Reklama

Manchester City, Borussia Dortmund czy… AC Milan? Kto najlepiej rozpoczął zakupy?

redakcja

Autor:redakcja

07 czerwca 2017, 17:17 • 6 min czytania 34 komentarzy

Wierzcie lub nie, ale znamy ludzi, którzy futbolem emocjonują się najmocniej w okresie, przez którego znaczną część większość piłkarzy wyleguje się na plażach, a nie biega po murawach. I nie chodzi tu wcale o pośredników transferowych, dla których każde okienko to żniwa, a o zwykłych obserwatorów, na których wyobraźnię działają nowe nazwiska, czyli obietnice lepszego jutra i wielomilionowe kwoty. Pomieszanie z poplątaniem? Jasne, lecz nie da się też ukryć, że to dziś wielki biznes, którym można się ekscytować. W okienku, które tak naprawdę dopiero przed nami, powinno paść kilka rekordów, a dziać się ma więcej niż w opowiadaniach Janusza Wójcika (polecamy naszą Trybunę), ale szczerze mówiąc… już jest dość ciekawie. 

Manchester City, Borussia Dortmund czy… AC Milan? Kto najlepiej rozpoczął zakupy?

Co prawda wydarzenia na europejskim rynku śledzimy z pewnym dystansem, jednak potrafimy docenić sprawność, z jaką niektóre kluby budują kadry na przyszły sezon. I spośród kilkudziesięciu transferów, których bohaterami są piłkarze nieanonimowi, postanowiliśmy wybrać siedem najciekawszych do tej pory ruchów.

Zanim zaczniemy, ławka rezerwowych: Rodrigo Bentancur (z Boca Juniors do Juventusu za 10 milionów), John Brooks (z Herthy Berlin do Wolfsburga za 17 milionów), Enes Unal (z Manchesteru City do Villarrealu za 14 milionów), Ludwig Augustinsson (z FC Kopenhaga do Werderu Brema za 4,5 miliona), Pablo Zabaleta (z Manchesteru City do West Hamu, wolny transfer), Mateo Musacchio (z Villarrealu do AC Milan za 18 milionów), Vitor Hugo (z Palmeiras do Fiorentiny za 8 milionów), Asmir Begović (z Chelsea do Bournemouth za 11,5 miliona), Vincenzo Grifo (z SC Freiburg do Borussii Moencehngladbach za 7 milionów).

FRANCK KESSIE (Atalanta Bergamo -> AC Milan, wypożyczenie)

Widać rękę nowych właścicieli Milanu, bo nieco uprzedzając – to nie ostatni transfer do tego klubu na naszej liście. Kessie to jedno z objawień sezonu Serie A. Defensywny pomocnik, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu kopał w barwach Ceseny w Serie B, prócz dobrej pracy w destrukcji błysnął skutecznością w ofensywie. 7 goli i 4 asysty w 31 meczach dla Atalanty – na gościa zwrócili uwagę skauci w całej Europie. Sam piłkarz zdążył wyspowiadać się mediom, że zawsze marzył o tym, by zostać Czerwonym Diabłem, ale do przeprowadzki na Wyspy nie doszło. Jest za to Milan, na razie na zasadzie dwuletniego wypożyczenia za 8 dużych baniek. Czyli też dobrze.

Reklama

MAXIMILIAN PHILIPP (SC  Freiburg -> Borussia Dortmund, 20 milionów euro) 

Opowiadał nam niedawno o nim Rafał Gikiewicz, były już kolega klubowy 23-letniego Niemca. A w zasadzie zachwycał się nim i wróżył wielką karierę. Nie ma powodu, by Polakowi nie wierzyć. Tym bardziej, że bardzo szybko potwierdziły się słowa “Gikiego” o tym, że za Philippa za chwilę wielki hajs wyłoży bardzo mocny klub.

Cóż, BVB wydaje się idealnym miejscem dla tego uniwersalnego gracza (może grać na każdej pozycji w ofensywie). To naturalny krok w karierze. Dwa sezony temu zaliczył świetny sezon w 2.Bundeslidze (8 goli i 13 asyst), w poprzednim wymiatał poziom wyżej (9 goli i 5 asyst), pora sprawdzić się w jeszcze poważniejszym otoczeniu.

Wcześniej Borussia wyciągnęła Mahmouda Dahouda z Gladbach i Omera Topraka z Bayeru Leverkusen – to dość szybkie riposty na ruchy Bayernu, który też połowił na niemieckim rynku, zapewniając sobie już zimą przyjścia Niklasa Sule i Sebastiana Rudego.

RICARDO RODRIGUEZ (VfL Wolfsburg -> AC Milan, 17 milionów euro)

Świetnie ułożona lewa stopa, o czym boleśnie mogliśmy przekonać się na Euro, gdyby nie uratował nas Łukasz Fabiański.

Reklama

Już od kilku okienek Szwajcara łączono z klubami z Wysp, a także z Hiszpanii, lecz ostatecznie wylądował on w Milanie, gdzie postarają się odbudować potęgę. To lekkie zaskoczenie, wszak Rodriguez to jeden z najciekawszych lewych obrońców na świecie, zapewne mógł trafić do – z całym szacunkiem dla Milanu – mocniejszej drużyny. Być może kłopoty zdrowotne piłkarza (co sezon opuszcza sporo spotkań) zrobiły swoje. Tak czy siak w Wolfsburgu zapisał piękną kartę – 184 mecze, 22 gole i 28 asyst.

SEAD KOLASINAC (Schalke 04 -> Arsenal, wolny transfer)

Jeden z najlepszych obrońców Bundesligi w zakończonym niedawno sezonie (ósmy w klasyfikacji not Kickera). W Schalke wykręcił kapitalne liczby w ofensywie, bo sezon ten skończył z 3 golami i 9 asystami. Jego kontrakt dobiegał końca, nic więc dziwnego, że rzuciły się na niego kluby z wyżej półki. Najbardziej konkretny okazał się Arsenal. 23-letni Bośniak z Kanonierami łączony był już od kilku miesięcy, a oficjalne potwierdzenie przyszło wczoraj. Powinien pozamiatać.

EDERSON (Benfica Lizbona -> Manchester City, 40 milionów euro)

Obsada bramki to po poprzednim sezonie dość drażliwy temat na Etihad Stadium. Wydawało się, że Joe Hart jest tam nie do ruszenia, a przyszedł Guardiola i skończyło się na tym, że bramkarz reprezentacji Anglii wylądował w jakimś – z całym szacunkiem – Torino. Spokój w Manchesterze miał zapewnić wyciągnięty z Barcelony za 18 baniek Claudio Bravo, ale Chilijczyk nijak nie przypominał gościa, który wygrał kilka trofeum w ostatnich latach w klubie i w reprezentacji.

A Pep w obliczu tego niepowodzenia zdecydował się na kolejną ryzykowną zagrywkę. 40 milionów euro za bramkarza, za którym tylko 58 meczów w portugalskim gigancie. Za rezerwowego w reprezentacji Brazylii (przegrywa w niej rywalizację z Alissonem, który okazał się słabszy od Wojciecha Szczęsnego). Jak inaczej to nazwać? W całej historii tylko Juventus kupił bramkarza drożej, chodzi oczywiście o Buffona. Jeśli wypali, City nie będzie martwiło się obsadą bramki przez jakąś dekadę. Jeśli nie, nazwisko Edersona będzie często wracać przy okazji zestawień najgorszych transferów w historii.

YOURI TIELEMANS (Anderlecht Bruksela -> AS Monaco, 25 milionów euro) 

Złoty chłopak znów nie połasił się na ofertę klubu ze ścisłej światowej czołówki. Wybrał rewelację sezonu i ekipę, w której spotka kilka gości podobnych do siebie – zdolniachów, którzy w przyszłości powinni sezon w sezon być głównymi bohaterami serialu pt. Liga Mistrzów. Oczywiście jeśli już teraz nie wyciągną ich z Księstwa wielkie firmy. Wydaje się, że Kamil Glik zyskał kolegę, który z miejsca stanie się gwiazdą Ligue 1. Przypomnijmy sobie nasze zachwyty nad jego osobą.

Mówimy o tak łakomym kąsku, że niezliczone są pielgrzymki, które odbyli dyrektorzy sportowi gigantów do Brukseli w intencji sprowadzenia Belga. Ale czy może być inaczej, jeśli mówimy o gościu, który w Anderlechcie gra od 16. roku życia (gra, a nie się przygląda)? Czy może być inaczej, gdy spojrzymy, że jako 20-latek ma na koncie już 185 występów dla Fiołków, w których jako środkowy pomocnik zdobył 35 bramek i zaliczył 31 asyst? Czy może być inaczej, gdy weźmiemy pod uwagę, że to już piłkarz na tyle ważny i poukładany, że zdarza mu się zakładać opaskę kapitana w dużym klubie? Czy może być inaczej, w przypadku zawodnika, który już kosi nie tylko nagrody dla młodzieżowców, ale również te dla seniorów?

BERNARDO SILVA (AS Monaco -> Manchester City, 50 milionów euro)

Po takim sezonie kilka odejść z mistrza Francji wydaje się sprawą nie do uniknięcia. Jako pierwszy walizkę spakował portugalski pomocnik, który w poprzednim sezonie strzelił 11 goli i zaliczył 12 asyst we wszystkich rozgrywkach. Oj, będzie pasował do stylu Pepa Guardioli. Na pewno bardziej niż Jesus Navas, któremu w Manchesterze – tak jak czterem innym graczom – już podziękowano.

Kwota transferu robi wrażenie nawet biorąc pod uwagę to, że mówimy o klubie, który przecież nie ogląda każdego funta z dwóch stron przed wydaniem. Ba. Możliwe, że w ogóle go nie ogląda.

Najnowsze

Komentarze

34 komentarzy

Loading...