matrasa z Pogoni. Alternatywą dla Kuby Wawrzyniaka będzie Mateusz Lewandowski. Ktoś jeszcze do tego dojdzie. Na pewno nie będziemy wariować. Kontrakt kończy się jedynie Bartkowi Pawłowskiemu. Raczej odejdzie z Lechii. Jeśli chodzi o Michała Maka i Michała Chrapka, musimy jeszcze ustalić z trenerem, jak widzi ich przyszłość w drużynie – tłumaczy prezes Lechii.
Mała szykuje się za to w Arce. Z klubu odejdą Bożok, Formella, Błąd i Szwoch.
– Tracimy trzech skrzydłowych. Formella i Błąd wracają do swoich klubów, a Bożok na Słowację. Chęć powrotu do ojczyzny dojrzewała w Miro już od jakiegoś czasu – mówi szkoleniowiec Arki. To jednak niejedyne ubytki w składzie gdynian. Z żółto-niebieskimi pożegna się także Mateusz Szwoch. Ojrzyński przed wyjazdem na urlop przygotował działaczom listę ze swoimi typami piłkarzy, którzy mogą zasilić Arkę. – Przekazałem ją prezesowi i dyrektorowi sportowemu. Teraz trzeba szybko reagować i działać. Jeśli czyjeś wymagania nas przerosną, to skreślamy go i wybieramy kolejne nazwisko z listy. Jest na niej po kilku kandydatów na pozycje. Zapotrzebowanie? Napastnik, skrzydłowy, środek pomocy.
fot. 400mm.pl