Co byś zrobił, żeby osiągnąć sukces w sporcie? Do jakich wyrzeczeń byłbyś zdolny? Co byś poświęcił, aby wygrywać? To może brzmi, jak fragment typowej motywacyjnej pogadanki, ale akurat w tym przypadku sprawa była poważna. Simona Halep, aby odnosić sukcesy w tenisie, zdecydowała się na operację zmniejszenia piersi. Dzięki temu teraz jest główną faworytką Roland Garros i lada dzień może być nową liderką rankingu WTA.
25-letnia Rumunka zdemolowała dziś w 4. rundzie Carlę Suarez Navarro. My mieliśmy pretensje do Agnieszki Radwańskiej za 2:6, 1:6 z Alize Cornet. Co więc mają powiedzieć Hiszpanie o swojej reprezentantce, która z Halep ugrała zaledwie dwa gemy (1:6, 1:6) i nie stanowiła dla niej najmniejszego zagrożenia w żadnym fragmencie meczu o ćwierćfinał?
Dwa gigantyczne problemy Simony
Droga do tenisowej ekstraklasy dla Simony Halep taka łatwa jednak nie była. Zresztą, spróbujcie to sobie w ogóle wyobrazić. 17-latka wygrywa juniorski Roland Garros. Kariera stoi przed nią otworem? Możliwe, ale w dorosłym tenisie sukcesów nie odnosi. Bez powodzenia próbuje się przebić przez eliminacje do turniejów WTA, nie kwalifikuje się także do wielkoszlemowego French Open, choć przecież na paryskich kortach radziła sobie wcześniej znakomicie. Jedna wygrana w turnieju ITF z pulą 25 tysięcy dolarów oraz dwa półfinały w imprezach podobnej rangi to zdecydowanie nie jest szczyt marzeń.
Co stało na przeszkodzie, aby piekielnie zdolna juniorka została odnoszącą sukcesy seniorką? Śmiejcie się, jeśli chcecie, ale odpowiedź brzmi: piersi.
O takich kobietach mówi się, że zostały szczodrze obdarzone przez naturę. Cóż, koleżanki w szkole pewnie zazdrościły Simonie obfitych kształtów, faceci na sto procent oglądali się za nią i tłumnie meldowali się na jej meczach. W wieku niespełna 17 lat Halep miała rozmiar biustu 34DD. Wybaczcie, nie jesteśmy ekspertami w tej dziedzinie, więc zamiast cyfr i liter posłużymy się skalą opisową: gigantyczne. Serio. Zresztą, zobaczcie sami, jak wyglądała w czasie wygranego finału juniorskiego Rolanda Garrosa (16 lat i 8 miesięcy):
Ból, upokorzenie i brak komfortu
Wielkie piersi mogą być atutem w wielu branżach – mamy wrażenie, że dla niektórych aktorek czy celebrytek zresztą jedynym – ale w grze w tenisa na światowym poziomie zdecydowanie przeszkadzają. Simona Halep skarżyła się na ograniczony zasięg ruchów, narzekała na nawracające bóle pleców i kręgosłupa, spowodowane nadmiernym obciążeniem. Wielkie piersi były dla niej także powodem wielu upokorzeń.
– Doskonale zdawałam sobie sprawę, że wiele osób przychodzi na moje mecze tylko po to, żeby gapić się na moje piersi. To mnie frustrowało, a niektóre komentarze były naprawdę upokarzające – wyjaśniała, kiedy już zaczęła mówić o swoim biuście. A zaczęła wtedy, gdy… pozbyła się problemu. W wieku niespełna 18 lat zdecydowała się na operację zmniejszenia piersi. Oryginalne posuniecie w epoce, w której większość klientek chirurgów plastycznych wykonuje zabiegi zupełnie odwrotne. – Przeszkadzały mi w codziennym życiu, przeszkadzały mi w grze, w poruszaniu się po korcie. Ich waga stanowiła problem, nie czułam się przez nie komfortowo i nie lubiłam ich. Zdecydowałabym się na operację nawet wtedy, gdybym nie uprawiała zawodowo sportu.
Mniejszy biust, większe sukcesy
Za równowartość dwóch tysięcy dolarów Simona pozbyła się więc problemu. Jak pokazały kolejne lata – to były doskonale wydane pieniądze. W czasie operacji chirurdzy zmniejszyli biust Simony z rozmiaru monstrualnego do normalnego 34C. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Halep szybko zaczęła piąć się w górę rankingów, coraz częściej awansowała do turniejów głównych i często nie było to jej ostatnie słowo. W Marbelli przeszła eliminacje i dotarła do ćwierćfinału, jeszcze lepiej było w Fezie, gdzie od kwalifikacji dotarła aż do finału, co zdarza się wyjątkowo rzadko. W Australian Open 2011 przeszła dwie rundy, zanim z turniej wyrzuciła ją Agnieszka Radwańska. To zresztą dobry przykład – Halep wyjątkowo często wpadała we wczesnych rundach na rywalki nie do przejścia: Samanthę Stosur, Serenę Willians, Jelenę Janković. Inna sprawa, że Rumunka już wtedy była zdecydowanie niewygodną przeciwniczką nawet dla najlepszych. I na przykład w US Open 2011 w pierwszym meczu wyeliminowała rozstawioną z szóstką Na Li (pierwsze zwycięstwo nad rywalką top 10). W drugim meczu w Nowym Jorku przegrała z Carlą Suarez Navarro. Dzisiejsze 6:1, 6:1 to tylko kolejny dowód na to, jak wiele się zmieniło przez ostatnich kilka lat.
Prawdziwy przełom w jej karierze przyszedł w 2013 roku, kiedy miała 22 lata. Rok zaczynała w okolicach 50. miejsca w rankingu, czekając na pierwsze turniejowe zwycięstwo. W grudniu odbierała nagrody za Największy Postęp Roku od WTA oraz ESPN. Miała na koncie 6 wygranych imprez WTA oraz 11. pozycję w rankingu. Kolejny rok? Finał Roland Garros (przegrany po heroicznej walce z Marią Szarapową) i awans na 2. miejsce na świecie.
– Kilka lat temu patrzyłam na stronę z rankingami w internecie i znajdowałam swoje nazwisko na czwartej stronie. Mówiłam wtedy, że moim marzeniem jest znaleźć się na pierwszej stronie. Teraz jestem tutaj i wierzę, że w zasięgu jest nie tylko pierwsza strona, ale także pierwsza pozycja – mówi Rumunka.
Atak na pozycję numer 1
Jakie naprawdę są jej szanse na pozycję numer 1? Zdecydowanie spore. Na razie jest czwarta, ze stratą 1245 punktów do Angelique Kerber. Pochodząca z Polski liderka rankingu odpadła w pierwszej rundzie (jedyne pocieszenie, że tak samo jak przed rokiem, więc punktów nie straciła). Ubiegłoroczna finalistka Serena Williams miała nad Rumunką tylko 320 punktów przewagi, ale do Paryża nie przyleciała z powodu ciąży. Na razie Simona poprawiła o jedną rundę wynik sprzed roku (plus 190 oczek), jeśli awansuje do półfinału wyprzedzi Amerykankę. Co dalej? Matematyka jest prosta: jeśli Halep wygra Roland Garros – zostanie nowym numerem 1. Łatwiejsze warunki do spełnienia ma Karolina Pliskova. Czeszka wyprzedza ją póki co o 310 punktów, co więcej rok temu odpadła w Paryżu już w pierwszej rundzie. Jej pozycję liderki może dać już awans do finału, ale… w półfinale jest na kursie kolizyjnym właśnie z Halep.
Inaczej mówiąc: wiele wskazuje na to, że równo za tydzień to Simona Halep będzie liderką światowego rankingu. Choć Roland Garros dopiero wkracza w etap ćwierćfinałów, bukmacherzy już widzą w niej zdecydowaną faworytkę. Za jej triumf w Paryżu płacą ledwie 2,25:1, choć przecież do wygrania ma jeszcze trzy spotkania (niewiele mniej płacą za zwycięstwo Rafaela Nadala, który przecież z kortów Rolanda Garrosa zrobił sobie prywatny folwark i jak burza idzie po 10. triumf).
Trudno się zresztą dziwić: Halep do ćwierćfinału awansowała bez żadnych problemów: cztery mecze, w tym dwa z rozstawionymi rywalkami, osiem wygranych setów, zero straconych. Dziś zdemolowała Carlę Suarez Navarro, jakby nie było specjalistkę od gry na ziemi, z którą na takich kortach nie znosi grać. Przez poniedziałkowym meczem na mączce mierzyły się pięć razy, z tego raz w Roland Garros. Bilans? 5-0 dla Hiszpanki. Dzisiejszy rewanż był prawdziwym pokazem siły rumuńskiej tenisistki, która – ku rozpaczy rywalek – może grać jeszcze lepiej…
JAN CIOSEK